– Przepraszam, nie powinno tak być, ja...
– Nie przepraszaj – przerwał mu Krwawnik. Stokrotka podniosło lekko głowę i spojrzało w jego brązowe oczy. – Co się stało? – zapytał samotnik, a Bajka zaczęło opowiadać wszystko co ostatnio działo się w Klanie Burzy. Całą sytuację, która miała miejsce w Grocie Pamięci, swoje przemyślenia, ale też kolejne zmartwienia, a co było najważniejsze, śmierć Margaretkowego Zmierzchu. Krwawnik uważnie słuchał, co jakiś czas odzywając się i cicho wspierając we wszystkim rudego kota. Stokrotka miało wrażenie, że kocur rozumie, a przynajmniej się stara. Pierwszy raz od dawna czuło się po prostu wysłuchane, a nie od razu oceniane. A już zaraz to wszystko miało odejść w niepamięć, wraz z tym tajemniczym włóczęgą, który to wyruszy w dalszą podróż.
– A w dodatku niedługo ty... – urwało, nie chcąc już nawet tego mówić. Mimo tego, że obydwoje wiedzieli o tym od samego początku, wizja ta z każdym spotkaniem była tylko coraz straszniejsza. Kocur spuścił głowę i westchnął cicho.
– Margaretka była moją siostrą – ciągnęło Stokrotka. – Lepszej mieć się nie dało, a teraz już nigdy j-jej nie zobaczę... Nie chcę stracić też c-ciebie!
– Twoja siostra musiała być wspaniałą osobą... Naprawdę wiele dla ciebie znaczyła – mruknął kocur i chcąc jakoś pocieszyć kota, otarł się lekko o jego bok. – A co do mnie, nie stracisz mnie. Tak samo jak nie straciłeś twojej siostry w pełni. Ja wiem, że to nie to samo, ale... Wiele osób żyje w naszych sercach dzięki wspomnienią. I to one sprawiają, że nawet zmarli wracają do życia – powiedział cicho. – Spotkajmy się tu jutro, chwilę przed zachodem słońca – zaproponował na koniec i spojrzał w oczy Bajki.
***
Gdy tylko wstało słońce, Bajkowa Stokrotka przypomniało sobie o słowach Krwawnika. O jego propozycji spotkania, ale też o słowach dotyczących wspomnień. Czy naprawdę umiały one tak ożywać? Niezależnie od tego, czy była to prawda czy fałsz, na razie nawet one były dla Bajki zbyt bolesne. Przypominały o szarej rzeczywistości.
Powoli przemierzało znajome wrzosowisko, wzrokiem już szukając sylwetki samotnika. Przyszedł czas ich spotkania. Podeszło do samej granicy, rozglądając się na boki i wtedy go zobaczyło. Krwawnik powoli szedł w jego stronę, w pysku trzymając jeden kwiat, może właśnie stokrotkę? Gdy był już przy rudym, powoli włożył kwiat za jego ucho, uśmiechając się przy tym niepewnie.
– To dla ciebie – mruknął cicho Krwawnik. – A teraz zamknij oczy i mi zaufaj, dobrze? – zapytał, a gdy tylko Stokrotka się zgodziło, on położył ogon na jego barku i powoli zaprowadził w pewne miejsce. Bajka nie wiedziało, gdzie idą, gdy miało zamknięte oczy najbardziej liczyło się dla niego pilnowanie łap, by przypadkiem w nic nie uderzyć. W końcu jednak dotarli i strach o swoje łapy minął. Samotnik zabrał swój ogon, pozwalając Bajce otworzyć oczy. Rude niepewnie wykonało polecenie i wtedy jego serce zabiło odrobinę szybciej. Promienie zachodzącego słońca świeciły prosto na ich dwójkę, a sam widok wręcz zapierał dech w piersiach. Na twarzy Stokrotki dopiero po chwili pojawił się uśmiech, pierwszy raz od dawna, od śmierci siostry. A to wszystko za sprawą zachodu słońca i to jeszcze takigo pięknego i to jeszcze z... Rude odwróciło głowę w stronę stojącego obok Krwawnika.
– Ja... To... To jest piękne! – powiedziało, na początku trochę mieszając się we własnych słowach.
– Miło mi to słyszeć, bo wiesz... – zaczął kocur, przyciągając tym samym uwagę Bajki. – Bajkowa Stokrotko, podróżuje od dawna i byłem już naprawdę w dużej ilości miejsc – zaczął cicho, jednak z każdym uderzeniem serca mogło odnieść się wrażenie, że bury staje się pewniejszy. – Poznałem wiele kotów, za wieloma tęsknię do dziś, jednak to ty jesteś kimś o kim nie zapomnę nigdy. W całym swoim życiu nie spotkałem nikogo... Po prostu tak wyjątkowego jak ty. I naprawdę cieszę się, że zostałem tu, akurat tutaj, chwilę dłużej. I tym właśnie zachodem słońca chciałem ci podziękować za każdą rozmowę, za spędzony wspólnie czas – powiedział w końcu, a jego pysk momentalnie zmienił odcień na bardziej czerwony. Bajkowa Stokrotka zamilkło, wpatrując się w samotnika. W jego głowie pojawiło się sporo myśl, a serce zaczęło bić mocniej. Otworzyło pysk, by coś powiedzieć, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Kocur przekrzywił lekko głowę, nie rozumiejąc zamiarów Stokrotki. Podczas kolejnej próby wydobycia z gardła głosu, Krwawnik po prostu się zaśmiał, tworząc uśmiech na pysku Stokrotki.
– Nie śmiej się ze mnie!
– Ale teraz możesz mówić – odparł zadowolony, jednak po chwili to wszystko zniknęło, znów pokazując to zdenerwowanie i stres, który ewidentnie towarzyszył kocurowi w całej tej akcji, którą przygotował.
– Ja nie wiem co powiedzieć... – wyznało Bajka. Nastała chwila ciszy. Krwawnik powoli zbliżył się do rudego i przyłożył czoło do jego czoła.
– Mów prosto z serca – szepnął cicho. Rude wzięło głębszy oddech.
– Jesteś niesamowity. Ja nigdy nie myślałom, że... Po prostu spotka mnie coś takiego. Pozwoliłeś mi uwierzyć, że mogę walczyć o swoje marzenia – powiedziało cicho. – Ja chciałobym wyruszyć z tobą – mruknęło, obserwując zmiany emocji na twarzy kocura.
– Naprawdę? – zapytał, a gdy tylko Bajka pokiwało głową, bury ze szczerym uśmiechem przytulił się do niego. – Kocham cię Bajko, tak bardzo! – wyznał.
– Ja ciebie też Krwawniku – te słowa poniosły się po okolicy, zostając w pamięci obu kotów, odebrane jako mała przysięga. Przysięga miłości, ale też spełnienia marzeń, które od dawna były w umyśle młodego kota.
***
– Muszę z wami porozmawiać – oznajmiło Bajka, gdy tylko udało mu się zgromadzić całe rodzeństwo razem. Lilia i Płomyk siedzieli w pewnej odległości od siebie, nikt z nich nie podniósł głowy na słowa ich rodzeństwa.
– Ma to związek z twoim nietypowym zachowaniem od dłuższego czasu, tak? – zapytała nagle słabo Pajęcza Lilia, na co rude niepewnie kiwnęło głową.
– Ja wiem, że to może być... Niespodziewane. Zwłaszcza teraz. Ale nie mogę już zwlekać, za długo mi to zajęło – wzięło głębszy oddech i zamilkło na chwilę. – Ja nie pasuje tutaj.
– Co masz na myśli?
– Klan Burzy to nie miejsce dla mnie... I ja nie czuje się tu dobrze, nie mogę być tu s-sobą – wyznało. Nastała cisza, przerwana tylko szumem wiatru i szybszym biciem serca, które jednak słyszało tylko Stokrotka. – Nie czuję tego od teraz tylko od... Naprawdę bardzo dawna – ciągnęło, starając się ostrożnie dobierać słowa. – I mimo starań, to uczucie nie odchodzi, a z księżyca na księżyc robi się tylko coraz silniejsze. Ja nie nadaje się do życia w klanie, nie czuje się tu dobrze dlatego...
– Chcesz odejść? – przerwał nagle Płomienny Ryk i spojrzał w oczy Stokrotki. Lilia również wbijała swój wzrok w kota, wywołując u niego lekki stres. Oboje wyczekiwali odpowiedzi, od której to zależał dalszy przebieg tej rozmowy, a może i ich dalsze życie w Klanie Burzy?
– Tak – odezwało się w końcu Stokrotka. – Chcę opuścić Klan Burzy.
– Skąd niby ta decyzja? – zapytał ostro brat, a gdy już miał uzyskać odpowiedź, zaczął mówić dalej. – To jest twój dom, twoja rodzina! Naprawdę twój ród jest dla ciebie tak nie ważny? Przecież to tu się wychowałaś! – syknął, a słowa te trafiły prosto w serce Bajki. Rude cofnęło się odrobinę, starając się nie pokazać, jak te słowa go zabolały.
– Rodzina jest dla mnie ważna, powinieneś już o tym wiedzieć, ale to ta sama rodzina mówiła, że chcą dla nas jak najlepiej. Dla ciebie oznacza to to, co masz teraz, dla mnie to opuszczenie klanu i po tylu księżycach przestanie być tą damą, do czego mnie zmuszali odkąd tylko pamiętam! – powiedziało nieco ostrzej niż zamierzało. – Chcieli dla nas jak najlepiej... Dla mnie oznacza to wolność, której niestety nie mogę tu uzyskać – oznajmiło.
– Tu jest twój dom!
– Wiem i kocham go, ale nie jestem w stanie też zmusić się do ignorowania tego, co czuje. Nie zawsze przygoda, którą przeżywasz zaczyna i kończy się w domu. Czasem dom to tylko początek czegoś większego – wyjaśniło i wzięło głębszy oddech. – Kocham Klan Burzy. Kocham was. Kocham moją rodzinę, jednak kocham też kogoś, kto pomógł mi zrozumieć moje własne odczucia. I akurat ty Płomienny Ryku powinieneś zrozumieć to najbardziej, prawda? – mruknęło, nawiązując do obecnej partnerki jego brata, również byłej samotniczki. Kocur syknął coś cicho pod nosem, odwracając swój wzrok od Bajki. Rude zrobiło to samo, skupiając się teraz na Pajęczej Lilii. Było widać, jak kotka stara się powstrzymać łzy. Niedawno zmarła jej siostra, a teraz kolejny członek rodziny wychodzi z informacją odejścia z rodzinnego klanu. Stokrotka podeszło powoli do siostry i przytuliło ją. Po chwili łzy zaczęły płynąć również po jego policzkach.
– Gdybyśmy dowiedzieli się wcześniej, to byłoby inaczej...
– Nie. Nawet gdybyście wiedzieli, nie bylibyście w stanie niczego zmienić – wytłumaczyło cicho Bajka, chwilę później wycierając swoje oczy. Odsunęło się od siostry, uśmiechając się do niej słabo. – Pamiętasz jak pytałom się ciebie, o to, co może znajdować się poza granicami klanu? – zapytało Lilię, a kotka kiwnęła głową.
– Na pewno jest tam wiele niebezpieczeństw – odparła Lilia, dokładnie to samo, co podczas tamtej rozmowy.
***
Jego ostatnie słowa wypowiedziane do rodzeństwa, to było "kocham was". Nawet do Płomiennego Ryku, który ewidentnie nie był zadowolony z decyzji rudego. Jednak ono nie zamierzało zmienić zdania.
Przemierzało znajome wrzosowisko, jego dom przez tyle księżyców. W głowie widziało różne obrazy, wspomnienia związane z całym Klanem Burzy. Mijało miejsca, gdzie odbywały się jego pierwsze treningi. Kamiennych Strażników, to magiczne miejsce, najlepsze na całym terenie Klanu Burzy. Przypominało sobie te wszystkie rzeczy, które spotkały go w klanie. Swoje relacje z innymi. Zabawy z rodzeństwem. Rozmowy z matką. Pierwsze poznanie Ogień, jedynej przyjaciółki. Ale też to ostatnie spotkanie z nią, które odbyło się tego dnia i jej słowa "przecież lepiej jest żyć w bezpiecznym klanie niż u brudnych samotników". Mimo to kotka nie mogła decydować za Stokrotkę i się z nim pożegnała... Na zawsze? To było ich ostatnie spotkanie? Łzy znów pojawiły się w kącikach oczu Bajki, jednak kot nie był w stanie stwierdzić, czy były one spowodowane emocjami, czy może wiatrem, wiejącym prosto w jego pysk podczas biegu.
– Krwawniku! – krzyknęło na widok samotnika, który stał na granicy. Szybko podbiegło do niego i przytuliło się.
– Gotów? – zapytał kocur. Bajka kiwnęło głową, jednak wtedy się zatrzymało. Odwróciło się jeszcze raz w stronę Klanu Burzy.
– Wiesz, miałeś rację. Te wspomnienia będą we mnie żyć. Ponieważ nigdy nie zapomnę o moim domu i mojej rodzinie – powiedziało cicho, z czułym uśmiechem na pysku. Rozglądało się jeszcze chwilę, jakby chciało zapamiętać każdy chociaż najmniejszy szczegół tego krajobrazu. Tak znanego krajobrazu. – Żegnaj Klanie Burzy. Nigdy cię nie zapomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz