Posłał jej uśmieszek. No proszę, pani medyczka, która powinna grzać tyłek w starszyźnie zjawiła się, aby z nim porozmawiać. Normalnie zaszczyt. W sumie nie wiedzieli się dawno, chociaż żyli w jednym klanie. Kocica zajęta była ciągłym douczaniem swoich uczniów, których w swoim życiu miała sporo, ale żaden nie był godny, by zostać jej pomocną łapą. Pewnie teraz żałowała, że nie wybrała drogi wojownika. Miałaby przynajmniej na starość spokój.
— O tak. Są moim oczkiem w głowie — przyznał jej rację. — Piaszczysta Zamieć to takie dobre dziecko. Przypomina mi Piaskową Gwiazdę. Przez moment nawet miałem nadzieję, że to ona daje mi znak. Że powróciła... — widząc jej wzrok szybko dodał. — Ale nie martw się. To tylko moje starcze marzenia. Jest dobrym kotem i charakterem zdecydowanie różni się od swojej praprababci. A Lwia Paszcza... Mówię ci ta mała łachudra zawróciła mi w głowie, że hoho. Bardzo inteligentna cwaniara. Może nie powinienem mieć ulubieńców, ale jakbym miał wskazać kogoś to właśnie ją. No i Iskrząca Burza, kolejna dama, promyk rozświetlający mrok. Ziębi Trel naprawdę postarała się ich wychować na porządne koty. Aż jestem pełen uznania do jej pracy.
— Każde z nich to część naszej wielkiej rodziny, więc zależy mi na nich wszystkich, bez względu na to, jaką drogą wybiorą. Jednak muszę przyznać, że Piaszczysta Zamieć zwrócił szczególnie moją uwagę. To mądry kocur. Jestem pewna, że on i Iskra dużo osiągną w przyszłości. A Lew... cóż, masz rację, Lew jest cwana i przebiegła. Zupełnie jak ojciec.
Rozbawiło go to stwierdzenie, ale zgadzał się z nim całkowicie! Jego wnuczka była niezłym ziółkiem. Możliwe, że nie odziedziczyła tego po Leśnym Pożarze, a właśnie po nim. W końcu to on był tym istnym klanowym utrapieniem, którego nie dało się powstrzymać z uwagi na jego wybuchowy charakter. Może i Lew była spokojniejsza, ale kręciła za plecami liderki niczym on w swoich młodzieńczych latach.
— Tak, udały się pociechy — westchnął z zadowolonym pomrukiem. — Mam nadzieję, że dokonają wielkich czynów i zostaną zapamiętani po wsze czasy. No i oczywiście będą kontynuować nasz ród. Nigdy o tym nie myślałem, ale odkąd starość mnie dopadła i nic tylko leże, bo stawy już nie pozwalają mi na wiele, to powiem ci, że widok rozwijającego się nowego pokolenia, bardzo rozczula.
Przecież jego wnukowie niedawno byli tacy mali, a teraz? Teraz byli dorosłymi wojownikami! Jak ten czas pędził! Wystarczyło jedno mrugnięcie, aby dojrzeć ten przeskok.
Kocica uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa.
— Wiem, Żar, mam podobnie. Przyjemnie się patrzy, jak klan znowu rozkwita, a młodzi korzystają ze swojego dzieciństwa. Czasem przypominają mi się czasy, jak my dorastaliśmy. Tyle księżyców minęło... Tyle się zmieniło. I będzie się zmieniać długo po naszej śmierci.
— Święte słowa — przyznał jej rację.
Przez resztę popołudnia oddali się długiej dyskusji na błahe i nic nieznaczące sprawy, korzystając z tego, że było im to dane.
***
Wiśniowa Iskra zmarła nagle. Nie spodziewał się, że kuzynka zejdzie wcześniej od niego. Była wiekowa, szkoliła nowe pokolenie medyków, co na szczęście jej wyszło, chociaż przez długi czas miała do tego pecha, a mimo to dalej trwała przy swej roli. Nie chciała dołączyć do starszyzny i przejść na zasłużoną emeryturę. Czasem zastanawiał się czy w legowisku medyka nie wadziła z uwagi na swój wiek. Chociaż jak raz tam zajrzał to wydawało mu się, że kocica była sprawniejsza od niego! Uwijała się jak mysz, dawkując odpowiednie zioła swoim pacjentom. A teraz... teraz leżała martwa.
Oczywistym było, że przyszedł na czuwanie, pomimo tego, że chodzenie było dla niego prawdziwym utrapieniem. Ciągle coś mu strzykało, łapy miał zesztywniałe i czuł ból, który nakazywał mu posadzić tyłek na ziemi. Tęsknił za czasami, gdy mógł biegać i czuć wiatr w sierści. Teraz jedyne co mu pozostało to wegetować, póki babcia się o niego nie upomni i nie zabierze do siebie. Ta myśl koiła jego strapioną duszę. Ale wracając do kuzynki, to jakby śmiał odmówić przyjścia na jej ostatnie pożegnanie? Może i kiedyś się nie dogadywali, lecz starość w końcu ich do siebie zbliżyła. I chociaż nie płakał za nią, ponieważ wiedział, że jej czas w końcu i tak nadejdzie; sam także czuł w kościach, że i mu nie pozostało wiele czasu, tak serce go bolało.
— Żegnaj, Wiśniowa Iskro — zwrócił się do zmarłej, która niedługo miała zostać pochowana. — Pewnie się nie spotkamy po drugiej stronie, ale wiedz, że będę tęsknić.
Kiedy ceremonia pogrzebowa dobiegła końca, powrócił do legowiska starszych, z ulgą moszcząc się wygodnie na mchu. Niby przeszedł taki krótki dystans i trochę przesiedział nad ciałem zmarłej, a już czuł się znużony.
Żegnaj Wiśnia [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz