— Wiesz — zaczęła. — Różne rzeczy nie wypadają różnym kotom i to już zależy od nich samym, jednakże przedstawiciele rodziny królewskiej muszą zwracać na zachowanie szczególną uwagę. Mamusia pewnie nie byłaby zadowolona, gdybym zadawała się z czekoladowymi kotami, mówię to jako przykład. Jest wiele różnych czynności których wraz z rodzeństwem nie powinnam robić, ale... Na ten moment nie znam jeszcze wszystkich. Przynajmniej tak myślę.
— To niefajnie, bo co, jeśli jakieś zachowanie ''nie wypada'', ale jest częścią ciebie? Masz wtedy nie być sobą? — dopytała tortie; zdawała się zaniepokojona.
— Ja... Nie wiem, Czereśnio... Jesteśmy wychowywani tak, aby w przyszłości objąć ważne stanowiska w klanie, a to oznacza wiele wyrzeczeń. Wszyscy oczekują od nas więcej, niż od reszty kotów... — Księżniczka strzepnęła ogonem, niepewnie spoglądając na dymną.
— Czyli cały czas musisz być taka, jak inni wam każą, ale kiedy będziesz mieć czas, aby być sobą? — Z gardła starszej uciekło ciche westchnienie; najwidoczniej coś nie podobało jej się w rozmowie.
— Ja... Jestem sobą, tylko... — Nie dokończyła. Dlaczego Czereśnia musiała zadawać tak niewygodne pytania? Przecież nie mogła jej się nagle ze wszystkiego zwierzać! — No, w każdym razie to zupełnie nieistotne. Zapytaj takiego Lagunę, co on twierdzi o tym całym "udawaniu"; myślę, że jest w tym dobry.
Czereśnia jeszcze przez chwilę lustrowała młodszą wzrokiem, po czym skinęła głową.
— Rozumiem — odparła bez większych emocji.
Poruszyła wąsami.
— A co z tobą? Od ciebie niczego nie wymagają?
— Wymagają, od każdego coś wymagają. U mnie to przestrzeganie kodeksu, wiara w Klan Gwiazdy i chyba ta dziwna nienawiść do niektórych kotów. Tak mi sie wydaj, tyle wyciągnęłam z lekcji Kotewkowego Powiewu.
— Oh, chodzi o czekoladowe koty? Co o nich uważasz? — spytała Murena, ciekawa zdania koleżanki. Zastanawiała się, czy była jedyną istotą w Klanie Nocy, która nie darzyła czekotów ogromną nienawiścią.
Długowłosa kotka zmrużyła nieufnie oczy.
— Inną niż dorośli. Taką, jaką ma Zimordokowa Łapa.
Czyżby powiedziała coś źle? Czereśnia wyglądała na... Co najmniej zdenerwowaną.
— A jaką opinię ma Zimorodek, jeśli mogę wiedzieć?
— Nie wiem, czy powinnam to mówić. A ty co sądzisz?
— Ja... Nie ufam im, ale nie uważam, aby tępienie ich było słuszne — odparła krótko, uderzając ogonem o ziemię.
— Ja ufam lub nie tym, których poznałam. Nie znam żadnego czekoladowego kota, więc jest dla mnie tylko kotem. Nie będę nic mu robić, bo ktoś tak powiedział.
Łaciata wzruszyła ramionami na te słowa. Wolała wierzyć Sroczej Gwieździe, że w czekotach tkwiła mała, z początku niezauważalna iskierka czystego zła, tląca się w nich i tylko czekająca, aż będzie okazja, aby ujawnić się światu i tylko nielicznym udawało się ją pokonać. W końcu tak było łatwiej, czyż nie?
────⊹⊱✫⊰⊹────
Powoli wynurzyła się z lodowatej toni, otrzepując swoje białe futro. Machnąwszy ogonem, ruszyła do obozu, chwilę później znikając w przejściu. Białe łapy uczennicy z gracją stąpały po zwilżonej ziemi, a ogon dumnie sterczał. Księżniczka poruszyła wąsami, wkraczając do osnutego mrokiem legowiska uczniów, gdzie odetchnęła z ulgą. Zamrugała kilka razy, aby przyzwyczaić wzrok do ciemności i wtedy ujrzała parę świecących ślepi, wpatrzonych w nią z figlarnym błyskiem. Biała rozpoznała w nich Czereśnię, a na jej pysk wkroczył delikatny uśmiech.
— Witaj! — Zbliżyła się do dymnej kotki, przysiadając obok niej.
<Czereśnio?>
[526 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz