TW: dokładniejszy opis polowania, wzmianka o krwi
Z każdym dniem było coraz bliżej walki Pustułkowej Łapy, która zadecyduje, czy zostanie wojownikiem lub będzie musiał jeszcze kontynuować szkolenie na drodze ucznia. Bardzo nie chciał, by ta druga możliwość się ziściła, ponieważ wtedy było mu bliżej do tego, że może nie zakończy nigdy szkolenia przed odpowiednim wiekiem i zostanie wygnany z klanu. Byłaby to najgorsza opcja, jaka mu się przytrafi, tyle księżyców, tyle wysiłku, czasu Mrocznej Wizji, jej wiedzy, cierpliwości pójdzie na marne, ponieważ nie zdoła wygrać z nikim walki przed ukończeniem 25 księżyców.
Ta wizja z każdym zachodem słońca była istnym koszmarem, który nie dawał o sobie zapomnieć choćby na chwilę, gdy kocur nie zajmował się treningami lub obowiązkami w klanie. Poranki były podobne, choć wtedy jego myśli szybko skupiały się kolejnym rutynowym dniu, rozpoczynającego się od patrolu bądź treningu z Mroczną Wizją, która pomimo zbliżającego się dnia walki to nie wywierała dużej presji na synu, widząc, że od jakiegoś czasu coś się dzieje w jego głowie, jednak on woli to zachować dla siebie, nie dzieląc się tym z kotką.
Kocur miał nadzieję, że nastąpi to wszystko przed Porą Nagich Drzew, ponieważ, gdy pogoda okaże się okrutna dla kotów, to warunki walki będą dość ciężkie, co nie ułatwi sprawę ani Pustułce, ani kotu, z którym będzie toczyć pojedynek. Zielonooki z tymi myślami czekał przed legowiskiem uczniów, aż Mroczna Wizja sama wyłoni się z legowiska, by dać znak do wymarszu z obozu, tym razem na trening. Patrol miał dopiero jakiś czas po nich mieć wymarsz, a mistrzyni chciała wykorzystać każdy dzień jak najbardziej, by jego syn wygrał nadchodzącą walkę.
Po paru uderzeniach sercem stwierdził, że może minimalnie się ogarnie po nocy, która była w miarę spokojna, w porównaniu do innych. Zaczął od powolnego wylizywania czekoladowej sierści na klatce piersiowej, od tego miejsca zawsze rozpoczynał swoją pielęgnację, przechodząc później przez tuł, kończąc na głowie oraz łapach. Za każdym razem kolejność była dokładnie taka sama, tworząc swego rodzaju rytuał kocura. On zbytnio nie skupiał się na tym, po prostu robił to odruchowo, przechodząc płynnie od jednego miejsca do drugiego. Choć inaczej było, gdy wracał z lasu, bądź treningu, wtedy jego sierść zdobiły wszelkie liście i gałązki. Wtedy zaczynał od nich, wyjmując je na samym początku, a dopiero później zaczynając wylizywać czekoladową szatę.
Właśnie kończył swój pielęgnacyjny rytuał, gdy zauważył obok ruch, przy legowisku wojowników, z którego wyłoniła się Mroczna Wizja, we własnej personie. Bez słowa dała znak do opuszczenia obozu, na co Pustułkowa Łapa podniósł się z miejsca, by dołączyć do matki i tuż u jego boku wyjść na trening. Zaraz po oddaleniu się od obozu, czarna kotka zaczęła tłumaczyć, co dziś będą robić na treningu. Padło na szlifowanie walki i wykorzystywaniu otoczenia do potyczki.
Spokojnym krokiem w akompaniamencie leśnych odgłosów oraz słów wojowniczki dotarli do dębu, gdzie dość niedawno ćwiczyli wspinaczkę na drzewo, od czego zaczęli dzisiejszy trening. Okazało się później, że miało to na celu pokazania, że w czasie walki może wykorzystać umiejętność wspinaczki czy też odbicia się od pnia, bądź czegoś innego. Po objaśnieniu tego przeszli do szlifowania jego biegłości w pojedynku z drugim kotem.
Okazało się, że było jeszcze parę niuansów technicznych, na których będą się skupiać także na kolejnych treningach, także dzisiaj, by jak najszybciej wyeliminować błędy, które przeciwnik mógłby wykorzystać do wygrany nad uczniem. W końcu doświadczony wojownik zauważy błędy i użyje ich na swoją korzyść, przecież nikt nie będzie dawać fory młodemu koty, który poprzez tę walkę miał zostać sprawdzony pod względem umiejętności walki, przekazany przez danego mentora. Tak naprawdę był to test ucznia, jak i mentora, ponieważ to on musi przygotować swojego podopiecznego do tego dnia, przekazując jak najlepiej swoją wiedzę.
Kocur był wdzięczny za każdy trening z Mroczną Wizją, który dotychczas odbył, ponieważ widział efekty i nie cofał się w swoich postępach, tylko parł do przodu, stając się lepszą wersją siebie. Chyba aż za bardzo chcąc to osiągnąć, patrząc na to, jak mocno chora ambicja i samokrytyka wpłynęła na niego w ostatnim czasie, wpływając na obraz świata, który go otaczał, szczególnie zniekształcając to, jak inni na niego patrzą, a najbardziej spojrzenie Mrocznej Wizji, gdy ta obserwowała jego poczynania, doszukując się tego, co będzie trzeba poprawić. Ta nie krytykowała go ani nie tworzyła presji, wiedząc, że to nic nie pomoże przy treningach Pustułkowej Łapy.
***
W drodze powrotnej wojowniczka zarządziła jeszcze niewielkie polowanie, by odciążyć patrol łowiecki, który może niedługo spotkają lub w odległości się miną.
W ściółce leśnej było powoli coraz mniej zwierzyny, biorąc pod uwagę obecną Porę Opadających Liści i każde żyjątko powoli się szykowało do powoli nadchodzącej Pory Nagich Drzew. Dlatego powoli coraz trudniej było znaleźć coś do upolowania, jednak nie było jeszcze tragicznie i po dłuższych chwilach kocur wyczuł zapach nornicy. Bezszelestnie podkradł się do gryzonia, który nagle schował się w swojej norze. Pustułkowa Łapa niemo westchnął, chcąc się już podnieść na proste łapy, kiedy w miejscu nornicy pojawił się kos, którego upierzenie było intensywnie czarne tak jak sierść Mrocznej Wizji. Uczeń podszedł bliżej ptaka, by mieć pewność, że ten nie zdąży odlecieć, nim ten go nie dopadnie w swoje łapy.
Wysunął długie i ostre pazury, które śmiertelnością i skutecznością dorównywały zapewne niektórym ptakom drapieżnym i im szponom. Wystarczyło jedno uderzenie sercem, by Pustułkowa Łapa skoczył w kierunku skrzydlatego i nie minęła chwila, a kos zwisał bezwładnie w pysku zielonookiego. Był dumny, że udało mu się upolować samemu ptaka.
W miejscu, gdzie chwilę wcześniej upierzony szukał na ziemi pożywienia dla siebie, pozostały jedynie parę piór oraz krew, która była jedynym dowodem śmierci zwierzęcia. Kocur nie był wzruszony posoką, która spływała mu z pyska na ziemię, tworząc z kropli niewielkie kałuże szkarłatu. Śmierć to naturalna rzecz na świecie, więc nie rozumiał zbytnio zamieszania na niedawnym zgromadzeniu, gdy samotniczka przyniosła głowę ucznia z innego klanu. Przecież oni podobnie postępują ze zwierzyną, nie przejmując się tym, że te zwierzęta mają rodzinę, może nawet tworzą takie społeczności jak oni.
Nie zawracając sobie zbytnio tym głowy, udali się wzdłuż wody w stronę obozu. Dzięki takiej drodze powrotnej udało im się jeszcze napotkać czajkę przy brzegu, którą z sukcesem upolowała Mroczna Wizja. I to właśnie tego ptaka wodnego później uczeń przyniósł ze sobą do legowiska medyka, gdzie obecnie znajdowała się Jarzębiny Żar wraz z Cisowym Tchnieniem. Ta pierwsza, słysząc kroki kocura, wychyliła się ze składziku.
– Ja dziękuje, jadłam niedawno – odpowiedziała, wracając do przeglądania ziół.
Na słowa Jarzębiny jedynie skinął głową na znak zrozumienia, by następnie wejść w głąb legowiska, by zaoferować czajkę Cisowemu Tchnieniu.
– Witaj Cisowe Tchnienie – przywitał się, gdy położył ptaka przed kotką. – Przyniosłem dla was czajkę, jednak Jarzębinowy Żar już jadła, a Roztargnionego Koperku nie ma obecnie – dodał, zachowując cały czas uprzejmość wobec starszej kotki.
– Zostaw ją tam – miauknęła, wskazując łapą na miejsce, gdzie chwilę później uczeń odłożył ptaka. – Potrzebujesz czegoś? – spytała, obserwując młodszego, jakby szukając jakiejkolwiek skazy na jego ciele, mogącej wskazywać na to, że potrzebuje jej pomocy jako medyka.
– Ach, nie nie. Jednak jak potrzeba z czymś pomocy to mogę się przydać.
– Na razie nie trzeba. Jak widzisz Jarzębinowy Żar i Roztargniony Koperek są wystarczającą pomocą i nie potrzebuje kolejnego kota, który pałętałby mi się pod łapami.
– No dobrze... A gdzie jest Roztargniony Koperek?
– Poszedł zbierać zioła – odpowiedziała Jarzębinowy Żar, dając znak, że doskonale słyszy ich rozmowę.
– Może pójdę mu pomóc? – zaoferował czekoladowy, czekając na odpowiedź ze strony Cisowego Tchnienia.
<Cisowe Tchnienie?>
[1203 słów]
[przyznano 26%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz