Ostatnio zauważyła także, że jej mentor rozmawiał o czymś z przywódcą. Miała nadzieję, że nie o przedłużeniu jej szkolenia. W końcu jest najstarszą uczennicą w klanie, co ani trochę jej nie odpowiadało. Uczyła się przecież otwierania krabów, co nie zawsze jej się udawało niestety. Lepiej jej szło z nawigacją w tunelach. Dzięki temu, że musiała uważać i dostosowywać się do jednego działającego ucha i oka, nieźle sobie radziła w półmroku i wąskich korytarzach. Co do wspinaczki na drzewa… wychodziło to różnie. Jej pazurki były ostre, więc wbicie się w drewno nie stanowiło dużego problemu. Gorzej było z podnoszeniem na nich ciężaru. Poza tym widziała tylko z jednej strony. Nierzadko skutkowało to uderzeniem głową o gałąź. Ale poza tym, szło jej całkiem znośnie. Przynajmniej ona tak myślała. Dlaczego więc musiałaby przedłużać szkolenie?
Odpowiedź nadeszła jakiś czas później. Właśnie przesiadywała w legowisku, kiedy usłyszała wezwanie przywódcy. Wstała więc i podeszła bliżej. Wódz stał na miejscu, z którego przemawiał. Czasami łapała się na tym, że myślała o urzędującej tam Aksamitnej, jednak szybko przypominała sobie, że ona została odsunięta od rządów. Przełknęła ślinę. Ona nie zrobiła tego chcący! To był wypadek! Cały czas się o to obwinia i boli ją, jak inni się na nią patrzą. Choć ostatnio ich spojrzenia nie były wrogie. Powiedziałaby bardziej, że ciekawskie.
- Świstakowa Łapo, podejdź proszę – oznajmił lider.
Pod kotką ugięły się łapy. Czyżby chciał ją ukarać? A może się dowiedział? Proszę, nie! Nie chce! Uczennica powoli podeszła przed przywódcę. Koty rozstępowały się przed nią. Czuła ich wzrok wypalający jej futro. Zrobiła coś źle? Wtedy zauważyła stojącego niedaleko mentora. Miał zadowolony wyraz pyska. Czyżby chodziło o… nagła myśl zalała jej umysł, zbyt piękna, żeby była prawdziwa. Kiwnął jej głową. Czyżby miała zostać wojowniczką?
Wtedy odezwał się lider.
- Ja, Srokoszowa Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moim walecznych przodków, aby spojrzeli na tą uczennicę. Trenowała pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu – spojrzał uważnie na kotkę. Świstakowa Łapa poczuła na sobie jego wzrok. – Polecam ją wam jako kolejnego wojownika. Świstakowa Łapo – zwrócił się do kotki – czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? – spytał.
Kotka przełknęła ślinę.
– Przysięgam – odpowiedziała. Zaraz dostanie swoje imię! Ciekawe jakie będzie!
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojowniczki. Świstakowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Półślepy Świstak. Klan Gwiazdy ceni twoją upartość i odwagę oraz wita cię jako nową wojowniczkę Klanu Klifu.
Nastała cisza. Kotka nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. On wiedział. Wiedział. Panika zaczęła zalewać jej umysł. To imię… jest przekleństwem. Blizną, która nigdy się nie zagoi.
- Półślepy Świstak – odezwały się okrzyki, najpierw niemrawo, potem jednak coraz głośniej. Kotka rozejrzała się po klanie. Koty miały na pyskach krzywe uśmiechy, mówiące, że jest dobrze. Ale nie jest dobrze. Kotka to wiedziała.
- Dlaczego…. – spytała cicho, a kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Nie chciała takiego imienia. Wolałaby wciąż mieć uczniowskie. Byle nie takie. Nie takie. Łapy się pod nią uginały, jakby miała zaraz zemdleć. W głowie huczało. Nie chce tego imienia! Nie takie chciała! Dlaczego tak się stało? Dlaczego jej imię odnosi się do jej oczu? Tak się starała, żeby tego nie zauważyli. I co? Teraz nawet jej imię będzie o tym przypominać. Nie takie powinna mieć.
[641 słów, otwieranie krabów, nawigacja w tunelach, wspinaczka na drzewa]
[Przyznano 28%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz