Przez to wszystko nie mogły spać.
Były daleko od domu, od rodziny, trening nie szedł im tak łatwo, jakby chciały. Może już nigdy ich nie zobaczy. Albo gorzej, zobaczy, ale oni od razu ją znienawidzą. Zauważą jaką żałosną zakałą stała się przez te księżyce. Krokus już nigdy nie spojrzy jej w oczy i słusznie. Miała być najlepszym dzieckiem i najlepszą wnuczką, a skończyła jako największy pupilek ich katów.
Z każdym wschodem słońca było z nią coraz gorzej. Myśli o tym, co obiecała matce, co obiecała babci i wreszcie o tym, co obiecała samej sobie, nie dawały jej spokoju. Przez to, że nie była w stanie wypocząć, jej organizm robił się coraz bardziej wyczerpany, co tylko napędzało stale rosnący lęk w czarnej. Zaczęło zdarzać się jej zaspać na lekcje, na których zazwyczaj stawiała się wcześniej. Niekontrolowane drzemki w ciągu dnia stały się codziennością. Traciła poczucie czasu. Była słaba.
Skaza starała się przekonać ich do pójścia do dwunożnych po pomoc, bo sama nie miała odpowiednich ziół, ale Szczekuszka upierała się przy swoim. Nie chciały mieć kontaktu z oprawcami, a tym bardziej się przed nimi płaszczyć. Musiały udowodnić, że były silne, tak jak zawsze powinny i dadzą sobie radę same.
Niestety ich chęci nie przyniosły żadnego skutku, a wręcz przeciwnie, bo wkrótce zaczęły… lądować w dziwnych sytuacjach. Najpierw słyszały losowe pojedyncze dźwięki, których nikt inny nie słyszał. Potem były przekonane, że cały dom pachniał tymi zdrajcami, co je zostawili na śmierć. Skończyło się na tym, że wzięły Skazę za Krokus, przytulając ją, a potem od razu odskakując, gdy usłyszały jej prawdziwy głos. Nie mogły już dłużej zaprzeczać problemom zdrowotnym przed mentorką i nie miały już dłużej siły, by ją powstrzymać.
Dwunożni wcisnęli je do pudła, wsadzając je prosto w paszczę potwora i ruszyli odwiedzić kolejnego zbrodniarza, tylko jeszcze bardziej przerażającego.
***
Wyskoczyły z plastikowej klatki, gdy tylko dwunożny otworzył drzwiczki. Instynktownie podbiegły do Skazy, który już szedł w ich kierunku. Z jakiegoś powodu jej widok pomógł im się rozluźnić, a wcześniej nastroszone futro się wygładziło.
— Wróciłyście! — Uśmiechnęła się radośnie. — Lepiej się czujesz?
— Powiedzmy — prychnęły jedynie. Widząc jednak, że Skaza nadal wpatruje się w nie oczekująco, przewróciły oczami i dodały: — Ta, fizycznie ta.
— To super! Wiedziałam, że ci pomogą! — Uniosła ogon do góry, a w jej ślepiach zabłysło coś na wyraz dumy. — Chodź, coś ci pokażę!
Szczekuszka westchnęła i podążyła za już truchtającym przed siebie burym. Pewnie znowu wpadło na jakiś głupi pomysł i będzie musiała spędzić resztę dnia, wybijając mu to z głowy.
Zdziwiła się, gdy dotarli do kuchni. Co tutaj mogło być takiego niezwykłego? Zresztą, po co ona się w ogóle nad tym zastanawiała? To „coś” pewnie okaże się jakiś losowym śmieciem na podłodze, którego ono wcześniej nie zauważyło. Zawsze musiało ekscytować się najbardziej idiotycznymi rzeczami, podczas gdy ona nawet nie potrafiła zadowolić się sobą, kiedy widoczne były jej postępy w treningu.
Uniosła brwi, kiedy Skaza wskazał na swoją miskę do jedzenia.
— Zostawiłem dla ciebie mięso! Wiem, że takie najbardziej lubisz. — Zaszurali łapą o podłogę. — No i ważne, abyś wracała do sił!
Srebrna spojrzała na miskę osłupiała. Nie zjedli części swojej porcji, żeby dać ją jej? I pamiętali, że akurat ten rodzaj był jej ulubiony?
Drgnęły ogonem, na ogarniające je niecodzienne uczucie. I nie było to okropne uczucie tak jak zazwyczaj. Przeciwnie, było ono pozytywne. Na tyle pozytywne, że wręcz zaczęły czuć się przez nie niekomfortowo.
Zmrużyły oczy. A może to był jakiś podstęp? Takie zachowanie wydawało się podejrzane na kogoś jej pokroju. Może tak naprawdę to tylko sposób, żeby je otruć?
Pomyślała nad tym chwilę, jednak ta opcja jakoś nie wydawała się bardzo możliwa. Skaza chyba nie przeżyłby bez współlokatora, więc wierzyła, że nie chciałby jej zabić akurat w tym momencie. A przynajmniej dzisiaj wierzyła. Chociaż gdyby mimo wszystko się myliła, to ta taktyka byłby nawet godna podziwu. Minimalnie, ale nadal.
— Szczekuszko? — Zaniepokojony głos uświadomił ją, że milczała przez dłuższą chwilę.
— Tak uch. To… dziwne. — Nie miała pojęcia co powiedzieć.
— Och, wolisz jednak, żebym to zjadała?
— Nie! Zostaw! — syknęła trochę zbyt ostro, żeby zaraz potem odchrząknąć. — Po prostu jak na ciebie to był zaskakująco dobry pomysł — stwierdziła umyślnie szorstkim tonem i od razu zaczęła jeść, nie chcąc widzieć ich reakcji.
Po skończeniu posiłku zerknęła na Skazę z nowym błyskiem w oku. Może jednak czasem potrafili ruszyć głową.
Wyleczeni: Szczekuszka
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz