Przez całą ceremonię mianowania brata, nie spuszczała z niego wzroku, bacznie obserwując zachodzące zmiany w emocjach na jego pysku. W jej przypadku, na ten moment nieodłącznym elementem była duma. Najpierw ona, teraz Wróbelek, a wkrótce i pewnie Obuwik dostąpi zaszczytu wstąpienia na wojowniczą ścieżkę!
Chociaż pierwszą i tak była Rozczarowany Pysk, ale kotki już z nimi nie było. Gdyby jednak pozostała w klanie, na pewno stałaby obok Północy i ocierając z pyska łzy wzruszenia, wykrzykiwałaby nowe imię kocura. Później w trójkę, jak i nie czwórkę, rozsiedliby się w nowym legowisku i każdego wieczoru opowiadali sobie historię z przeżytego dnia. Dymna coraz częściej łapała się na nagłych przebłyskach mocnej tęsknoty za niebieską. Wierzyła, że gdziekolwiek by teraz szarawa nie była, na pewno wiodła spokojne i szczęśliwe życie. Innej opcji nie akceptowała.
Czarna zerknęła z zainteresowaniem na Srokoszową Gwiazdę, wracając z rozmyśleń do rzeczywistości. Czy widziała u niego jakąkolwiek krztę dumy? No, nie bardzo. Z niesmakiem machnęła ogonem. Ich ojciec mógłby choć raz pokazać, że cieszy go ich radość.
Przedarła się do przodu, widząc kierującego się w jej stronę burasa. Uśmiech rozkwitł na jej pysku i chwilowa złość wyparowała z niej. Nie było powodu do zamartwiania się innymi, gdyż wizja świętowania brzmiała o wiele przyjemniej.
— Ahh, gratuluję Wróbelku! — zaćwierkotała tuż przy kocurze. — Oj, znaczy się, przepraszam bardzo! Teraz to już Pomocny Wróbelek! — poprawiła się, z ekscytacją wymawiając nowe imię brata. Brzmiało przyjaźnie i wręcz idealnie oddawało jego altruistyczną naturę. Tylko czemu ona otrzymała imię o tak agresywnym znaczeniu, skoro bliżej jej było do kogoś miłego? Może i zdarzało jej się za kociaka przy zabawie zdzielić przypadkowo rodzeństwo po łbie, ale żeby od razu skazywać ją na wieczne bycie "bijącą"? Będzie musiała przegadać kiedyś tę kwestię z ojcem, bo po głębszym namyśle jej się to nie do końca podobało.
— Nie mogę się doczekać, jak będziemy znowu w jednym legowisku! — zaszczebiotała. — Zobaczysz, nocne czuwanie szybko ci zleci! Ja za ten czas przyszykuję ci najwygodniejsze leże, jakie tylko można mieć, tuż obok mnie! I jutro będziesz mógł je wypróbować — rzekła z powagą, jakby składała zarazem obietnicę, której ceną byłoby jej życie.
Wróbelek spojrzał na nią wdzięcznie. Otarła się o jego bok, życząc mu spokojnej nocy, a sama popędziła z zamiarem spełnienia swoich słów. Swoją drogą, zabawne było, jak imiona potrafiły opisywać charakter kota. Może mogłaby zostać Prawdomówną Północą? Albo Energiczną?
Brzmiało to całkiem dobrze, więc postanowiła zapracować na to, aby w razie gdyby jej ojca pewnego dnia natchnęło na zmianę jej mienia, mogła podsunąć mu bardziej adekwatne do jej zachowania słowa.
Chociaż pierwszą i tak była Rozczarowany Pysk, ale kotki już z nimi nie było. Gdyby jednak pozostała w klanie, na pewno stałaby obok Północy i ocierając z pyska łzy wzruszenia, wykrzykiwałaby nowe imię kocura. Później w trójkę, jak i nie czwórkę, rozsiedliby się w nowym legowisku i każdego wieczoru opowiadali sobie historię z przeżytego dnia. Dymna coraz częściej łapała się na nagłych przebłyskach mocnej tęsknoty za niebieską. Wierzyła, że gdziekolwiek by teraz szarawa nie była, na pewno wiodła spokojne i szczęśliwe życie. Innej opcji nie akceptowała.
Czarna zerknęła z zainteresowaniem na Srokoszową Gwiazdę, wracając z rozmyśleń do rzeczywistości. Czy widziała u niego jakąkolwiek krztę dumy? No, nie bardzo. Z niesmakiem machnęła ogonem. Ich ojciec mógłby choć raz pokazać, że cieszy go ich radość.
Przedarła się do przodu, widząc kierującego się w jej stronę burasa. Uśmiech rozkwitł na jej pysku i chwilowa złość wyparowała z niej. Nie było powodu do zamartwiania się innymi, gdyż wizja świętowania brzmiała o wiele przyjemniej.
— Ahh, gratuluję Wróbelku! — zaćwierkotała tuż przy kocurze. — Oj, znaczy się, przepraszam bardzo! Teraz to już Pomocny Wróbelek! — poprawiła się, z ekscytacją wymawiając nowe imię brata. Brzmiało przyjaźnie i wręcz idealnie oddawało jego altruistyczną naturę. Tylko czemu ona otrzymała imię o tak agresywnym znaczeniu, skoro bliżej jej było do kogoś miłego? Może i zdarzało jej się za kociaka przy zabawie zdzielić przypadkowo rodzeństwo po łbie, ale żeby od razu skazywać ją na wieczne bycie "bijącą"? Będzie musiała przegadać kiedyś tę kwestię z ojcem, bo po głębszym namyśle jej się to nie do końca podobało.
— Nie mogę się doczekać, jak będziemy znowu w jednym legowisku! — zaszczebiotała. — Zobaczysz, nocne czuwanie szybko ci zleci! Ja za ten czas przyszykuję ci najwygodniejsze leże, jakie tylko można mieć, tuż obok mnie! I jutro będziesz mógł je wypróbować — rzekła z powagą, jakby składała zarazem obietnicę, której ceną byłoby jej życie.
Wróbelek spojrzał na nią wdzięcznie. Otarła się o jego bok, życząc mu spokojnej nocy, a sama popędziła z zamiarem spełnienia swoich słów. Swoją drogą, zabawne było, jak imiona potrafiły opisywać charakter kota. Może mogłaby zostać Prawdomówną Północą? Albo Energiczną?
Brzmiało to całkiem dobrze, więc postanowiła zapracować na to, aby w razie gdyby jej ojca pewnego dnia natchnęło na zmianę jej mienia, mogła podsunąć mu bardziej adekwatne do jej zachowania słowa.
***
Im więcej kotów pojawiało się w wojowniczym legowisku, tym ciaśniej było, ale i z niej emanowało coraz więcej szczęścia. Teraz miała przy sobie brata i siostrę, bo i ta doczekała się mianowania, zostając Zagubionym Obuwikiem.
Północ widziała w tym niezbyt miłe nawiązanie do zagubionej Czar, ale trudno było jej stwierdzić, czy Srokosz uznał, iż to imię w jakiś sposób pasuje do szylkretki, czy po prostu miał jakąś manie nazywania nieładnie córek. Akurat skończyły mu się dzieci do mianowania, by móc obalić bądź potwierdzić ów teorię.
Wybudził ją gwar dochodzący ze środka obozu. Zerknęła w bok, na znajdujące się najbliżej niej posłania. Obuwik już nie było, za to Wróbelek powoli przewracał się na drugi bok.
Uśmiechnęła się i wyprostowała łapę, serwując mu lekkiego kuksańca w bok.
— Dzień dobry, pora wstawać! — wymruczała, zrywając się na równe kończyny, jakby wcale co dopiero nie śniła o stosie tłustych i świeżych mysz. — Klan się sam nie zwojuje, potrzebuje naszej ingerencji, więc chodź, może trafi nam się wspólny patrol, a jak nie, to się z kimś sprawnie wymienimy! — podsunęła.
Zarówno ona, jak i jej brat, mieli już uczniów do trenowania, więc zakładała, że nawet jeśli uda im się wybrać na wspólny patrol, to tylko w towarzystwie młodziaków.
Kocur spokojnie otworzył oczy, rozglądając się po otoczeniu.
— No dobra, przekonałaś mnie, mogę wstawać.
Uśmiechnęła się szczerze rozbawiona i wyszła z legowiska, próbując zorientować się w rozkładzie dzisiejszych patroli.
***
Ona i Pomocny Wróbelek nie mieli szczęścia trafić na siebie, jednak gdy słońce, które ledwo co było na środku nieba, poczęło kierować się w stronę morza, odnalazła brata w kącie obozowiska i z uśmiechem zaproponowała wspólne polowanie. Oboje byli już po treningach, więc nic nie stało na przeszkodzie, by sami mogli przejść się na spacer.
Po zgodzie brata wręcz z rozpędem wyszła z obozu, nie martwiąc się niczym. Wiatr przyjemnie mierzwił jej futro, a jej brak uwagi za skutkował nagłą utratą równowagi. Łapy rozjechały jej się w poprzek i omal nie pojechała w stronę zbocza, gdyby nie nagłe szarpnięcie za ogon.
— Bijąca Północo! — wykrztusił z pewnym strachem w głosie jej brat, dosyć niezrozumiale, przez wzgląd na trzymany w pysku ogon. — Ojciec wspominał rano, że jest ślisko — dodał, puszczając niepewnie jej kitę. — Powinnaś... Powinnaś bardziej uważać.
Zamrugała niepewnie, stojąc chwilę w bezruchu.
— Uważam, uważam — wyrzuciła w końcu od niechcenia. — Dziękuję Wróbelku, ale nie martw się, nic by mi się nie stało, mam ostre pazurki i wszędzie się wczepię! Nawet w takie kamyczki — zapewniła, stukając lekko łapą o podłoże.
Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że na moment serce nie zabiło jej szybciej. Nie zjechałaby przecież na sam dół, prawda? To było tylko krótkie poślizgnięcie, nie wpadłaby z takiej głupoty w objęcia śmierci.
<Wróbelku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz