Katowała się dzień w dzień pleceniem posłań.
Obrała sobie to za przeklęty obowiązek, równie nieznośny, co codzienna konieczność przeprawy przez rzekę, by w ogóle dostać się do obozu. Woda, zimna i bezlitośnie przylepiająca się do sierści, była dla niej jedną z najokropniejszych rzeczy w życiu. Mimo to dzielnie stawiała jej czoła. Tak samo, jak stawiała czoła patykom i liściom, próbując upleść z nich coś, co nie przypominało karykatury legowiska.
Motywował ją fakt, że zawsze ktoś zerkał w jej stronę i był świadkiem tego, że pracuje. I nawet jeśli jej łapy działały nieporadnie, jeśli wszystko się rozsypywało, to przecież nie była leniwa — nie w oczach innych. A to wystarczało. W końcu zwracała na siebie pozytywną uwagę.
Ponadto, tym razem postanowiła być sprytniejsza. Zanim ruszyła na wyspę, przemknęła przez leśne zarośla i zgarnęła wszystko, co mogło przydać się do budowy legowiska: suche, długie liście paproci, odrobinę miększego mchu i kilka gałązek. Wzięła w pysk jak najwięcej była w stanie, a resztę skryła pod kamieniem, aby zabrać to następnym razem.
Oczywiście w połowie drogi wszystko się posypało. Wystarczyła jedna większa fala, by zalało jej głowę aż po uszy, a ona w panice wyrzuciła część materiałów, próbując złapać oddech. Po chwili z wody unosiły się dryfujące liście, jakby kpiły z jej ambicji. Pokasływała przez resztę przeprawy, mokra bardziej niż zwykle, ale nadal z nadzieją, że dziś stworzy coś porządnego.
Wciągnęła się na brzeg, ociekając i otrzepała z wody. Dała radę doczłapać się do centrum obozu, pozostawiając za sobą błotniste ślady. Usiadła z godnością, rozkładając resztki, które udało się jej ocalić.
"Praktyka czyni mistrza" — pomyślała, wbijając pazury w gałązkę. — "A mistrzowie nie rodzą się przez marudzenie, tylko przez działanie" — pocieszała się nieudolnie.
Zaczęła od podstaw. Pojedyncze gałązki łamała w pół, by stworzyć delikatną podpórkę. Brakowało jej cierpliwości, ale siły w łapach miała sporo i próbowała to wykorzystać. Kiedy coś jej się nie zgadzało, nie poprawiała tego — wciskała na to miejsce coś innego, by przykryć krzywiznę. Przy każdym kolejnym ruchu słyszała trzask. Jej działania przypominały bardziej dewastacje aniżeli tworzenie, ale nie przestawała. Przytrzymywała łapą patyki, wciskała między nie naprzemienne to mech, to liść, to znów coś losowego, co po prostu znalazła przy ogonie.
Zwinnym ruchem łapy poprawiła zewnętrzną warstwę mchu, zakrywając dziurę w środku. Następnie dołożyła jeszcze jedną kępkę liści, by zamaskować wystający patyk. Odchyliła głowę na bok, przyglądając się uważnie. Po krytycznej ocenie mogła stwierdzić jedno: było krzywo, ale nie tragicznie.
Zadowolona z postępu dźwignęła się na równe łapy. Na dziś wystarczyło walki. Przynajmniej tej, która toczyła się z nieposłusznymi patykami. Teraz przyszedł czas, by być pożyteczną w inny sposób.
Jej wzrok padł na trzcinowe ściany otaczające obóz — chwiejne, przerzedzone, miejscami wręcz przerażająco wiotkie. Mimo że wojownicy regularnie je wzmacniali, wiatr nie miał litości. Wciąż było widać spore prześwity i osłabione fragmenty. To właśnie im postanowiła się przyjrzeć z bliska i zaradzić ich słabości.
W tym zadaniu nie musiała się starać, by wszystko wyglądało ładnie — i całe szczęście. Gdy bowiem zanurzyła łapę w błocie, a chłodna, wilgotna maź przenikła wręcz do jej skóry, wiedziała, że estetyka pójdzie całkowicie na bok. Z niemal żałosnym westchnieniem obrzydzenia nabrała porcję ciężkiej, grząskiej masy i z rozmachem wcisnęła ją u podstawy trzciny. Miękka, brunatna paćka wpełzła między łodygi, oblepiając je dokładnie z każdej strony.
Obok leżało kilka pozostałości po pleceniu posłań. Te cieńsze gałązki wciskała między łodygi, ale największą satysfakcję dawały jej grubsze kawałki drewna. Chwytała je w pysk, czasem z lekkim chrupnięciem rozłamywała końcówki i wbijała je w konstrukcję, wzmacniając jej szkielet.
To była praca, która ją uspokajała. Każdy mocniejszy podmuch wiatru, który nie zdołał poruszyć jej umocnień, napawał ją dumą. Czuła wyraźnie, że to właśnie do tego się nadaje — do rzeczy, które zapewniały bezpieczeństwo, a nie wygodę. A trzciny, choć z pozoru łagodne, przy odpowiedniej pracy stawały się barierą nie do przebicia.
Nie oznaczało to oczywiście rezygnacji z plecenia tych przeklętych posłań. Jeszcze nie. To zadanie jednak zostawiła sobie na inny dzień, może na taki, w którym nie będzie miała ochoty rzucić mchem w czyjś pysk.
Obejrzała się przez bark.
Na drugim końcu obozu dostrzegła znajome sylwetki — Porywisty Sztorm i Rysi Bór uśmiechali się do niej z ciepłem, które niemal ją rozczulało (gdyby oczywiście miała na to przestrzeń emocjonalną). Nieopodal Lulkowe Ziele i Rosiczkowa Kropla zaciekle grzebali przy nowych posłaniach, z pyszczkami pełnymi skupienia i wyraźnego zmęczenia.
Latająca Ryba przyjrzała się im z ukosa, mrużąc oczy. Gdyby obchodziło ją coś więcej niż czubek jej własnego nosa, to może by im współczuła. Ale że nie, to po prostu się uśmiechnęła. Szeroko.
Była oblepiona błotem po sam ogon, w łapach miała resztki mchu i patyków, a jednak po raz pierwszy tego dnia czuła się naprawdę spełniona.
Brudna, ale szczęśliwa.
Wykonane zadania:
– "Plecenie" nowych posłań
– Wzmocnienie trzcinowych ścian (poprzez użycie grubszych gałęzi, błota, gliny itp.)
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz