Siedziałam przed strumykiem wraz z Siwą Czaplą, moim mentorem. Wojownik oczywiście nie przyprowadził mnie tam bez przyczyny, ponieważ chciał opisać mi, jak należy łowić ryby, czyli główne źródło pożywienia w Klanie Nocy. Słuchałam jego słów z uwagą, ponieważ zależało mi na tym, by być dobrym łowcą.
— Najlepiej będzie, jeśli zaczniemy od miejsc, gdzie woda jest płytka.
— Przepraszam, jednak dlaczego właśnie przy wodach płytkich? — zastrzygłam z zaciekawienia uszami.
— W płytkich wodach ryby są bardziej dostępne i łatwiej je dosięgnąć tak krótkimi łapkami, jak te twoje. W głębszych wodach ryby mogą być trudniej dostępne — odparł, a następnie łypnął w stronę strumyczka, przy którym zaraz miałam zacząć ćwiczyć łowienie. — Na dodatek w niegłębokich wodach można dokładnie widzieć, gdzie wkłada łapy i jakie ryby się tam znajdują, no bo gdybyś spojrzała w głębsze wody, to niewiele byś zobaczyła, ponieważ widoczność jest w nich ograniczona, co może utrudniać złapanie takiej rybki.
Wytłumaczenie to było dla mnie naprawdę dobre. Już nie mogłam się doczekać, aż zastosuje całą tę ciekawą wiedzę w praktyce, wiedziałam jednak, że trochę czasu minie, nim faktycznie uda mi się coś złowić. Fakt ten jednak mnie nie zrażał, a przeciwnie, bo jak niby mogłabym złapać coś bez żadnych tłumaczeń, ćwiczeń oraz innych takich?
— Gdy byłem młodszy, mój mentor polecił mi obserwowanie ryb, bym zrozumiał sposób ich poruszania się w wodzie, poznał ulubione kryjówki i zrozumiał zachowanie.
— Posłuchałeś?
— Niestety nie. Żałuje, bo po części przez to, ryby łowię w trochę inny sposób, niż inne koty.
Według mnie to dobrze, że Siwa Czapla wypracował sobie jakąś ciekawą technikę, a jeśli pozwalała mu na łowienie takie same, jeśli nie lepsze od innych kotów, to brawa dla niego. Zastanawiało mnie jednak, jakie jeszcze czynniki sprawiły, że łowił on swoim własnym stylem. Mogło być ich w końcu wiele, podejrzewałam jednak, że głównym był brak jednego oka, który mógł nieco utrudnić mu wykonywanie tego, co innym przychodzi z łatwością. Myślami starałam się w tym jednak zbytnio nie zagłębiać, w końcu dla mnie liczyło się, by umieć łowić tak, jak wymagały tego klanowe standardy.
— W wolnym czasie postaram się poobserwować ryby, skoro sądzisz, że jest to całkiem ważne. Na pewno przy mieliźnie w obozie pływa trochę rybek — miauknęłam, dumna ze swojego pomysłu. Oczywiście nie wiedziałam wtedy, że żadnych ryb bym tam nie spotkała, ponieważ te są płochliwe i przy gwarnym obozowisku nie mogłyby w spokoju sobie pływać. — Jakie masz jeszcze rady?
— Mniejsze ryby są łatwiejsze do uchwycenia, co pozwoli ci nabrać pewności siebie, która potrzebna jest podczas łowienia — mruknął, wyraźnie zadowolony z tego, iż jego uczennica zaczęła prosić go o rady.
Brzmiało sensownie, to też energicznie pokiwałam głową. Naprawdę cieszyło mnie, że mój mentor jest tak przyjazny oraz serdeczny, a także świetnie tłumaczy mi to, co przyda mi się nie tylko, gdy będę wojowniczką, ale i mentorką! Podeszłam nieco bliżej strumienia, przy którym już wcześniej stałam, by ujrzeć w nim kilka małych rybek. Po ich srebrnych łuskach byłam w stanie rozpoznać, że są to ukleje. Dostrzegłam, że poruszają się bardzo szybko i z dużą zwinnością. To na pewno pomaga im uniknąć drapieżników.
— Płetwa ogonowa jest głównym napędem uklei, co umożliwia im szybkie przyspieszanie i gwałtowne zwroty.
Wpatrywałam się w nie jeszcze chwile, by zauważyć, jak niby kryją się w roślinności. Czy o takie kryjówki chodziło Siwemu? No, teoretycznie kamuflowały się wśród roślinek.
— Kryją się na tle flory, mam racje?
W odpowiedzi skinął mi głową.
Ech, niestety, ale tym pytaniem je spłoszyłam. Pozostawało mi więc jedynie oglądać, jak niesamowicie prędko machają swoimi płetwami ogonowymi, by zniknąć gdzieś w dalszej części strumyka. "Kawałki wroniej karmy!" — obraziłam rybki w myślach. Długo nie dołowałam się jednak tym, że odpłynęły, przecież dopiero ćwiczyłam, a i tak sporym osiągnięciem było, że zaobserwowałam w nich już tyle różnych cech.
— Chyba wypatrzyłaś dużo szczegółów. Najważniejszym detalem będzie jednak to, że są bardzo szybkie i że po usłyszeniu dość głośnego dźwięku uciekną ci sprzed nosa. — Mój nauczyciel zwrócił się do mnie.— A więc, jak myślisz, jak najrozsądniej będzie je złapać?
— Powoli, bez gwałtownych ruchów czy dźwięków, które mogłyby je przestraszyć?
— Racja! Powinnaś więc powoli wsadzić łapę do wody, aby nie zauważyły twojego ruchu. Gdy już uda ci się to zrobić, należy szybko, lecz delikatnie wbić pazury w jej głowę.
— Dlaczego akurat za pyszczek?
— Chwytanie ryby za skrzela lub pysk minimalizuje ryzyko uszkodzenia jej delikatnych części ciała, takich jak płetwy czy łuski. Ciekawe, co?
Sporo było tych informacji, wiedziałam jednak, że nietrudno będzie mi to wszystko spamiętać. Wiedziałam już większość na temat uklei, włączając w to sposób, jaki należy je łowić. Mogłam także wywnioskować, że lubią kryć się we florze, a skoro łowiłam je przy płytkim strumieniu, to przepadają za płytką wodą. Brakowało, tylko żebym faktycznie złapała taką ukleję...
— Myślisz, że dziś uda mi się coś złapać?
— Tego nie wiem. Łowienie wymaga praktyki, skupienia oraz uwagi, i choć nie wątpię w to, że jesteś uważna, to nigdy nie ćwiczyłaś sposobu łowienia ryby, co na pewno nie ułatwi ci łapania czegokolwiek. Jeśli poćwiczysz, to prędko złapiesz coś wspaniałego!
— A na czym mam ćwiczyć? Tamte ryby już odpłynęły i najpewniej nie wrócą szybko...— Westchnęłam przeciągle.
Na te słowa mentor mój sięgnął po niewielki kamień. Wsadził go do płytkiej wody, na co ten zaczął powoli opadać w dół. Chyba wiedziałam już, na czym będę trenować i szczerze, to bardzo podobał mi się kreatywny pomysł zaprezentowany przez mojego nauczyciela. Skinął głową w moją stronę, a ja, postępując tak, jak mi wcześniej tłumaczył, zanurzyłam łapę bardzo powoli w wodzie, oczywiście jak najbliżej kamienia, który reprezentować miał ukleje. Wysunęłam też i pazury, które wbiłam w kamień tak, jakbym zrobiła to z niewielką rybą. Wyciągnęłam kamień i upuściłam go przed Siwym.
— Świetnie ci poszło! Zwróć jednak uwagę na to, że nachylając się tak, pozostawiasz w wodzie cień, który może spłoszyć rybę.
Podobała mi się ta porada, tak prosta, a równocześnie pomocna. Mentor mój ponownie wrzucił kamień do strumyka i ja, uważając, by nie nachylić się zbytnio, powoli wsadziłam łapę do wody, by po chwili prędkim ruchem wbić się w kamień i ponownie upuścić go przed kocurem.
— Wspaniale ci poszło! W wolnym czasie postaraj się wykonać to ćwiczenie z kamieniem, bo im częściej będziesz je wykonywać, tym prędzej złapiesz swoją pierwszą zdobycz.
To było tyle z tej lekcji. Siwy machnął ogonem, bym ruszyła za nim do obozu. Podczas mego powrotu mocno trzymałam w pyszczku kamień przeznaczony do moich ćwiczeń.
[1125 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz