Wilczek nie pamiętała za wiele ze swoich pierwszych dni. Poród Jadowitej Żmii przebiegł bez większych problemów, zwłaszcza wyplucie na świat tej ostatniej, zdecydowanie najmniejszej kruszyny. Widocznie Mroczna Puszcza dała fizyczną siłę dwóm pierwszym kociakom, a dla najmłodszej żółtookiej zostały już tylko ochłapy. Koteczka, tak bardzo różniąca się postawą nie tylko od swojego rodzeństwa, ale i rodziców, nie zaprzątała sobie tym, jak na razie, swojej małej główki. Nie czuła też zazdrości, nawet gdy po raz piąty Mrok przyszpilała ją do ziemi, nie dając szans na oswobodzenie się i przejście do kontrataku, ona wciąż z zaangażowaniem zgadzała się na przepychanki i zabawy w jej towarzystwie. Najbardziej jednak lubiła berka; była w nim świetna, zawsze wszystkich doganiała. Cis nawet nie zdążył mrugnąć, a czarna kulka już skakała na niego i, mimo jego niezadowolenia, zaczynała dziarsko szarpać go za uszy. Wtedy zazwyczaj brat osuwał się w cień, mówiąc, że już nie ma ochoty spędzać z nimi czasu; trochę ją to denerwowało, nie rozumiała, dlaczego ktoś wolałby siedzieć samemu, zamiast brykać bez przerwy po kociarni. Do tego jednak często chętna była Mrok, której chęć popisania się przed rodzicami, wykorzystywała najmłodsza. Wiedziała, że zielonooka będzie chciała znów pokazać, jaka to ona nie jest silna, skacząc na grzbiet o wiele mniejszej Wilczki, napawając się jej piskami. Dopóki nikt nie krytykował jej słabości, oczywiście nikt poza opiewająca się siostrzyczką, nie czuła się z tym źle; wręcz przeciwnie, podobało jej się, że swoją przegraną sprawia jej przyjemność. Czuła, że nikt na tym nie traci; ona jest zadowolona, bo wygrała, a młodsza, bo miała z kim się bawić.
Najbardziej lubiła, jak do kociarni przychodził jej ojciec. Od samego początku mówiono jej, że rodzice są bardzo ważnymi członkami Klanu Wilka. Ba! Oni są członkami Sekty i czczą Mroczną Puszcze. Wilczka najpierw tylko udawała, że robi to na niej ogromne wrażenie, ale kiedy słyszała to któryś raz z rzędu, musiała uwierzyć. Niebieski Ogień był do tego zastępcą lidera! Czuła się ogromnie szczęśliwa, że jej rodzina jest taka ważna. Nawet sama Szakala Gwiazda czasami zaglądała do żłobka, zazwyczaj w towarzystwie właśnie swojej prawej łapy. Rozmawiali wtedy, głównie we trójkę, razem z ich matką, a do ich spraw wręcz pchała się Mrok. Denerwowało to żółtooką, gdyż to ciągłe zagadywanie nie pozwalało jej wbić się w dyskusję, w której tak bardzo chciałaby uczestniczyć, popytać o coś.
Było tak właśnie i teraz. W ten ciepły, choć wilgotny i deszczowy dzień, ze zroszonym mżawką futrem, weszła złota kotka, a za nią z ciężkim krokiem, ojciec kociąt. Żmija od razu wstała i oddała właściwy szacunek swej liderce, a po chwili z powrotem przysiadła. Starsze koty rozpoczęły dyskusje, której Wilczka bardzo chciała posłuchać; nawet nie interesowało ją, o czym dokładnie była, wystarczyło, że to właśnie oni ją prowadzili, to już budziło w niej ogromną ciekawość. Jeszcze moment wcześniej przepychała się z Mroczką, tarzały się w piasku. Dzięki swej zwinności i mniejszym rozmiarom żółtooka szybkim ruchem wyślizgnęła się spod łap siostry i wzięła długi sus w stronę dorosłych gości. Ta jednak zrobiłaby wszystko, by tylko nie oddawać komuś tej satysfakcji, którą daje bycie w centrum uwagi. Złapała ją za ogon, wbijając kiełki w puchatą kite. Wilk zapiszczała żałośnie i upadła plackiem na ziemie, co dało zielonookiej możliwość wyprzedzenia jej i pognania pod łapy matki. Najmłodsza koteczka podniosła zakurzoną mordkę i posłała zdenerwowane spojrzenie w stronę tej scenki. Od razu przeszła jaj ochota na uczestniczenie w niej. Wstała poobijana i nawet nie otrzepując się, zaczęła szukać wzrokiem swojego braciszka, który wiedziała, że nie będzie miał parcia do robienia z siebie głównej atrakcji w oczach Szakalej Gwiazdy czy tatka. Zobaczyła liliowego kocura siedzącego rogu kociarni. Przyglądał się tej grupie z zaciekawienie, jednak gdy tylko poczuł na sobie ślepia siostry, przeniósł uwagę na nią, a jego wzrok delikatnie zmiękł, widząc jej ubabraną pysk i pierś. Czarna powlokła się obok niego i ciężko siadła zaraz obok.
— Denerwuje mnie Mrok, wiesz? — wymamrotała pod nosem — Też bym czasami chciała sobie z nimi pogawędzić, a ona się pcha i gryzie mnie, dziabła mnie w ogon, widziałeś? Siostra z niej super, ale koleżanka co najwyżej do zniesienia.
<Cis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz