Kultyści szli przodem, on zaś zamykał pochód. Słyszał głośny warkot rudego kierowany w stronę jego popleczników. Teraz musieli bardziej uważać, ale przeciw dużej grupie kocur nie mógł nic zdziałać.
Dopiero, gdy kultysci zbili się w gromadę, po kilku uderzeniach serca van wyłonił się zza drzew, stając na czele gromady i wpatrując się z wysoko uniesioną brodą w zdziczałego jeńca. Rudy Burzak syczał na koty, które zebrały się nad jego terenem. Jego oczy lśniły niepohamowaną agresją. Szczerzył kły, obserwując uważnie każdy ich najmniejszy ruch, jakby był gotów oderwać im wszystkim łapy, gdyby tylko je do niego wyciągnęli. Nagle jednak tłum się rozstąpił, a widok Mrocznej Gwiazdy sprawił, że położył po sobie uszy. Jego wrogie syki ucichły i jedyne co robił to wpatrywał się w kocura z szybko bijącym sercem. Przed nim szli kolejno kultyści. Sosnowa Igła, a obok przyjaźniący się Stokrotkowa Polana i Trójoka Wrona. Nieopodal Gęsi Wrzask z synem. Do uszu przywódcy dotarł warkot i syk prawdopodobnie należący do rudego. Dopiero, gdy tłum jego popleczników rozstąpił się, by ujawnić swojego przywódcę, wyłonił się spośród nich Mroczna Gwiazda. Lider zauważył, że na jego widok rudzielec spotulniał. Van napuszył się, wpatrując się z kpiną i odrazą w siostrzeńca Rysiej Pogoni. Nieważne, ile będzie musiał utrzymywać tego tutaj kota. Będzie czekać na Burzaków tak długo, aż się nie zjawią. Aż ich przeklęta zastępczyni nie przekroczy granicy, by mógł zatopić w niej swoje kły i nie pozwolić, by ta haniebna zmora objęła przywództwo. Żaden członek rodziny tej nadętej ropuchy nie mógł żyć. Albo ulegną, albo zdechną jak robactwo. Uwagę vana przyciągnęła ziemia wyglądająca na świeżo rozkopaną.
— Co to ma być? — warknął, spoglądając na jeńca, który zerknął okiem w stronę ziemi, uginając łapy i kuląc się przed postawą lidera wilczaków. Drżał na ciele, aż wydobył się z jego gardła odgłos zakrztuszenia. Parsknął, oblizując nos. Spojrzał na swego pana ze strachem, kładąc się całkowicie na ziemi, zasłaniając swoją wygłodzoną posturą ziemię. Przywódca wysunął kły. Skinął głową Gęsiemu Wrzasku, który z automatu ruszył za liderem. Van wskoczył do dołu. Widział, że rudy drżał.
— Odsuń się — rozkazał warkotliwie, gdy podszedł już do cętkowanego.
Rudy odsunął się natychmiastowo spod jego łap, przyklejając się do ściany dołu najdalej jak to możliwe od ich dwójki. Obserwował ich uważnie, łapiąc spazmatycznie oddechy. Jednak... Ani drgnął, chociaż skapująca ślina i rozchylony pysk wskazywały na to, że był o włos od wgryzienia się w ich futro. Na widok jego cieknącej śliny lider stanął łapą na miejscu przykrytym rozkopaną ziemią i spojrzał na cętkowanego.
— Co tam jest?
— Tup... Tłup... Ość... Ko...Kość. Dawno. Ty dać... — mówił dość niezrozumiale i ciężko, oblizując pysk. — Kic, kic — dodał zaraz.
Van prychnął. Gdyby to były tylko kości, ten nie byłby tak nerwowy.
Odkopał dół, znajdując z zaskoczeniem futro, które musiał tu pozostawić Puszek. Spojrzał się jeszcze raz na kocura, a potem na dół - i znów, na kocura i dół. Wyszczerzył zęby, chociaż wymagało od niego pewnego sprytu, żeby użyć takich pozostałości jako czegoś, co ułatwiłoby mu przeżycie.
— Zabierz mu to — miauknął Gęsi, a ten wykonał polecenie, zabierając futro z dołu. Van natomiast zbliżył się do Jelenia ściśniętego w rogu dołu i skoczył na niego, zaciskając mocno kły na jego grzbiecie i szarpiąc, czując strumień krwi w swoim pysku. Jeleń natychmiast wrzasnął cierpiętniczo, zaciskając oczy z bólu. Pysk wykrzywił mu się, a z gardła uciekł żałosny jęk.
— Nie! Zostaw! Zostaw. Ja wszystko. Wszystko. Złobie wszystko. Zostaw kic, kic. Błagam. Ty mi ał, ał. Wszystko. A ja kic, kic. Błagam — miauczał mu w panice, tak jakby kocur zabierał mu ostatnią krople wody, która umożliwiłaby mu przeżycie. — Kic, kic nie złe. To nie jeść. — skomlał do niego.
— Wszystko, mówisz? — zamruczał. — Dobrze. Zgodzę się... Na razie. Ale nie licz, że to futro zostanie z tobą na długo.
Odwrócił się i skoczył, a z pomocą kilku kultystów, którzy złapali go za kark i wciągnęli, ustanął na powierzchni, patrząc z dołu na Puszka.
— Do zobaczenia, przyjacielu. Niedługo tu wrócę — zamruczał, oddalając się od tego miejsca.
<Jeleń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz