Dwójka uczniów przyszła do legowiska medyków, mówiąc, że Bożodrzewna Łapa coś sobie zrobiła. Medyczka szybko stwierdziła, że to tylko zwykłe zwichnięcie ogona. Nałożyła na zranione miejsce uczennicy maść z liści bzu, powiedziała, że to wszystko i żeby kotka przyszła niedługo.
- Nie możesz jeszcze wyłożyć jej legowiska żywokostem? – mruknął wtedy Judaszowcowa Łapa. Liściaste Futro spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Widzę, że jest go tam sporo. – wskazał na kupkę ciemnofioletowych korzeni.
- Uch, faktycznie, nie zauważyłam. – prędko obróciła się i poszła do legowiska uczniów, przeżuwając korzenie na papkę. Gdy dotarła, szybko i zręcznie wyścieliła posłanie kotki, następnie wróciła do legowiska medyków. Podczas drogi gwałtownie się zatrzymała, niemal potykając się o Judaszowcową Łapę. Ten spojrzał na nią obruszonym wzrokiem. – Przepraszam! Nie zauważyłam Cię! – miauknęła od razu.
- No to uważaj następnym razem. – pouczył ją kocur i już chciał odejść, kiedy Liściaste Futro go zatrzymała. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem. – No co?
- Skąd wiedziałeś do czego służy żywokost i jak wygląda? Znasz się na ziołach? – zapytała ciekawsko. Kolejny kot w jej otoczeniu, który nadawałby się na medyka? Super! Chociaż on pewnie wolałby być uczniem wojownika, skoro wybrał tą drogę. Jednak ona też na początku nie była medyczką.
- Widziałem kiedyś, jak Czereśniowa Gałązka używa tego zioła. To łatwe do zapamiętania. Zdziwiłem się, że nie zaproponowałaś tego od razu Bożodrzewnej Łapie. – miauknął, patrząc na nią z wyższością.
- Nie zauważyłam tych ziół, myślałam, że się już kończą, ale najwyraźniej ktoś był na zbieraniu. Właściwie ja też powinnam niedługo pójść, sprawdzić, czy coś jeszcze się trzyma w tym upale. Do zobaczenia, Judaszowcowa Łapo! – miauknęła z powrotem wchodząc do legowiska medyka i wracając do sortowania ziół.
***
Kilka dni później Bożodrzewna Łapa już się czuła dobrze, za to przyszła do niej Zielona Łapa z oparzeniem na grzbiecie przyprowadzona przez Judaszowcową Łapę. Widać było, że kocur nieźle zna się na ziołolecznictwie.
- Oparzyła się. – mruknął kocur. – Od słońca. – poinformował medyczkę, która tak naprawdę już dawno o tym wiedziała. Czy miał ją za jakąś niedołajdę? Przecież ona znała każde zioło, które istniało, każdą chorobę, która kiedykolwiek wystąpiła wśród jakiegokolwiek klanu. Zignorowała to jednak, zadowolona, że uczeń rozpoznał ranę. – Pokrzywa. – powiedział cicho, rozpoznając zioło, które medyczka podawała Zielonej Łapie.
- To duże oparzenie, pomożesz mi? – miauknęła do kocura. – Trzeba nałożyć papkę na ranę. – pouczyła i wzięła się do roboty.
- Wiem, co trzeba robić. – odparł Judaszowcowa Łapa i też zaczął pracować. Liściaste Futro cały czas patrzyła na niego kątem oka, jednak on sobie świetnie radził. Rozprowadzała maść równomiernie po całej powierzchni oparzenia i robił to delikatnie. Szybko skończyli i pożegnali się z Zieloną Łapą, której najwyraźniej przestał doskwierać ból.
***
Niedługo potem wyruszyła na zbieranie ziół. Czereśniowa Gałązka nakazała jej wziąć jakiegoś ucznia do pomocy, żeby niósł zioła. Dlatego Liściaste Futro podeszła do Judaszowcowej Łapy siedzącego przy stercie zdobyczy. Spojrzał na nią pytająco.
- Hej, jesteś zajęty? – przywitała się szybko. Kocur pokręcił głową. – Chciałbyś może pomóc mi w zbieraniu ziół?
Wyleczeni: Zielona Łapa
[470 słów]
<Judaszowcowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz