Szum głosów obudził czarnego kocurka ze snu. Spojrzał na swoje siostry, które też się przebudziły.
– Coś się dzieje na polanie… Chodźmy to sprawdzić. – powiedziała Horyzont, na co on i Gwiazdnica od razu przystali.
Wyszli prędko z kociarni, by ujrzeć wielkie zbiorowisko wojowników. Nad nimi wszystkimi widniało miejsce przemów, na którym stał w całej swojej okazałości Nikła Gwiazda. Szum nie cichł, koty były podekscytowane oraz zaciekawione. Widział kilkoro uczniów na boku, widział ich czasami, w żłobku, jednak nie było między nimi Kruczej Łapy ani Pustułkowej Łapy.
“Gdzie się oni podziali?” – zamyślił się, rozglądając po kotach.
– Pssst! Śnie, chodź tędy! – Machnęła do niego łapką szylkretowa siostra, która znalazła przejście do środka całego zamieszania.
Czarny kocur spłaszczył uszy. Czy na pewno powinni się tam pchać? W dodatku pod łapami wojowników, by cokolwiek mogli zobaczyć?
– Nie daj się prosić! – syknęła Horyzont, ponaglając go ruchami swoich łapek.
– Dobra! Idę! – Przekręcił oczyma i ruszył za uradowanym rodzeństwem.
Przeciskali się sprawnie między łapami wojowników. Koty posyłały im różne spojrzenia. Od tych bardziej zdenerwowanych po te rozbawione. W końcu udało im się dotrzeć na sam przód. Byli pod łapami Wrotyczowej Szramy. Kocica nie wyglądała na zadowoloną tym faktem, że wepchnęli się do centrum zamieszania.
– Gdzie jest Brukselkowa Zadra albo Lodowa Sałata!? Nie wiem, czy powinniście to widzieć! – szepnęła zła w ich stronę, w dodatku nachylając się tak, by inni nie musieli słyszeć ich rozmowy.
– Nie noooo, daj spokój Wrotyczowa Szramo. Daj nam pooglądać. Przecież cały klan tutaj jest!
Inne Wilczaki zaczęły zwracać na nich uwagę, co ewidentnie nie spodobało się kocicy. Jej futerko się lekko podniosło i niechętną miną zlustrowała otoczenie.
– Dobra, tylko cicho! – Się zgodziła.
– Yayy! – zamiauczała Gwiazdnica, uradowana prawie skakała z radości.
– Ciiii! – syknął razem z Horyzont i oboje położyli łapki na pyszczku szylkretowej siostry. – Zaczyna się!
Przed nimi stali Krucza Łapa razem z Pustułkową Łapą, którzy szykowali się do pojedynku. Sen z zaciekawieniem obserwował dwóch kocurów. W serduszku kibicował najmocniej Pustułkowej Łapie, który był dla niego bardzo przyjazny. Na znak Nikłej Gwiazdy, oboje ruszyli na siebie. Ich futra wirowały, a każde z ich ciosów było precyzyjne i mocne. Był pod wrażeniem ich umiejętności i kondycji. Kiedy wygrał Pustułkowa Łapa, omal nie podskoczył w miejscu.
– Pustułkowy Szpon! Pustułkowy Szpon! – wtórował razem z chórem, kiedy Nikła Gwiazda ogłosił wojownicze imię wygranego.
Chciał już wracać do kociarni, by porozmawiać, o walce z rodzeństwem i może przy okazji poćwiczyć, kiedy Krucza Łapa zawzięcie chciał drugiej walki. Zaimponowało to ewidentnie Nikłej Gwieździe, zresztą tak samo i jemu. Nie byłby pewien, czy miałby odwagę prosić przywódcę o kolejną próbę. Mógł dojrzeć nawet zdziwienie na pysku Pustułkowego Szponu.
– Drugiej walki? – Nikła Gwiazda zastanowił się chwilę, jednak widząc determinację w oczach kocura, zdecydował się zezwolić na drugą szansę. – Cenię sobie twoją determinację, Krucza Łapo. Od dawna cię obserwuję, a ta walka to jedynie potknięcie w twoim szkoleniu, gdyż radziłeś sobie zawsze zaskakująco dobrze. Zawalczysz drugi raz. Stoczysz pojedynek z Warczącą Łapą.
Sen przeniósł wzrok na czarnego bicolor ucznia, który chyba był ich bratem. Nie musieli długo czekać, aż zaczęła się druga walka. Uczniowie wpadli w wir walki, piski i syki przedzierały się w stronę tłumu. Koty wzdychały i mruczały, oglądając, jak ta dwójka niemalże wyrywała sobie futro. Sen mógł powiedzieć nawet, że Krucza Łapa stał się bardziej zaciekły, a jego ruchy mocniejsze, spojrzenie mordercze. Czarny kocurek mógł nawet przysiąc, że w pewnym momencie usłyszał pisk bólu Warczącej Łapy.
“Czy ja też będę musiał tak zrobić siostrom lub Koniczynkowi i Niezapominajce? Wolałbym nie… Sam niezbyt chciałbym tak zmaltretować przyjaciela…”
Po krótkim czasie wygrał Krucza Łapa. Wiwaty były takie same, jednak ten już nie wtórował tłumowi. Patrzył się w pokonanego Warczącą Łapę. Nie chciałby być na jego miejscu. Nawet nie chodzi o porażkę, ale poważniejszą walkę ze swoim rodzeństwem. Koty zaczęły się rozchodzić, więc wziął przykład ze starszych wojowników i skierował się w stronę żłobka zamyślony. Trochę inaczej wyobrażał sobie test na wojownika.
“Klan Wilka to nie przelewki… Samo zostanie uczniem, jest już ciężkie. To jest jedna wielka bitwa, w tym ile kto ma szczęścia…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz