Czy było w porządku? To on powinien zadać to pytanie. Widział, że coś dręczyło jego siostrzyczkę. Nie wiedział jednak co. Czyżby się czymś martwiła? Przecież dostała naprawdę ładne imię. Chyba, że też jej nie odpowiadało, tak jak w przypadku Lwiej Paszczy? Ciężko mu było zrozumieć humorki swoich sióstr. Bycie jedynym kocurem w rodzinie; bo ojca oczywiście w to nie wliczał, było ciężkie.
— Tak. W porządku. Zobaczyłem po prostu, że nie śpisz i się zmartwiłem — wytłumaczył kotce, przytulając się do jej boku. — Coś się stało?
Ruda pokręciła z wolna głową, jakby zastanawiając się czy warto było go martwić. Ostatecznie stwierdziła, że to nic takiego, co nie ukoiło jego niepokoju. Nie mógł jej zajrzeć do głowy i dowiedzieć się przyczyny dręczących ją myśli. Dlatego też owinął ją ogonem i zasnęli razem, wtuleni w swoje boki.
***
Gdyby teraz pytanie rzucone przez siostrę padło, miałby jej do opowiedzenia prawdziwą, bogatą historię o tym, jak niesłusznie został ukarany. Różana Przełęcz odebrała mu jego wojownicze imię i zdegradowała do roli ucznia. To był cios w jego serce, zwłaszcza że matka się na nim zawiodła tak bardzo, że widok jej zdegustowanego pyska, jak gdyby już go nie kochała, rozrywał go na pół.
Nie potrafił już kryć swych łez, chociaż przez większość czasu robił dobrą minę do złej gry. Ale ile można było udawać? Każdy widział jego upokorzenie. Zawiódł i już nigdy nie zostanie liderem, nie gdy piętno kary związanej z degradacją wisiało nad nim niczym wyrok. Na dodatek dziadek odszedł z tego świata. Zostawił ich, a jego ciało spoczęło pod ziemią. I jak miał czuć szczęście i spokój, gdy świat wbijał w niego swoje szpilę?
— Piasku? — usłyszał głos Iskrzącej Burzy, która na szczęście nie została pociągnięta na dno razem z nim i Lew.
Dygotał w kącie legowiska uczniów, starając się uspokoić oddech i poukładać myśli. Ale im dłużej zastanawiał się nad tym jak zadośćuczynić swój błąd, tym nie znajdował żadnego wyjścia. Matka mu nigdy nie wybaczy. Widział jak specjalnie spędzała więcej czasu z Iskrzącą Burzą, ignorując go, jak gdyby kara jaką dostał nie była wystarczająca.
— Nie, odejdź — wydusił z siebie, szybko ocierając łapą łzy. Nie chciał, aby ruda widziała go w takim stanie. — Już nigdy nie zostanę liderem. Matka się mnie wyrzekła. Zawiodłem was. Przepraszam Iskierko. Teraz na twoich łapach spoczywa to brzemię. Mnie już nie wytypują na zastępcę, nie gdy przypomną sobie, że zostałem zdegradowany. Kto chciałby słuchać takiego lidera jak ja? Kogoś nieidealnego? To już koniec... I jeszcze dziadek... Zmarł widząc jakim jestem zawodem. Nie warto tracić na mnie czas...
<Iskierko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz