— Więc?
Jego uśmiech budził w nim zawsze niepokój. Otrzepał się, próbując zrzucić z siebie lęk.
— Spokojnie, Srokoszku. Bo mogę ci tak mówić, prawda? — zamruczał kocur.
Niebieski krzywił się.
— Wolałbym nie.
Łysy zmrużył ślepia, by po uderzeniu serca przekręcić łeb i zaśmiać się cicho. Jasne promienie oświetlały jego liliowo-kremowe futro.
— Łamiesz mi serce, Srokoszku. — nacisk jaki kład na jego imię, potwierdził, że robił mu na złość. — Nie interesuje cię co planuje? Możesz czuć się doceniony. Uznałem cię na tyle inteligentnego, byś poznał mój plan. To naprawdę zaszczyt. — dodał z uśmiechem.
Srokosz przewrócił ślepiami i usiadł pod Sowim Strażnikiem.
Miejsce spotkania było nietypowe. Zamiast się kryć, siedzieli na widoku. Zupełnie jakby nie mieli nic do ukrycia. Jakby nie planowali niczego złego.
Niedawno minął ich patrol. Czarny Ogień i Biała Zamieć przyglądali im się uważnie. Widział, jak szepczą pomiędzy sobą. Zaskoczone spojrzenie siostry. Lecz zamiast dojrzeć tkwiący pomiędzy nimi spisek, prawdopodobnie na myśl przyszedł im romans pomiędzy kocurami. Srokosz nie wiedział co już było gorsze. Nie musiał się domyślać, jak ta plotka szybko rozejdzie się po Klanie Klifu.
Poczuł, jak ogon łysego przejeżdża mu po grzbiecie.
— Co ty wyprawiasz? — syknął, strosząc się.
Odskoczył od kocura na bezpieczną odległość.
— Nie denerwuj się, Srokoszku. — mruknął jedynie.
— Nie mów tak do mnie. — wycharczał.
— Bo co? Zabronisz mi? Tupniesz łapką. — Wilczy stanął nad nim.
Dopiero teraz było widać różnicę pomiędzy nimi. Był prawie dwa razy jak on. Musiał unieść łeb by spojrzec na niego. Mógłby go na spokojnie zmiażdżyć. Srokosz przełknął ślinę. Morskie ślepia, jak zwykle przepełnione gamą nieznanych mu emocji. Spuścił wzrok.
— Pamiętaj swoje miejsce. — Wilczy chwycił jego pysk i zmusił do spojrzenia go prosto mu w ślepia.
Drwina i rozbawienie jakie tam dojrzał sprawiło, że niebieski poczuł przypływ gniewu. Zabawiał się nim. Traktował go jak zabawkę. Zwykłego śmiecia, którego z łatwością by zastąpił. Wysunął pazury i przeorał po poliku łysego. Wilczy odepchnął go, sprawiając, że cętkowany uderzył o ziemie.
— No proszę. Masz charakterek. — miauknął, ocierając krew z rozciętego polika. — Przypominasz mi kogoś. — stwierdził z zaskakująco ciepłym uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz