Niebo powoli jaśniało, choć słońce wciąż skrywało się za horyzontem. Koty Klanu Klifu smacznie spały, czekając, aż obudzą je biologiczne zegary lub towarzysze z posłań obok. Nieliczne ranne ptaszki już nie spały, ale nie spieszyły się na patrol.
Z zewnątrz do jaskini wracały koty z nocnego polowania. Po cichu kładły się na legowiskach i natychmiast zasypiały. Jednak pewien niesforny uczeń nie tylko nie spał, ale już zaczął kombinować. Wyślizgnął się z legowiska uczniów i, przylegając do ziemi, przemknął przez centralną część jaskini. Wspiął się po kamieniach do miejsca, gdzie spali wojownicy.
Zmrużył oczy, szukając kogoś. Najpierw dostrzegł swoją mamę, potem drugiego rodzica, którego miał w zwyczaju nazywać tatą. Jego spojrzenie powędrowało jednak dalej – wprost na czekoladową kotkę. Wojowniczka leżała w dziwnej pozycji – niby na plecach, niby na brzuchu. Łapy miała porozrzucane w różne strony, jedynie jej głowa spoczywała spokojnie na mchu.
Kocurek zwinnie ominął innych wojowników i dotarł do mentorki. Pietruszkowa Błyskawica śniła o cudownie spędzanym czasie z Zaćmioną Łapą. Nagle poczuła dotyk w nos, a zaraz potem słodki zapach uczennicy medyka znikł. Szybko zastąpiła go kwaśna woń owadów. Wojowniczka od razu rozpoznała ten zapach.
Otworzyła oczy tylko po to, by zobaczyć przed sobą białego kocurka z niebieskimi uszami i ogonem.
— Pietruszkowa Błyskawico, już jest jutro! Pora na trening! — zawołał kocurek, nie odklejając zielonych ślepi od mentorki.
— Gąsienicowa Łapo… — wydukała zaspana kotka. — Jeszcze za wcześnie — mruknęła, zamykając oczy. — Wracaj do spania.
Uczeń zmarszczył brwi i usiadł przed nią, nieustannie się w nią wpatrując.
Pietruszkowa Błyskawica czuła na sobie jego wzrok, słyszała energiczny oddech oraz szuranie ogona po ziemi. Wiedziała, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, ktoś się obudzi i agresywnie przegoni ucznia. Westchnęła, usiadła na legowisku, a po chwili w końcu się podniosła.
— Idziemy — oznajmiła i ruszyła w stronę zejścia z półki skalnej.
Uczeń od razu podążył za nią, podskakując z entuzjazmem.
Oba koty wyszły z jaskini, a chłód poranka od razu uderzył w ich futra. Promienie słońca powoli wyłaniały się zza horyzontu. Na otwartych przestrzeniach spoczywała mgła, a ptaki krążyły wysoko nad kocimi głowami.
Gąsienicowa Łapa radośnie skakał po kałużach, które pozostawił po sobie wieczorny deszcz. Pietruszkowa Błyskawica patrzyła na niego z miłością, jaką darzy się rodzeństwo.
Entuzjazm kociaka napawał jej serce radością. Cieszyła się, że Gąsienicowa Łapa jest szczęśliwy jako uczeń. Jednak nadszedł czas na szkolenie! Najpierw nauka, potem przyjemności.
— Dobrze, pokaż mi, w którą stronę znajduje się granica z Klanem Wilka — powiedziała, zatrzymując się i spoglądając na ucznia.
Kocur stanął gwałtownie i zastrzygł uszami, jakby nie spodziewał się takiego zadania.
— Em… — zastanowił się przez chwilę, po czym szybko wskazał nosem na wschód. — Tam! Wiem to, bo widać Sowiego Strażnika, a za nim iglaste drzewa — wyjaśnił od razu, przewidując, że wojowniczka o to zapyta.
— Dobrze. A teraz Klan Nocy? — odparła, węsząc w powietrzu. Chciała sprawdzić, czy w okolicy jest jakaś zwierzyna.
W tym czasie Gąsienicowa Łapa zastanawiał się nad odpowiedzią, ale nie trwało to długo.
— Tam! — miauknął, wskazując na południe. — Woda, dużo wody — wyjaśnił od razu, poruszając uszami z zadowolenia.
— Idziemy do lasu. Prowadź — wydała polecenie i ruszyła za kocurem, gdy tylko się poruszył.
Uczeń szybkim kłusem doprowadził mentorkę do lasu liściastego. Nie było sensu iść aż pod granicę z Klanem Wilka, skoro drzewa były bliżej.
— Dzisiaj nauczę cię polować — oznajmiła pręgowana kotka, przysiadając na ziemi. — Na pewno znasz już parę zapachów ze stosu zwierzyny, więc powąchaj powietrze i powiedz mi, czy któryś z nich wyczuwasz — poleciła uczniowi i liznęła się dwa razy po piersi.
Kotka już czuła zwierzynę i słyszała jej ruchy. Nie musiała się nawet wysilać.
Gąsienicowa Łapa wypuścił nerwowo powietrze z pyska, po chwili jednak wziął głęboki wdech i nastawił uszy. Wyczuł mysz, nornika oraz jakiegoś ptaka. Słyszał szum liści i oddech swojej mentorki.
Nagle do jego nosa dotarł dziwny, nieznany zapach, a do uszu – tajemniczy dźwięk.
— Czuję mysz i nornika w okolicach tamtych krzaków, jakieś ptaki w koronach drzew i… coś jeszcze, ale nie wiem co — przyznał, jeżąc futro na karku, gdy poczuł drżenie ziemi pod łapami.
— No tak, to sarny. Nie ruszaj się — odparła nagle Pietruszkowa Błyskawica.
Gdy tylko ostatni dźwięk opuścił jej pysk, obok kotów przebiegło nieduże stado saren. Na czele biegła najstarsza samica, a za nią podążała reszta stada wraz z młodymi.
Uczeń wbił pazury w ziemię i, mimo lęku, nie drgnął nawet o centymetr.
— Nie wiedziałem, że coś takiego żyje na naszych terenach! — miauknął, gdy zwierzęta zniknęły. — Były ogromne! Mogły nas zdeptać! — dodał, chowając pazury.
— Spokojnie, wiedziałam, że przebiegną obok. Drgania ziemi na to wskazywały. Były delikatne, więc sarny nie uciekały przed zagrożeniem, a jedynie przemieszczały się szybko. Nie były w panice, więc nie musiały zmieniać kierunku biegu ani poruszać się chaotycznie — wyjaśniła uczniowi. Dla niej było to dość logiczne i wiedziała, że w końcu i kocurek nauczy się rozpoznawać takie rzeczy.
— Rozumiem! Na pewno się tego nauczę! — miauknął podekscytowany, dalej węsząc w powietrzu.
— Pokaże ci pozycję łowiecką. Jako kociak już ją widziałeś, ale kolejny raz nie zaszkodzi — wyjaśniła i przywarła do ziemi.
Ułożyła łapy i całe ciało, spinając mięśnie, po czym zaczęła poruszać się do przodu.
— Na początku będzie ci ciężko, ale w końcu załapiesz! Mięśnie same nauczą się odpowiedniego ułożenia — dodała po chwili, po czym usiadła na ziemi. — Twoja kolej — mruknęła.
Kocurek od razu zaczął powtarzać pozycję mentorki. Na początku mu nie szło, ale i tak miał przewagę nad innymi. Widział już tę pozycję, a nawet ją wykonywał, więc było mu łatwiej. Po kilku korektach i słowach zachęty w końcu mu się udało.
— Tak jest dobrze! Doskonale! Teraz spróbuj się poruszać, nie zmieniając jej za bardzo — miauknęła, z uwagą obserwując ucznia.
Szło mu naprawdę dobrze! Poruszał się do przodu, na prawo i lewo, aż w końcu podskoczył do góry.
— Chcę już zapolować! — miauknął, machając ogonem w geście gotowości.
Zawęszył w powietrzu i, nie czekając na pozwolenie mentorki, pognał w krzaki. Pietruszkowa Błyskawica początkowo się tym nie zmartwiła, ale nagle wyczuła dziwny zapach. Postawiła uszy. Chciała zawołać ucznia, jednak ten był już daleko. Z nosem przy ziemi biegł przed siebie, niemal dobiegając do kanionu, lecz w ostatniej chwili skręcił w prawo. Wojowniczka natychmiast ruszyła jego śladem. Musiała go zatrzymać! Nie znała tego konkretnego zapachu, a mogło to być zagrożenie.
Gąsienicowa Łapa wyskoczył z krzaków, gotowy zaatakować mysz, jednak już w locie dostrzegł dziwne stworzenie. Istota odskoczyła, a kocur uderzył pyskiem o ziemię. Gdy się podniósł, ujrzał... sam nie wiedział co!
Zwierzę było większe od kocura, dlatego nie uciekło od razu. Między nimi leżała martwa mysz – przyczyna konfliktu. Gdyby nie głód panujący w lesie, ta istota, zwana przez ludzi żenetą, nie pojawiłaby się za dnia. Była młoda, wygłodniała i od dłuższego czasu nie jadła. Zapach myszy skutecznie wywabił ją z kryjówki.
Żeneta wydawała z siebie ostrzegawcze dźwięki, jasno dając do zrozumienia, że jest gotowa walczyć, nawet o tak drobną zdobycz. Przygotowała się do skoku, ale nagle z krzaków wyskoczyła Pietruszkowa Błyskawica.
Kotka zatrzymała się przed uczniem, wygięła grzbiet w łuk, a jej ogon gwałtownie falował na boki. Sierść stanęła jej dęba, przez co wydawała się dwa razy większa. Syczała wściekle, pokazując ostre kły.
Wzrokiem analizowała stworzenie – kot? Kuna? A może coś pomiędzy? Nie było to teraz ważne. Liczyło się tylko jedno: ochrona terenów i jej ucznia.
Żeneta przez chwilę stała w miejscu, ale gdy dostrzegła, że z większym kotem nie ma szans, od razu przyjęła pozycję obronną. Warknęła ostatni raz i rzuciła się do ucieczki, wspinając się na pobliskie drzewo.
Pietruszkowa Błyskawica ruszyła za nią kilka kroków, ale ostatecznie odpuściła. Nie wiedziała, czym dokładnie było to stworzenie, ale nie chciała go zabijać. Słyszała, jak szybko przemieszcza się po koronach drzew. Zapewne to właśnie tam miało swoją kryjówkę.
Świadomość, że na terenach jej klanu żyje istota, o której nikt dotąd nie słyszał, przyprawiła wojowniczkę o dreszcze.
W końcu rozluźniła się i spojrzała na Gąsienicową Łapę. Kocurek leżał skulony w krzakach, ale po chwili powoli wyszedł.
— Pietruszkowa Błyskawico… co to było? — zapytał przerażony kocurek. Nigdy nie słyszał od mamy ani od nikogo innego o takim stworzeniu. Nie widział go też na stosie zwierzyny.
— Nie wiem… Może łasica? Kuna? Albo ich potomstwo — mruknęła, patrząc w miejsce, gdzie istota uciekła. — Ale nie martw się, dorosły wojownik bez problemu by ją pokonał — dodała, spoglądając na ucznia. Nie chciała, by bał się lasu.
Jednak Gąsienicowa Łapa wyglądał na całkowicie speszonego całą sytuacją.
— Chcesz wracać do obozu? — zapytała po chwili z troską w głosie.
Kocurek usiadł na ziemi i spojrzał na mysz.
— Nie, znaczy… Bo wtedy zostanie nam tylko to, co to stworzenie złapało — mruknął ze smutkiem. Pewnie jego siostra już coś upolowała! A on nie!
— Nie martw się! Może dzisiaj nic nie złapałeś, ale spotkałeś coś, czego nikt wcześniej nie widział! Mamy dużo czasu na naukę, ale myślę, że na dzisiaj wystarczy wrażeń — zamruczała, po czym liznęła go po policzku, chcąc dodać mu otuchy.
Uczeń szybko się rozchmurzył. No przecież!
— Masz rację! — odparł i chwycił mysz złapaną przez żanetę. Zwierzątko nadal pachniało dziwną istotą, a na jego futerku mogły pozostać jej ślady. Zaniesienie zdobyczy do obozu miało być dowodem na to, że to, co widzieli, było prawdziwe.
— Nieś ją za ogon — poleciła wojowniczka.
Uczeń szybko zmienił chwyt. Oboje odwrócili się w stronę obozu i ruszyli powolnym krokiem. Po chwili jednak Gąsienicowa Łapa przyspieszył, pełen nowej energii.
Pietruszkowa Błyskawica po raz ostatni obejrzała się przez ramię. Wśród koron drzew dostrzegła duże, żółte oczy, które świdrowały ją wzrokiem, sięgając aż do jej wnętrza. Nie przerwała kontaktu wzrokowego – aż w końcu istota zniknęła. Możliwe, że już na zawsze. A może jeszcze kiedyś ich drogi się skrzyżują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz