Dzień był długi, bardziej niż powinien. Już od rana powietrze było lepkie, przytłumione, jakby las zawiesił się w bezruchu i czekał na coś, co nie nadchodziło. Rysi Trop nie przepadała za takimi porankami – zbyt cichymi, zbyt gęstymi od niezadanych pytań. Słońce stało nisko i rozlewało się szerokimi smugami po poszyciu, rzucając plamy światła między liście, które nie drżały nawet pod najlżejszym podmuchem wiatru. Wyszła z obozu jako jedna z pierwszych. Patrol nie był liczny, ot zwykła trójka: ona, Sowi Zmierzch i Jaskółcze Ziele. Mieli sprawdzić granicę z Klanem Burzy, ale wszystko tam od tygodni pozostawało bez zmian. Rysi Trop znała tę ścieżkę niemal na pamięć – każdą kępę mchu, każde przewrócone drzewo, każdy zapach, który powinien niepokoić, a którego nigdy nie było. W milczeniu podążali wzdłuż starego rowu, słuchając świergotu drozdów, które ignorowały obecność trzech dorosłych kotów w pełni sił. Nikt nie miał ochoty na rozmowę. Sowi Zmierzch zbyt długo już unikał jej spojrzenia od dnia, w którym zapytała go o siostrę. Jaskółcze Ziele po prostu nie była rozmowna – zawsze powściągliwa, rzadko dzieliła się czymkolwiek poza obowiązkiem. Rysi Trop, choć zazwyczaj pierwsza do tego, by wpatrzyć się w świat i znaleźć w nim coś wartego opowiedzenia, tym razem nie powiedziała nic.
Kiedy wracali, było południe. Obóz tętnił życiem, choć w sposób, który tylko pogłębił w niej wrażenie obcości. Kocięta biegały z liśćmi, młodzi wojownicy ćwiczyli przewroty na miękkiej ziemi, a starszyzna drzemała w cieniu ciernistego krzaka. Nikła Gwiazda rozmawiał z Lodowym Omenem przy wejściu do nory przywódcy, a ich głosy były ciche, zbyt ciche, by nie wzbudzać podejrzeń. Rysi Trop nie zatrzymała się. Przeszła obok, rzucając krótkie „raport z patrolu” w stronę Jaskółczego Ziela, która skinęła głową i zniknęła między posłaniami. Musiała wyjść. Choćby tylko na chwilę. Nie, żeby nie czuła się częścią klanu. Wręcz przeciwnie – czuła się nim do szpiku kości. Wychowana w zasadach, oddana obowiązkowi, przywiązana do ziemi, na której się urodziła. Ale dziś coś w niej narosło, coś dusznego, co nie pozwalało jej oddychać pełną piersią wśród tych wszystkich znajomych pysków, które znały ją tylko jako silną, opanowaną i zawsze gotową wojowniczkę. Szła powoli, ale z zamiarem. Przeszła przez Cierniste Drzewo, a potem skręciła ku strumieniowi, który latem zmieniał się w zaledwie błyszczącą smugę wśród kamieni. Usiadła przy nim, pozwalając, by brązowe oczy objęły krajobraz, który widziała tysiące razy, ale nigdy nie tak, jak teraz – z lekkim drżeniem łap i napięciem gdzieś między łopatkami. To tam znalazła ją Prążkowa Kita
— Nie jesteś na popołudniowym patrolu? — zapytała, ale bez cienia wyrzutu. Rysi Trop spojrzała na niego kątem oka, a potem przeniosła wzrok z powrotem na wodę.
— Zamieniłem się z Gąsiorkowym Trzepotem. Miał kłopoty z łapą. — Prążkowa Kita odpowiedział od razu. Usiadł obok, zachowując dystans. Nie próbował jej dotknąć, nie próbował zbliżyć się bardziej, niż było trzeba. Rysi Trop ceniła to w nim najbardziej – że wiedział, kiedy milczenie było ważniejsze niż jakiekolwiek słowo. Po chwili jednak powiedział:
— Jak idzie ci trening z Warczącą Łapą? — Rysi Trop nie zareagowała od razu. Spojrzała tylko w wodę. W tym sezonie Warcząca Łapa miał zbyt dużo kłopotów, zbyt wiele skoków, które kończyły się niepowodzeniem, zbyt wiele błędów, za które nikt go nie ganił. Spokojny i milczący, przypominał jej siebie z czasów, gdy wszystko wydawało się większe niż ona.
— Nie wiem, czy się nadaję — powiedziała cicho, choć nie miała wątpliwości, że to nieprawda.
— Nadajesz się — odpowiedział liliowy kocur. — Tylko się boisz — dokończył.
Rysi Trop odwróciła głowę, spoglądając na starszgo wojownika. Ich spojrzenia skrzyżowały się na moment. A potem spuściła wzrok.
— Czasami mam wrażenie, że wszystko w środku się przesunęło. Jakby nie pasowało już do reszty świata. Jakby moje łapy wiedziały, co robić, ale głowa nie nadążała. Jakby... — urwała. — Jakby czegoś mi brakowało, a ja nie umiem tego nazwać.
Prążek skinął głową.
— To nie jest coś, co da się szybko nazwać. Ale z czasem, jeśli nie zrezygnujesz, znajdziesz nazwę. I może nie będzie piękna. Może nie będzie nawet dobra. Ale będzie twoja.
Przez chwilę słuchali tylko wody. A potem wstali i ruszyli powoli w stronę obozu. Nie działo się nic wielkiego. Żadna wojna, żadna śmierć, żadne olśnienie. Tylko dzień. Tylko zmęczenie. Tylko decyzja, że jutro znowu stanie na granicy, znowu wskaże uczniowi jak przemykać pod wiatrem, znowu zje kilka kęsów mięsa i znowu nie powie wszystkiego, co czuje. Ale może to właśnie znaczyło być wojowniczką. Nie bohaterką. Nie legendą. Tylko kimś, kto wraca — mimo wszystko.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Znajdki w Klanie Wilka!
(dwa wolne miejsca!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz