Wsunęła głowę do żłobka, sprawdzając, czy w środku nie śpią jakieś kocięta. Wszystkie jednak były rozbudzone i cztery pary małych kolorowych oczu oraz dwie dużych przeniosły się na asystentkę medyczki. Niebieska zaśmiała się.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Po tych słowach weszła do legowiska i rozejrzała się. Jej spojrzenie utkwiło na łaciatej kotce, która opierając głowę na przednich łapach, spoglądała na nią jednym okiem. Drugie natomiast było niewidome. Liściaste Futro zauważyła, że karmicielka z każdym dniem marniała w oczach. Nie było w niej widać takiego entuzjazmu i chęci życia, jakie miały inne koty w Klanie Klifu. Ostatnio była taka… po prostu nijaka. Asystentka medyczki zanotowała to w pamięci, dokładając rozmowę z kotką do swojego planu na później.
Przeniosła swoją uwagę na kocięta, które wciąż patrzyły na nią z zaciekawieniem.
- Tak, maluchy, czas na kontrolę. - zaśmiała się.
Regularnie składała wizyty w żłobku, aby sprawdzać, czy przyszli wojownicy prawidłowo się rozwijają i jak sobie radzą karmicielki w wychowaniu ich.
- Nic im nie dolega? Żadnych objaw chorób, takich jak kaszel, bóle, biegunki czy wymioty?
Obie dorosłe kotki pokręciły powoli głową, tymczasem Liściaste Futro kontynuowała swój ciąg pytań.
- Dużo jedzą, bawią się?
Tym razem karmicielki przytaknęły, a więc asystentka medyczki przeszła do sprawdzania kociaków. Uważnie je oglądała z każdej strony, sprawdzała czy ich oczy i uszy są czyste, upewniała się, czy pod futrem nie ma żadnych ran, czy są odpowiednio ciężkie, i czy mają zgodne proporcje. Nie zauważyła niczego, co by ją zmartwiło, a więc machnęła lokatorom żłobka na pożegnanie i opuściła legowisko.
* * *
- Wiesz, ta rana szybko się zagoi - stwierdziła rzeczowym tonem, oglądając cienkie zadrapanie na ogonie Bijącej Północy.
Smukła, dymna kotka przez przypadek podczas polowania znowu wskoczyła w krzew pełen ostrych gałązek i cierni. Jeden z nich rozdarł jej skórę. Czarnej wojowniczce takie wypadki zdarzały się niepokojąco często. Na szczęście nic poważnego się nie stało.
- Oczywiście, sprawa miałaby się o wiele inaczej, gdybym nie zauważyła zadrapania. - Asystentka medyczki spiorunowała pacjentkę wzrokiem, jednak nie udało jej się na długo zachować powagi. Po chwili w niebieskich oczach ponownie zamigotały wesołe iskierki, a na pysku zawitał rozbrykający uśmiech.
- Następnym razem do mnie przyjdź, nie będę codziennie sprawdzała, czy żadnemu wojownikowi się nic nie stało! Przecież po to jestem medyczką, tak? Żeby was leczyć.
- Wybacz, nie zauważyłam jej. Dopiero, kiedy mi pokazałaś zadrapanie, zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście je mam na ogonie. A tak w ogóle to ta rana nie wygląda w ogóle groźnie.
Liściaste Futro zmrużyła oczy i machnęła delikatnie końcówką ogona, nie odzywając się. Bezmyślność wojowników i ich próby unikania leczenia działały jej na nerwy. Zaczęła rozsmarowywać sok ze szczawiu na zadrapaniu.
- Najgorsze w tym wszystkim było to - perorowała cały czas pacjentka - że straciłam swoją mysz, na którą wtedy polowałam i… - Bijąca Północ stłumiła syknięcie i wzdrygnęła się.
* * *
*dwa wschody słońca później*
- Cześć, Łuno. - miauknęła Liściaste Futro, podchodząc do kocięcia beztroskim krokiem.
Właśnie skończyła zbieranie ziół i sortowanie ich, a więc mogła pozwolić sobie na chwilę przerwy. Uświadomiła sobie też, że planowała coś zrobić… Ah, tak. Miała porozmawiać z Półślepym Świstakiem, ale zamiast tego mogła zapytać o nią jedno z jej kociąt. Z pewnością udzieli jej jakichś istotnych informacji, nie to co karmicielka, która prawdopodobnie będzie udawać, że nic się nie dzieje.
Żółte oczy przeniosły się na asystentkę medyczki, która skinęła głową na powitanie.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. - Było to połowicznie pytanie i połowicznie stwierdzenie.
Łuna pokręciła głową. Usiadła wyprostowana z podniesioną głową, łapy schludnie owinęła ogonem. Na jej pysku malował się delikatny, usatysfakcjonowany uśmiech.
- Muszę z tobą porozmawiać - zaczęła Liściaste Futro, siadając naprzeciwko koteczki. - Powiedz mi… Jak się ma Półślepy Świstak?
Wyleczeni: Bijąca Północ
<Łuno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz