*dość dawno temu, niedługo po dołączeniu Kruchej do OL, ale jak już była wojem*
Przeciągnęła się, po czym spojrzała na pustą część legowiska. Tę, na której powinien się znajdować kocur jej marzeń i snów.
Westchnęła cicho, przewracając oczami.
Oczywiście, teraz to tylko ta Gruszka. O niej to już kompletnie zapomniał. Ale cóż... to było jego dziecko, pewnie instynkt tacierzyński się mu włączał jak jej przy Śliwce.
Idąc w stronę pnia napotkała spojrzenie obudzonej owocniaczki. Z tego co pamiętała, kremowa dołączyła do nich całkiem nie dawno. Słyszała o niej parę rzeczy; z tego, co udało jej się dowiedzieć, była to serdeczna kotka o miłym usposobieniu.
Postanowiła więc od razu się przywitać i rozpocząć interakcję z nową kotką, by przekonać ją do siebie. Miała zamiar przedstawić się z jak najlepszej strony. Miała nadzieję, iż dzięki temu dawna samotniczka stanie się jej przychylna i stanie po jej stronie, gdy coś poważniejszego się wydarzy, a nawet przy zwykłej kłótni z klanowiczami.
Miodunka bowiem od jakiegoś czasu szukała w Owocowym Lesie kotów, które mogłaby przeciągnąć na swoją stronę. Chciała mieć jak najwięcej sojuszników. Jej brat dalej się bowiem panoszył, a i Komar miał dużo za uszami. Również Szpak stanowił dla niej problem. Był uważany za porządnego wojownika, ale Miodunka za nim nie przepadała przez jego rządzenie się i podejście do jej ukochanego, więc miała zamiar również stać się w ich społeczności osobą szanowaną i dobrze postrzeganą. Miała już parę osobników na oku, a Krucha teraz stała się jednym z nich. Nowa w grupie, pewnie miała obecnie niewielu przyjaciół, jeśli jakichkolwiek, nie znała pewnie za dobrze też większości kotów. Zapoznanie się z nią teraz mogło przynieść większe korzyści w przyszłości.
Liliowa uśmiechnęła się więc promiennie do kremowej.
— Dzień dobry! - powiedziała do dziko pręgowanej kotki przyjaźnie.
Ta przerwała mycie futra, unosząc na nią spojrzenie i przekrzywiając głowę, szczerząc się i mrużąc przyjaźnie oczy.
— Doberek! Zapowiada się ładny dzień! — miauknęła w jej stronę.
— To prawda. Idziesz dzisiaj na jakiś patrol? — spytała liliowa. Miała nadzieję, iż nie została wybrana na żaden poranny, bo wtedy mogłaby zaproponować wspólne spędzenie czasu, by lepiej poznać się z Kruchą.
— Mhm! Wieczorny na granice. Ale może spróbuję zapolować, skoro nie śpię — kotka spuściła z niej oczy by wrócić do wcześniej zaczętego mycia łapy.
Jest. Czyli teraz tylko ją o to zapytać.
— Możemy wybrać się razem, jeśli chcesz. — zaproponowała przyjaźnie. Warto było zdobywać... nowych sojuszników. A to była idealna do tego okazja.
— O, jasne! — brązwooka zgodziła się, rozpromieniona — Masz coś do załatwienia...?
- Teraz nie, więc możemy się wybrać, póki słońce nie praży - odparła z dalej radosnym wyrazem pyska.
— Brzmi jak plan — dawna samotniczka wstała i otrzepała się. — Z chęcią zobaczę jakieś polecane miejsca do polowań.
Wojowniczki podeszły razem do pnia, Krucha ruchem ogona przepuściła Miodunkę przodem. W myślach starsza zanotowała ten miły gest.
— W takim razie dobrze trafiłaś – powiedziała zielonooka, zsuwając się z pnia drzewa.
— A więc prowadź – miauknęła w jej stronę Krucha po wylądowaniu miękko na ziemi obok niej.
Od razu po tym szylkretka ruszyła w stronę wyjścia z obozu, a już po chwili dwie kotki znalazły się na zewnątrz. Poprowadziła je prosto przed siebie, lekko zbaczając w prawo po jakimś czasie chodu.
— Więc, jak ci się podoba w Owocowym Lesie? - spytała przyjaźnie, przerywając ciszę.
— Jest miło – stwierdziła kremowa, przymykając brązowe oczy w dodatkowym geście do uśmiechu, kołysząc wolno ogonem. — Bezpiecznie.
Liliowa skinęła głową.
— Ostatnimi księżycami faktycznie, jest spokojnie.
Dobrze dla dziko pręgowanej, że nie dołączyła wcześniej. Dawniej było… znacznie bardziej niespokojnie w Owocowym Lesie. Mordy, wojna, przeprowadzka. Dużo się działo.
Teraz było spokojnie… ale kto wie kiedy to minie, z tyloma podejrzanymi kotami w jednym miejscu.
— Co takiego mogło się tu wcześniej dziać? – zapytała Krucha, przechylając głowę na bok i zerkając na rozmówczynię kątem oka.
— Cóż, nie tutaj, ale na innych terenach, gdzie żyliśmy nim zapanował tam wielki głód odbyła się wojna między nami a Klanem Nocy, trochę przed przeprowadzką. Byłam jej uczestniczką, jeszcze jako uczennica. — wyjaśniła młodszej szylkretka.
— Tak, słyszałam, że wcześniej was tu nie było. – mruknęła na to kremowa - Walka na wojnie musi być ciężka.
—Tak. Mój partner... już i tak nie miał łatwego życia, a po niej się kompletnie załamał. Na szczęście razem udało nam się przez to przejść. — miauknęła urywek ze swojego życia.
— Ma szczęście, że go wspierasz.
Tak… miał wielkie szczęście. Innych… w ogóle nie obchodził. Bez niej zostałby sam na pastwę Lukrecji i innych wojowników.
— A ty, podejrzewam, że jako samotniczka podróżowałaś wiele. Widziałaś coś ciekawego, hm? — spytała zaciekawiona, zaczynając nowy temat. Takie podróże musiały być ciekawe. Nie wiadomo, co Krucha widziała podczas swego dawnego życia. A Miodunka bardzo chętnie posłucha o przeżyciach kotki.
— Ciekawego...? Zależy, co za takie uważasz. – odparła dziko pręgowana.
— Ja na przykład za ciekawe uważam ustrojstwa dwunogów. Słyszałaś o śmietnisku? Wyrzucają tam dużo ciekawych rzeczy.
— Nie byłam tam jeszcze. Na zewnątrz takie zbiorowiska zdarzają się rzadko. Jest dużo pojedynczych śmietników, ale tam można znaleźć niewiele. W środku siedlisk dwunożnych chyba by im przeszkadzały. – rozmówczyni spojrzała w górę, myśląc. Liliowa skinęła głową na jej słowa, dając znać, iż rozumie.
Po chwili dotarły do miejsca, w które je prowadziła.
Niewielki zagajnik otaczał je. Zdziczałe owocowe drzewa powoli wytwarzały owoce. Za jakiś czas zaczną im one pewnie spadać na głowy… W tle dało się usłyszeć świergot ptaków. Miodunka chwilę rozkoszowała się ich śpiewem, nim nie zwróciła się do towarzyszki:
— To jest Owocowy Lasek. Jest tu dużo zwierzyny. Ale nie polecam polować na ptaki w porach dnia, w których jest tu dużo kotów. Wierzący w Wszechmatkę uważają je za święte, więc mogliby... nieco źle to odebrać. Oczywiście, większość z nich się nie obrazi... ale warto uważać. To miłe koty.
—Racja, zgaduję, że tutaj mogą sobie pozwolić na wybiórczość. — pokiwała głową — Przyjmę twoją radę do serca. Nie chcę im się narazić, z pewnością.
Skinęła jej głową z uśmiechem. Mądrze postępowała. Dzięki temu nie będzie też konfliktu między nią a kotami wierzącymi w Wszechmatkę, które Miodunka miała zamiar przeciągnąć na swoją stronę.
Pochodziły jeszcze chwilę, nim Miodunka ponownie nie zatrzymała się, by następnie wskazać łapą na stojącą w pewnym oddaleniu starą szopę.
— To Grota Strachu. Są tam dziwne sprzęty. Jeden z nich spadł mojemu ukochanemu, Niktowi na głowę. Dalej od tamtego czasu nie przypomniał sobie całości swojego życia, takiej amnezji dostał. Nie polecam - miauknęła.
Miała nadzieję, że w końcu sobie przypomni… choć niektóre wspomnienia mogłyby pozostać zapomniane. Ich kłótnie na przykład. I jego przywiązanie do ojca… ale to sobie niestety już przypomniał. Gdyby nie to… miałaby nad nim na pewno już całkowitą kontrolę. Byłby jej jeszcze bardziej oddany… choć i tak teraz nie rozmawiał z bicolorem. On i syn Doli nie spędzali razem czasu. I dobrze. Może o nim zapomni…
— ...Oh. - mruknęła współczująco Krucha, wybudzając Miodunkę z chwilowego zamyślenia. Dziko pręgowana z zaciekawieniem zawiesiła na Grocie Strachu spojrzenie w momencie usłyszenia anegdotki.
— Chcesz spróbować coś tu upolować? - spytała po chwili ciszy, obracając głowę w stronę rozmówczyni, mając miły uśmiech na pysku.
— Tak, w końcu po to przyszłyśmy. – kremowa otrzepała się i obejrzała po okolicy. Córka Plusk również przystąpiła do rozglądania się po terenie uważniej niż uprzednio, aby po chwili zawęszyć w powietrzu przepełnionym zapachem owoców.
— Chyba czuję wiewiórkę — stwierdziła liliowa.
— Idź przodem, ja będę z tyłu gdyby tobie uciekła. – zaproponowała dawna samotniczka. Córka Bzu zgodziła się z nią skinieniem głowy, po czym ruszyła tropem wiewiórki. Po jakimś czasie dostrzegła rude stworzenie pod pewnym drzewem. Uznała, iż będzie trudno je złapać, gdy jest tak blisko potencjalnej drogi ucieczki, więc zaczekała aż zwierzyna łowna odejdzie nieco dalej od wszelkich pni drzew i dopiero gdy to nastąpiło zaczęła się skradać w stronę zwierzątka.
Szylkretka skoczyła w stronę wiewiórki, lecz ta ją chyba usłyszała, bo natychmiast ruszyła w stronę najbliższego drzewa. Tymczasem liliowa upadła na ściółkę leśną, zaskoczona swą porażką.
— Nic ci nie jest? — od razu wyskoczyła ku niej Krucha, schylając do niej głowę.
— Nie... nic - miauknęła dalej w szoku, po chwili podnosząc się. Nie podobało jej się, iż popełniła taką wpadkę akurat przy nowej znajomej. Wolała nie popsuć swojego wizerunku w jej brązowych oczach. Kremowa zmartwiona podparła ją, by się znowu nie wywróciła.
— Czasami tak bywa. — pocieszyła.
— Racja — zgodziła się z kotką, rozpogadzając się. - Teraz twoja kolej, może tobie pójdzie dzisiaj lepiej niż mnie - zasugerowała z uśmiechem.
<Krucha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz