Zgromadzenie
To miało być ich drugie zebranie, jednak nikt nie spodziewał się, że zakończy się w ten sposób.
Jako jeden z pierwszych Poziomkowa Łapa wyszedł z legowiska uczniów, by następnie usiąść przy wyjściu z obozu, czekając, aż reszta kotów się zbierze.
Tym razem mentorka Pustułkowej Łapy nie szła na zgromadzenie, także znajdując się przy wyjściu z obozu, szukał wzrokiem Poziomkowej Łapy, by się go uczepić na czas trwania zgromadzenia, niczym rzep kociego ogona. Widząc skrawek płowego futra, lekko się uśmiechnął, czyli będzie mieć z kim rozmawiać. Niby miał też braci, jednak w sumie odkąd opuścili żłobek, to rzadko kiedy zamieniali więcej niż parę słów.
– Cześć Poziomkowa Łapo – zagaił, siadając obok kocura w oczekiwaniu na wymarsz.
— H-hej, co tam u ciebie? — odpowiedział niepewnie, a po wydaniu polecenia na wymarsz przez przywódcę, poczekał, aż jego kompan ruszy przodem. Po czym potruchtał za nim, kontynuując rozmowę.
– Całkiem dobrze, choć wciąż nie mogę uwierzyć, że już jesteśmy uczniami. Nie tak dawno temu gadaliśmy jeszcze w żłobku – odpowiedział, ruszając za grupą.
Choć minęło parę księżyców, to Poziomek nadal był tym nieśmiałym kocurem, jak dawniej.
– Jak ci idzie zostanie najlepszym wojownikiem? – spytał, przypominając kocurowi o pewnej rozmowie, gdy ten jeszcze jako Kremik ledwo co dołączył do Klanu Wilka.
W końcu dotarli na miejsce zgromadzeń. Czuł dobrze chłodną skalę pod łapami, a w uszach szum wody oraz niewielki gwar rozmów obecnych kotów. Ostatnie zgromadzenia czekoladowego kocura zakończyło się ciekawą dywagacją z dwiema kotkami.
— Lepiej niż myślałem. — Uśmiechnął się delikatnie i uciekł wzrokiem gdzieś w bok. — Wiesz, pewnie jakbyś mi wtedy tego nie powiedział, szłoby mi dużo gorzej. — W końcu to Pustułkowa Łapa powiedział, że nawet on, mały i wątły, ma szansę zostać najlepszym z wojowników. — Kosaćcowa Grzywa jest czasem nieznośny, ale to dobry kocur. Podobno niedługo ma nauczyć mnie czegoś super. A jak z tym u ciebie?
— Klan Wilka rośnie w siłę z każdym dniem. Niedawno w szeregi wojowników wstąpiła Dyniowa Skórka, natomiast legowisku uczniów zasilili Kocankowa Łapa i Pszczela Łapa. Nasz stos zwierzyny jest równie pełny, co żłobek, w którym robi się tylko ciaśniej — oświadczył krótko i zwięźle Nikła Gwiazda.
– Wystarczy dobra motywacja – oznajmił z lekkim uśmiechem, ignorując przemowy przywódców. Jego własna motywacja jakiś czas temu zmieniła się w chorą ambicję i samokrytykę, która powoli wyniszczają go od środka. – U mnie? Dobrze, Mroczna Wizja jest wbrew pozorom bardzo wspierającą mentorką – odpowiedział, prowadząc ich bardziej na kraniec skały, gdzie przebywało mniej kotów. Czując jednak nagle deszcz na swoim czekoladowym futrze, zrobił dwa, trzy kroki w stronę innych, woląc nie ryzykować wpadnięcie do wody.
— C-co powinniśmy zrobić? — Spojrzał na Pustułkę, szukając w nim wskazówek na nagłą zmianę pogody.
– Teraz? Najlepiej, by nic nas w łeb nie trafiło oraz byśmy nie znaleźli się nagle w wodzie – odpowiedział, ignorując zamieszanie między innymi kotami. Był dość spokojny jak na takie warunki pogodowe, jednak wiedział, że Poziomkowa Łapa też wtedy będzie spokojny.
– O-okej…
– Takiego zgromadzenia to żadne z nas się nie spodziewało – miauknął, nachylając się w stronę kocura, by ten mógł go usłyszeć. Koniec Pory Zielonych Liści i to z takim przytupem, choć może to też przodkowie, lecz na poprzednim zgromadzeniu mieli gdzieś bijatykę między dwoma kotami.
— Racja, nikt się tego nie spodziewał. — Podkurczył ogon i położył uszy, chciał zminimalizować powierzchnię, jaka może zostać zaatakowana przez opady. — M-może nie musi to być nic złego? Może teraz popada, ale Pora Opadających Liści i Nagich Drzew będą bardziej łaskawe?
Nagle na wyspie pojawił się intruz, niosąc w pysku głowę ucznia z innego klanu, Pustułka nie reagował na to zbytnio, dopóki nie zrobiło się takie zamieszanie, że nie dało się normalnie porozmawiać, a przywódcy zaczęli wydawać rozkazy kotom z własnego klanu
— Otoczyć ich i zablokować wyjście z wyspy!
Słysząc słowa Nikłej Gwiazdy, od razu ruszył do obcych, zostawiając Poziomka samego. Na nim czyn obcych nie robił zbytnio wrażenia, w końcu od kociaka był karmiony wiarą w Mroczną Puszczę, a on sam był dzieckiem kultu, jego narodziny były dla sprawy.
Cały najeżony zagrodził drogę grupie obcych kotów, które zakłóciły zgromadzenie. Sam w końcu jednak rzucił się na kreaturę, choć panował taki zamęt, że nie zdziwiłby się, gdyby oberwał od kogoś pazurami. Jednak był gotowy na tę ewentualność, ważne, by przodkowie widzieli, jak się stara zostać najlepszym wojownikiem. Że jest w stanie wszystko poświęcić dla jednego celu. Zabili intruza.
Niemal cały był we krwi, podobnie jak inne koty, które rzuciły się na obcą. Nie myśląc o swoim wyglądzie, wrócił do Poziomkowej Łapy, tworząc za sobą niewielką ścieżkę posoki. Był niewzruszony tym zajściem, choć innymi kotami to dogłębnie wstrząsnęło.
Co za ironia, jego potrafi wyniszczyć jakaś chora ambicja i głos samokrytyki, a taką masakrę przyjmuje na spokojnie, jakby takie widoki były dla niego codziennością. W sumie były, bo przecież tak kończy każda zwierzyna złapana i zjedzona przez kota.
<Poziomkowa Łapo?>
[783 słowa]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz