Kiedy oboje stanęli przed obliczem lidera w Skruszonym Drzewie, kremowy poręczył za dymnego, doszukując się w jego powrocie na tereny Klanu Burzy woli gwiezdnych wojowników. To nie mógł być przypadek! Wierzył w to, że być może jakiś gwiezdny byt stwierdził, że Perseusz przyda się w Klanie Burzy. Niemal natychmiast po wysłuchaniu bratanka partnerki lider zwołał zebranie klanu, aby nadać uczniowskie miano nowo przybyłemu samotnikowi, który miał się szkolić na wojownika. No właśnie, miał się szkolić na wojownika, a nie przewodnika. Gdy Królicza Gwiazda wymówił imię Słonecznego Fragmentu jako mentora Burzowej Łapy podczas ceremonii ucznia, niepewnie wystąpił naprzód. Dopiero sam był jeszcze nie tak dawno uczniem, a teraz miał nauczać. W dodatku starszego od siebie kocura! Czy był na to gotowy?
Na całe szczęście Perseusz został wcześniej uprzedzony o tym, jak wygląda przebieg ceremonii, więc udało się ją przejść bez popełnia gafy. Mimo tego, gdy zetknęli się nosami, aby przypieczętować ceremonię, kocur szepnął do mentora, że ta cała ceremonia wygląda, jakby zostali partnerami. Słoneczny Fragment gryzł się w język, aby się nie roześmiać i nie zganić kocura za durne komentarze. Później go za to złaja! Chociaż kto wie, może faktycznie w oczach kotów z miasta jedna z klanowych ceremonii wyglądała jak przypieczętowanie związku przez koty żyjące w Betonowym Świecie. Tyle, że Wielenia Łapa się nie skarżyła, przynajmniej Słoneczny Fragment nic o tym nie wiedział. Tak samo inne koty, które przywędrowały z miasta. Perseusz musiał go po prostu wkręcać, prawda?
– Skąd wiedziałeś jak mam na imię? – zapytał Burzowa Łapa, po tym, gdy stanęli przed Upadłym Potworem. – Jestem pewien, że ci nie powiedziałem, jak się nazywam.
– Jesteś pewny? – Zmarszczył lekko brew, nie decydując się wyjawić, że wiatr mu to zdradził. Jeszcze by uznał go za szaleńca!
– Teraz to sam nie wiem. – Westchnął. – Jeśli tak, to doceniam fakt, że je zapamiętałeś. Musiałeś o mnie myśleć przez ten cały czas!
– Chciałabyś. Po prostu masz na imię, jak jeden z Gwiazdozbiórów. Łatwe do zapamiętania, jeśli oczywiście posiada się wiedzę o gwiazdach i niebie. – W spojrzeniu byłego samotnika krył się swego rodzaju podziw, jednak nie skomentował odpowiedzi Słonecznego Fragmentu. – A tak między nami... – Ściszył głos, w obawie, że ktoś mógłby ich podsłuchać. – Dlaczego postanowiłeś wrócić i dołączyć do Klanu Burzy? Tak naprawdę.
– Mówiłem już. Stęskniłem się za tobą i potrzebowałem zmiany. W grupach, w których byłem mało było kotów zbliżonych do mnie wiekiem, a tutaj. No spójrz ilu już zyskałem przyjaciół. Ty, panna Dziewanna i jej brat, chodzący dywan... Poza tym, gdy przechodziłem przez tereny waszego... teraz i mojego klanu, uznałem, że macie tu całkiem ładnie. Łatwy dostęp do pożywienia, duże, rozległe tereny. Obóz , który mimo, że jest z daleka widoczny, jest niczym twierdza, nie do zdobycia. Nic, tylko zazdrościć! W mieście na takim obszarze, podobnym co leży klan, żyły cztery, jak nie więcej, pomniejsze gangi, rozumiesz to?! I to w dodatku w towarzystwie dwunożnych. Ekhm, gangi to takie coś jak wasz klan, tyle, że w mieście. Każdy chce należeć do tego najbardziej wpływowego, aby mieć wpływy, władze, przywileje... – Tłumaczył, widząc, że Słoneczny Fragment do końca nie rozumie, o czym on mówi. – Znudziło mi się takie życie. Postanowiłem przejść na zasłużony odpoczynek wśród zieleni. – Przeciągnął się.
– W takim razie zamiast uczniem powinieneś zostać starszym. A przecież wyszliśmy na trening. – Zauważył kremowy. – No, dalej! Obiecałem wujowi, że zrobię z ciebie prawdziwego wojownika! Pięć okrążeń wokół Upadłego Potwora! Ruchy, ruchy! Tempo, tempo!
Burza zamrugał, spoglądając na młodszego kocura, w nadziei, że ten tylko żartuje, jednak ponaglające spojrzenie Słonecznego Fragmentu sprawiło, że kocur powoli ruszył z miejsca, ciągnąć po ziemi swój długi ogon. Bez zbędnego marudzenia faktycznie udało mu się przebiec pięć okrążeń, bez przerwy, nim zziajany padł jak długi przed łapami mentora.
– Ty potworze... Chcesz się mnie pozbyć, bo złamałem obietnicę... – wysapał
– To była dopiero rozgrzewka.
Na całe szczęście Perseusz został wcześniej uprzedzony o tym, jak wygląda przebieg ceremonii, więc udało się ją przejść bez popełnia gafy. Mimo tego, gdy zetknęli się nosami, aby przypieczętować ceremonię, kocur szepnął do mentora, że ta cała ceremonia wygląda, jakby zostali partnerami. Słoneczny Fragment gryzł się w język, aby się nie roześmiać i nie zganić kocura za durne komentarze. Później go za to złaja! Chociaż kto wie, może faktycznie w oczach kotów z miasta jedna z klanowych ceremonii wyglądała jak przypieczętowanie związku przez koty żyjące w Betonowym Świecie. Tyle, że Wielenia Łapa się nie skarżyła, przynajmniej Słoneczny Fragment nic o tym nie wiedział. Tak samo inne koty, które przywędrowały z miasta. Perseusz musiał go po prostu wkręcać, prawda?
~~~
– Skąd wiedziałeś jak mam na imię? – zapytał Burzowa Łapa, po tym, gdy stanęli przed Upadłym Potworem. – Jestem pewien, że ci nie powiedziałem, jak się nazywam.
– Jesteś pewny? – Zmarszczył lekko brew, nie decydując się wyjawić, że wiatr mu to zdradził. Jeszcze by uznał go za szaleńca!
– Teraz to sam nie wiem. – Westchnął. – Jeśli tak, to doceniam fakt, że je zapamiętałeś. Musiałeś o mnie myśleć przez ten cały czas!
– Chciałabyś. Po prostu masz na imię, jak jeden z Gwiazdozbiórów. Łatwe do zapamiętania, jeśli oczywiście posiada się wiedzę o gwiazdach i niebie. – W spojrzeniu byłego samotnika krył się swego rodzaju podziw, jednak nie skomentował odpowiedzi Słonecznego Fragmentu. – A tak między nami... – Ściszył głos, w obawie, że ktoś mógłby ich podsłuchać. – Dlaczego postanowiłeś wrócić i dołączyć do Klanu Burzy? Tak naprawdę.
– Mówiłem już. Stęskniłem się za tobą i potrzebowałem zmiany. W grupach, w których byłem mało było kotów zbliżonych do mnie wiekiem, a tutaj. No spójrz ilu już zyskałem przyjaciół. Ty, panna Dziewanna i jej brat, chodzący dywan... Poza tym, gdy przechodziłem przez tereny waszego... teraz i mojego klanu, uznałem, że macie tu całkiem ładnie. Łatwy dostęp do pożywienia, duże, rozległe tereny. Obóz , który mimo, że jest z daleka widoczny, jest niczym twierdza, nie do zdobycia. Nic, tylko zazdrościć! W mieście na takim obszarze, podobnym co leży klan, żyły cztery, jak nie więcej, pomniejsze gangi, rozumiesz to?! I to w dodatku w towarzystwie dwunożnych. Ekhm, gangi to takie coś jak wasz klan, tyle, że w mieście. Każdy chce należeć do tego najbardziej wpływowego, aby mieć wpływy, władze, przywileje... – Tłumaczył, widząc, że Słoneczny Fragment do końca nie rozumie, o czym on mówi. – Znudziło mi się takie życie. Postanowiłem przejść na zasłużony odpoczynek wśród zieleni. – Przeciągnął się.
– W takim razie zamiast uczniem powinieneś zostać starszym. A przecież wyszliśmy na trening. – Zauważył kremowy. – No, dalej! Obiecałem wujowi, że zrobię z ciebie prawdziwego wojownika! Pięć okrążeń wokół Upadłego Potwora! Ruchy, ruchy! Tempo, tempo!
Burza zamrugał, spoglądając na młodszego kocura, w nadziei, że ten tylko żartuje, jednak ponaglające spojrzenie Słonecznego Fragmentu sprawiło, że kocur powoli ruszył z miejsca, ciągnąć po ziemi swój długi ogon. Bez zbędnego marudzenia faktycznie udało mu się przebiec pięć okrążeń, bez przerwy, nim zziajany padł jak długi przed łapami mentora.
– Ty potworze... Chcesz się mnie pozbyć, bo złamałem obietnicę... – wysapał
– To była dopiero rozgrzewka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz