Nastał nowy ład. Mrok został przepędzony. Wygnany. A mimo to niepokój wił się w sercach wątpiących. Nowy lepszy świat nie różnił się wiele od dawnego. Nie uzdrowił chorych. Nie podarował obiecanego spokoju ducha. Nie zbawił świata.
Chude długie łapy ledwo trzymały włochate cielsko w powietrzu. Wilgotne, lepkie powietrze wypełniało płuca podczas płytkiego oddechu. Ślepia błądziły po skalnych sklepieniach, szukając wyjaśnienia. Odpowiedzi, której wciąż nie otrzymała. Srokosz przepadł, mrok został pokonany. A ona wciąż pozostawała zepsuta. Osamotniona i nieszczęśliwa. Nic tak naprawdę się nie zmieniło. Nie w jej życiu. Było jedynie coraz gorszej.
Wróciła do brania maku. Stargane nerwy nie dawały jej spokoju. Nie pozwalały na uderzenie serca ciszy. Musiała je uciszyć. Inaczej zwariowałaby.
— Powinnaś zmienić nastawienie. Jeszcze uznają, że rozpaczasz za Srokoszową Gwiazdą. — znajomy głos dotarł do jej uszu.
Przeniosła nieobecne spojrzenie na siostrę. Była pełna życia. Taka radosna. Błysk zielonych ślepi kotki podnosił Siewke odrobinę na duchu. Przynajmniej ona była szczęśliwa. Siewka zwiesiła łeb, wędrując myślami ku swojemu mentorowi. On także odnalazł radość. Miłość. Stworzył rodzinę. Tylko ona pozostała sama.
Niechciana.
— Chciałabym cię porwać na spacer. — ogłosiła tajemniczo siostra, trącając Siewke.
Szylkretka niepewnie spojrzała na swoje łapy. Nie chciała wychodzić. Mokre powietrze osadzało się na jej futrze. Czyniło ciało takim ciężkim. Siewka odwróciła łeb, nie mając siły mówić. Chciała zostać w jaskini. Gnić tu aż zostanie uleczona. Kremowa łapa uderzyła o skalną posadzkę. Siewka mimowolnie zjeżyła się przestraszona. Napotkała surowy wzrok Jaskółki.
— Siewko.
Jej ton głosu jasno wskazywał, że to nie była prośba. Musiała z nią iść. Nie miała innego wyjścia. Wstała niepewnie, nie odrywając spojrzenia od podłoża. Bała się wzroku siostry. Emocji jakie w dostrzeże w jej ślepiach.
W ciszy ruszyły ku wyjścia z obozowiska. Morska bryza przywitała je chłodnym powiewem. Siewka nie potrafiła się skupić, jedynie podążała posłusznie za kremową, idąc bez sprzeciwu tam gdzie ta ich prowadzi.
Zatrzymała się dopiero, gdy ta stanęła. W napięciu oczekiwała kolejnego ruchu siostry. Kremowa jakby bawiła ją ta sytuacja, przedłużała ją. Chudy ogon kręcił się w powietrzu, oczekiwała czegoś? Siewka rozejrzała się nerwowo. Ostry zapach dotarł do jej nozdrzy. Ślad zapachowy wydawał się mocny. Coś jednak wisiało w powietrzu. Coś innego. Obcego. Zmartwiona podeszła powoli do siostry.
— Czujesz to?
Siewka kiwnęła niepewnie łbem, kuląc się. Nie chciała wpaść na nikogo. Ostatnio samotnicy częściej naruszali granicę. Szylkretka spuściła łeb, nie rwała się do przelewu krwi czy konfrontacji. Jaskółka natomiast z podekscytowaniem wypatrywała czegoś. Wzrok jej utkwił gdzieś daleko, a Siewka nie miała odwagi zerknąć w tamtą stronę.
— No proszę.
Obcy głos sprawił, że spanikowana podskoczyła. Usłyszała śmiech siostry. Nic z tego nie rozumiała.
— Nie jesteście zbyt podobne.
Siewka rozejrzała się nerwowo. Pierw dostrzegła zielone ślepia. Wąskie. Takie ostre. Nietypowe. Czarny pysk wyłonił się z gęstwiny liści.
— Zamierzasz tam wiecznie siedzieć? Złaź. — jęknęła Jaskółka.
Odpowiedział jej śmiech. Potem trzask gałęzi. Wysoki masywny kocur wyłonił się z leśnego podszycia. Siewka położyła uszy spłoszona. Nie miała z nim szans. Jego blizny jasno mówiło o doświadczeniu jakie posiadał. Pewnie niejednokrotnie zabijał. Splamił ziemię kałużą krwi. Zatrzęsła się mimowolnie.
— Siewko, poznaj Błahostkę. — odezwała się siostra, podchodząc bliżej kocura.
Ten spojrzał na nią czule i splótł ich ogony. Wąskie zielone ślepia posłały jej chłodne spojrzenie. Szylkretka cofnęła się o krok.
— To mój partner.
Ten spojrzał na nią czule i splótł ich ogony. Wąskie zielone ślepia posłały jej chłodne spojrzenie. Szylkretka cofnęła się o krok.
— To mój partner.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz