... Mógł już spokojnie stwierdzić, że absolutnie nie cierpiał umacniać trzcinowych ścian. Jasne, samo zajęcie nie było najgorsze — ale zawsze, zawsze przy zaporze spotykał Kolcolistne Kwiecie, gotowego do opowiedzenia mu kolejnych jakże pasjonujących historii z lat młodości. Tej pierwszej, to znaczy. Obecnie bowiem przeżywał drugą. Przynajmniej tak to brzmiało...
Tym razem jednak poza nad wyraz gadatliwym, ale jednak poczciwym kocurem, przyłączył się do niego ktoś inny. Śnieżna Mordka, we własnej osobie! Dodatkowo, próbowała z nim rozmawiać.
— Czy z ogrodem wszystko w porządku, Lulkowe Ziele? Dlatego jesteście tutaj? — spytała tym swoim niewinnym, przesłodzonym głosikiem. Prawie uwierzył w jej dobre intencje.
Pokręcił tylko głową, powściągliwie. Nie wiedział, co bardziej uwierało go pod grubą warstwą jego futra — jej irytujące, głupiutkie pytania czy fakt, że brzmiał obecnie tak zgryźliwie i okropnie jak Żmijowiec, kiedy ktoś był w czymś od niego lepszy.
A to mu się podobało jeszcze mniej niż perspektywa spędzenia calutkiego dnia ze srebrną tuż obok. Kochał brata, ale bez przesady. Doskonale wiedział, że ten był paskudą. Pewnie dlatego tak chętnie o nim plotkowano...
Przełknął więc swoją głupią, urażoną dumę i westchnął ciężko. Był taki dziecinny... I pomyśleć, że to wszystko tylko przez to, że jego siostra wolała spędzać czas z nią, a nie z nim! Doprawdy, śmiechu warte... Nie, dalej bolało, nieważne, jak sobie tego nie racjonalizował. Bo co miała srebrna, czego nie miał on?
Od razu, gdy zadał sobie w myślach to pytanie, odpowiedzi uderzyły go jak potopowa fala. Cóż, mógł ich wymienić... sporo. Zaczynając na charyzmie, a kończąc na... tych wszystkich rzeczach, w których zapewne była lepsza, z uwagi na bycie kotką. Przynajmniej to mówiły mu słowa Wężyny...
Musiał więc po prostu... stać się lepszy. Bardziej jak Śnieżka Mordka. Wtedy, być może, udałoby mu się nie stracić relacji z Rosiczką. Mogło to brzmieć żałośnie, ale siostra była naprawdę ważnym elementem jego życia. Czuł, że jako jedyna z rodziny potrafiła go zrozumieć, pomóc, bez oceniania. Była powierniczką. Zawsze mógł jej ufać. Zawsze tu... była, po prostu. Przez zaciśnięte zęby wydusił więc z siebie coś na początek tej suchej konwersacji...
— Chyba się zaprzyjaźniłaś z Rosiczką, co nie? — zapytał jakby od niechcenia. Udawał nonszalanckiego, nakładając błoto i grubsze gałęzie, wciąż pracując nad umocnieniem trzcinianych zapór. Czy to działało? Niezbyt, ale nie zdawał sobie z tego sprawy i dalej ugniatał glinę tak, aby móc użyć jej w formie spoiwa. Chyba nigdy nie miał z nią do czynienia teraz, co podczas tej odbudowy... Ale była całkiem przyjemna w obsłudze.
Przekierował wzrok na Śnieżną Mordkę po kilku uderzeniach serca, aby wypadło to bardziej naturalnie. Ta jedynie spojrzała na niego, zdziwiona i uniosła brew do góry, na chwilę wstrzymując pracę. Mógłby jednak przysiąc, że wyglądała na trochę zakłopotaną. Zbył to jednak zupełnie, oczekując na jej odpowiedź.
— Już jakiś czas temu. Czemu pytasz? — odparła, wyraźnie zdziwiona — Przyjaźnię się też z Wężynką.
— Ale nie przesiadujesz z nią tyle... — zaoponował, zanim zdążył ugryźć się w język. Super.
— A co to ma do rzeczy? — Przekręciła łebek w bok, otrzepując łapki z błota. Część z niego poleciała na futerko Lulka, ale niewiele to zmieniło w jego ogólnej prezencji.
— Nic — rzekł prędko, wpatrując się z powrotem w ścianę, jak gdyby była najciekawszą rzeczą na świecie. Och, tak, jak on kochał przyklejać do niej te gałęzie...
— Ewidentnie jednak coś! — zaśmiała się.
— Nieprawda. Po prostu... Musicie mieć dużo wspólnych tematów, nie? Obie jesteście kotkami i w ogóle...
Srebrna wyglądała na jeszcze bardziej zaskoczoną niż wcześniej. Odchrząknęła cicho, wracając do pracy.
— Cokolwiek to znaczy?... Chyba za dużo czasu spędzasz z roślinami, wiesz? — powiedziała troskliwie, a ogrodnik niemal poczuł, jak skóra pod futrem zajęła mu się płomieniami. Kompromitacja! — Rozmawiamy dużo, bo obie lubimy tworzyć rzeczy. Co nasza płeć ma z tym do czynienia?...
Położył uszy po sobie. Oczywiście. Śnieżna Mordka byłaby dużo lepszą kompanką od niego nawet, gdyby jak on była... kocurem. A on byłby gorszy, nawet będąc kotką. To nic nie zmieniało. Wężyna się myliła. Opuścił łebek w dół, cicho wzdychając.
— Hej, nie chciałam być niemiła! — miauknęła od razu, klepiąc go po plecach ubłoconą łapą — Jesteś trochę dziwny, ale w sumie to... em, chyba słodkie? Wszyscy jesteście dziwni i to jest fajne. W każdym razie, nie maż się! Kocurom nie przystoi... Kotki wolą twardzieli.
Wzdrygnął się, słysząc jej słowa, po czym już się nie odezwał. Czy naprawdę każdy musiał mu to mówić? Może on... taki był. I tyle. Czy to go czyniło nie-kocurem? To chyba w takim razie dobrze, bo... nie chciał być kocurem? Cokolwiek to znaczyło. Nie wiedział. Chciał być kotką?
Najchętniej zostałby roślinką, o, takim lulkiem. I rósłby sobie spokojnie, bez wszystkich tych irytujących pyszczków, mówiących mu irytujące rzeczy i ogólnie będących irytującymi! Bez słowa wrócił więc do pracy, znacznie przyspieszając ruchy, przesuwając się bardziej w stronę Kolcolistnego Kwiecia, pomagając starszemu z noszeniem cięższych gałęzi. Następnie skupił się po prostu na dokładnym rozrobieniu gliny. Nie chciał znowu spotkać wzroku Śnieżnej Mordki. Już nawet... nie był zazdrosny, po prostu go zirytowała. Jak zwykle.
Rozprowadzał więc błoto po całej konstrukcji, nucąc coś i ignorując pogawędkę rozgrywającą się między niebieskim kocurem a młodą wojowniczką. Jak zwykle.
- wzmocnienie trzcinowych ścian
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Znajdki w Klanie Wilka!
(dwa wolne miejsca!)
28 lipca 2025
Od Lulkowego Ziela
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz