***
Umiejętność walki przydaje się zawsze. Zazwyczaj jednak wszyscy biorą udział w mniejszych potyczkach. Jakieś większe sprawy nie są na porządku dziennym, nawet w takim miejscu jak Klan Wilka. Pech chciał, że pierwsza prawdziwa walka Kruczego Pióra oraz Pustułkowego Szponu okazała się jedną z tych większych spraw. Ich pierwszą walką jako wojownicy okazała się wojna. Wojna Klanu Wilka z Klanem Klifu.
Liliowa gwałtownie zerwała się ze swojego posłania, czując przy tym większy ból, spowodowany dopiero gojącymi się ranami. Jej oddech był szybszy, oczy latały na wszystkie strony, a mięśnie się spięły, dokładnie jakby spodziewała się ataku wroga. Dopiero po chwili wypuściła powietrze z płuc i syknęła coś cicho, zdając sobie sprawę, gdzie jest. Podniosła się w pełni i zajęła ogarnianiem swojego futra, by móc bez wstydu wyjść do reszty Klanu Wilka. Od walki minęło kilka wschodów słońca, jednak jej cienie dalej czyhały na poszkodowanych za rogiem. Dla większości, jeśli nie całego Klanu Wilka, to była pierwsza wojna. Pierwsza i wiele miało nadzieję, że ostatnia. Liliowa nie zdradzała swojego zdania na ten temat. Wolała milczeć, dalej rozmyślając nad wszystkim, co działo się podczas tej walki. Pamiętała ten niepokój, gdy wchodziła z obozu, nie powiedziawszy jej dzieciom kilku ważnych dla niej rzeczy, między innymi: "jestem z was dumna". Zdołała to powiedzieć tylko Pustułce. Pamiętała za to też to dziwne uczucie, kiedy to wypowiadała te słowa. Pierwszy raz zdobyła się na coś takiego. Nigdy nie myślała, że wypowie te słowa w stronę swoich pociech, jednak w tamtej chwili w jej głowie gościło jedno - jeśli tego nie powiem, już nigdy mogą tego nie usłyszeć. W końcu nikt nie dawał gwarancji wrócenia z wojny cało. Nikt nie wiedział, czy wróci żywy do obozu. Czy w ogóle wróci.
Pamiętała to głośne bicie swojego serca, bicie, które zagłuszało połowę jej myśli, a z każdym krokiem robiło się tylko głośniejsze.
Pamiętała zapach kotów z Klanu Klifu. Powoli zaczynający ich otaczać, aż w końcu wszechobecny dookoła, otaczający ich z każdej możliwej strony, jakby przygotowujący ich już na początek walki.
Pamiętała widok twarzy tego klifiaka, kiedy z nim walczyła. Jego słowa, a później jego ostatni wydany dech.
Pamiętała adrenalinę, działającą na jej ciało, skutecznie maskujące przeszywający ból z zadanych ran. Ten zapach krwi, trafiający cały czas do jej nozdrzy, ale też jej metaliczny posmak, który był tak wyczuwalny dla kotki w jej pysku.
Aż w końcu koniec. Pamiętała jak szukała Mrocznej Wizji oraz ich synów, by tylko sprawdzić, czy żyją. Pamiętała spojrzenie Pustułkowego Szponu. To, jak pierwszy raz wykonała jakiś bardziej matczyny ruch wobec własnego syna. Ich rozmowę, jego łzy. Te wszystkie emocje, których nigdy nie pokazywała, czułość matki, której myślała, że nie ma, że jest na nią odporna. A jednak... Jednak było inaczej. A jej syn poraz pierwszy zobaczył ją w takim stanie, bez tego chłodnego spojrzenia, krótkich odpowiedzi, czy obojętnego wyrazu. Zobaczył ją taką, jaką nie pokazywała nikomu.
Powoli wyszła z legowiska. Chłodny wiatr zmierzwił nieco jej futro, a kolorowe liście pod jego rozkazem ruszyły w swoją podróż. Ona również ruszyła w swoją na dzisiejszy dzień, która zaczynała się przy wyjściu z obozu. Nie musiała długo czekać na swojego towarzysza, albowiem on dotarł chwilę po niej i razem wyszli z obozu. Na początku szli w ciszy. Każdy z nich jakby w swoich światach, choć tak naprawdę raczej obydwojgu było się po prostu trudno odezwać.
– Sikoreczka sikoreczka wleciała przez okienko... – zaczęła wtedy nagle Makowy Nów, najciszej jak umiała. Mimo to jej towarzysz usłyszał jej cichy śpiew i obrócił głowę w jej stronę.
– Śpiewałaś to już kiedyś? – zapytał Pustułka, na co liliowa kiwnęła głową.
– Przy was tylko jak spaliście, gdy Mrok nie mogła się wami zająć – wyjaśniła i ruszyli dalej. Po zakończonej bitwie liliowa obiecała synowi rozmowę, którą właśnie w tamtej chwili mieli zamiar odbyć. Przemierzali więc las, a zastępczyni dalej cicho nuciła tak znajomą jej piosenkę. W końcu zatrzymali się i usiedli pod jednym z drzew. Makowy Nów przestała wtedy śpiewać. Na chwilę zamilkła, zamykając oczy. Ostatni raz starała sobie powtórzyć cały jej plan na przebieg tej rozmowy.
– Pustułkowy Szponie – zaczęła, przyciągając tym samym uwagę swego potomka. – Chcesz być najlepszym wojownikiem, bo obiecałeś to Mrocznej Wizji. Dalej jesteś w stanie to zrobić. Bycie najlepszym wojownikiem polega na przekłóciu swoich słabości i błędów przeciwników w broń. Pamiętasz walkę, którą odbyłeś wraz z Kruczym Piórem, gdy obydwoje byliście jeszcze uczniami? Udało ci się uwolnić, poprzez wykorzystanie błędu twojego brata. Pomimo tego, że byłeś od niego słabszy – zauważyła kotka, spoglądając co chwilę na Pustułkę, by wyłapać jego reakcje. – Masz trudniejszy start od innych. Zwłaszcza teraz, z jednym okiem. Musiałbyś pracować jeszcze ciężej, zwłaszcza że musisz od nowa nauczyć się dobrej walki. I nie sądzę, by treningi zapewniane przez mistrzów pozwoliły ci w pełni dogonić poziomem innych, sprawnych w pełni wojowników – zatrzymała się na chwilę. – Jednak jesteś jeszcze bardzo młody, dopiero skończyłeś swój trening, a każdy z nas uczy się całe życie. To była twoja pierwsza taka walka, która w dodatku okazała się wojną. To, że jeszcze tu stoisz jest swego rodzaju dokonaniem, ponieważ zginęło dużo kotów, wielu jest też ciężko rannych, a ty na szczęście straciłeś tylko oko – mruknęła, przypominając sobie obraz łapy Lamentującej Toni. – Walk czeka cię w twoim życiu jeszcze wiele, nie wiemy co czyha na nas za rogiem, dlatego mogę wyjść dla ciebie z pewną propozycją. Zakończyłeś już szkolenie, jednak mogę pomóc ci z walką po utracie oka, własnymi treningami. Będziemy wychodzić do lasu, gdzie to ty będziesz szlifował umiejętności, starając się przestawić na nowy tryb walki. Ja będę to nadzorować, będąc często twoim przeciwnikiem. Zakończyć treningi będziemy mogli w każdej chwili, decyzja ta będzie należeć do ciebie, w końcu twój w tym interes. Zacząć moglibyśmy za kilka wschodów słońca, ponieważ wszyscy jesteśmy jeszcze obolali po walkach – wyjaśniła i spojrzała na Pustułkowy Szpon. Nie potrafiła zinterpretować emocji, znajdujących się w tamtej chwili na jego pysku. Może to było jakieś zdziwienie? Zdenerwowanie? Szczęście? Nie miała pojęcia, sama wpatrywała się w syna z tym samym wyrazem pyska, co zwykle. Tym obojętnym, zarezerwowanym dla klanu i każdego dookoła. Nie potrafiła jeszcze zachowywać się przy nich tak swobodnie jak przy ich matce.
– Z chęcią skorzystam z twojej propozycji – oznajmił zadowolony Pustułka. – I dziękuję.
– Nie masz za co mi dziękować. Nie chcę mieć rannych w klanie, zwłaszcza że jesteś młodym wojownikiem, mogącym dokonać wiele. Nie chcę by cię złapali na pierwszej lepszej walce – powiedziała, odwracając wzrok od syna i kierując go w przestrzeń. Nastała chwila ciszy, przerwyna tylko szumem wiatru i tańcem liści na wietrze.
– Mogę się o coś spytać? – odezwał się kocur, na co jego matka kiwnęła głową. – Dlaczego byłaś tak nieobecna w moim życiu?
Makowy Nów westchnęła cicho, łapą zaczynając grzebać w ziemi.
– Nie myślałam, że zadasz to pytanie. Moja nieobecność była aż tak odczuwalna? – zapytała, jednak pytanie to nie było skierowane prosto do Pustułki. – Nie znasz mojej rodziny. Twojego dziadka, ciotek i wujka. Wszyscy zmarli na długo przed twoimi narodzinami. Matki sama nie pamiętam, jedyne co mi po niej zostało to właśnie ta piosenka. Zniknęła gdy jeszcze byłam w żłobku, ale mogę powiedzieć jedno, to ona była tą kochającą matką. Mój ojciec nazywał się Gęsi Wrzask. To imię dobrze go opisywało. Krzyczał na nas za każdym razem gdy przyszedł, nie szczędząc sobie uwag i przekleństw, skierowanych w naszą stronę. Nie raz starał się podnieść na nas łapę. Z dwójki rodziców to on zapadł w mojej pamięci najbardziej. I to po nim mogę się pochwalić większością zachowań – prychnęła. – Wiesz dlaczego ci to mówię? Bo to jest powód. Nie chciałam mieć dzieci. Przerażała mnie wizja posiadania ich. Bałam się, że będę dokładnie taka jak mój ojciec, dlatego gdy Mrok wyszła z inicjatywą powiększenia kultu, po prostu wybuchłam. Dopiero po czasie mnie przekonała, a bardziej to ja powiedziałam jej, że nie mogę jej tego zabronić. Tak więc urodziła was. A ja, dalej powtarzając, że nie nadaje się na matkę, starałam się jak najbardziej od was odsunąć, byście nie musieli przeze mnie przeżywać tego co ja – wyznała, spuszczając głowę. – Mroczna Wizja jest wspaniałą matką. Myślałam, że ona wam starczy.
<Synu? Pytaj póki możesz, matka już więcej tajemnic nie zdradzi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz