Jarzębina leżała skulona na posłaniu, niemal wtapiając się w mech. Nie przeszkadzało jej, że opadał jej na oczy; nie miała siły, by się poruszyć. Zazwyczaj biegałaby i skakała po całym żłobku, planując, jak się z niego wydostać lub zaczepiając kogoś z rodziny. Jednak dzisiaj, od rana, czuła się okropnie. Nie rozumiała, dlaczego jej ciało było takie gorące, a mimo to było jej zimno. Nie zjadła tego, co przyniósł jej tata; próbowała, ale nie dała rady.
Prążkowana Kita, gdy tylko wszedł do żłobka, dostrzegł, że coś jest nie tak z córką. Był przygotowany na uspokajanie jej lub szukanie po obozie, jednak nie było takiej potrzeby, co było niepokojące. Wojownik podszedł do Jarzębiny i delikatnie trącił ją nosem. Od razu poczuł, że jest dużo gorętsza niż powinna.
— Jarzębino, wszystko w porządku? — zapytał, mając nadzieję, że to tylko zabawa. Nie chciał, by jego pociecha chorowała.
— Nie wiem, gorąco mi — przyznała, zakrywając oczy łapkami. Czuła ból głowy i łap. Nie wiedziała, czy to od zabawy, czy od czegoś innego, ale nie chciała się tak czuć!
— Zabiorę cię do medyka — zdecydował po chwili namysłu. Delikatnie chwycił kociaka za kark i zaniósł do lecznicy. Jarzębina nie była już najmniejsza, przez co niesienie jej było problematyczne, jednak sama pewnie by nie doszła.
W środku nory pachnącej ziołami wojownik położył koteczkę na posłaniu i się rozejrzał. Jarzębina, czując przyjemny zapach roślin, od razu się rozchmurzyła. Nadal nie miała ochoty na nic, ale nie chciała opuszczać legowiska.
— Cisowe Tchnienie? Koperkowa Łapo? — zawołał kocur. Po chwili z kącika dla medyków wyłoniła się niebieska szylkretowa kocica. Wzięła wdech i poruszyła uszami, po czym od razu podeszła do Jarzębiny.
— Co jej jest? — zapytała jakby samą siebie, jednak zerknęła kątem oka na ojca samiczki. Ten wzruszył ramionami.
— Nic nie zjadła i leżała skulona w posłaniu — oznajmił, siadając przy córce. Ta ziewnęła i zaczęła mlaskać; jej ślina była strasznie lepka! Nie piła też od dłuższego czasu, bo nie miała na to sił ani ochoty.
— Prążkowana Kito, weź mech i nasącz go wodą — poleciła Cisowe Tchnienie, a sama zbliżyła się do półek z ziołami. Zebrała z nich jedną z roślin i położyła przed Jarzębiną.
— Musisz to zjeść — miauknęła stanowczo, patrząc na kociaka. Kotka zerknęła na roślinę. Miała niebieskie kwiatki w kształcie gwiazdek, a jej liście zdawały się być puszyste. To, co zachęciło Jarzębinę do jej zjedzenia, to śliczny zapach! Zjadła kwiatka, a gdy go połknęła, skrzywiła się na gorzki smak. Cóż, jednak smakował jak inne rośliny, które ta jadła w swoim życiu. Medyczka odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że kociak nie sprawiał problemów.
W tym momencie do legowiska wrócił Prążkowana Kita i położył przed córką mokry mech.
— Napij się — mruknęła Cisowe Tchnienie, a Jarzębina, nie czekając długo, zaczęła sączyć wodę z mchu. To uczucie było dziwne, dawało jej wspomnienia, gdy jeszcze piła mleko od mamy.
— Jarzębina musi zostać tu dłużej, ma gorączkę. Jednak, znając ją, szybko jej przejdzie — oznajmiła medyczka, spoglądając na ojca małej. Kocur kiwnął głową, a gdy wrócił wzrokiem do córki, dostrzegł, że ta smacznie spała. Nie chcąc nikomu przeszkadzać, wyszedł z legowiska, prosząc Cisowe Tchnienie, by w razie potrzeby go zawołała.
Wyleczeni: Jarzębina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz