*dawno temu*
Bałwanek gdzieś poszedł, a reszta kotów wybrała się na polowanie lub spacery. Bylica tym razem została jednak w szopie, by pilnować bezpieczeństwa małego kociaka, który nie dawno został przyniesiony do nich przez jej syna. Leżała sobie na swoim legowisku ze słomy, po prostu wypoczywając. Niespodziewanie usłyszała drapanie o pręty.
- Psze pani! Mogę wyjść?
Słysząc pisk kociaka od razu podeszła. Oczywiście... Bałwanek znowu go zamknął w kartonie przy pomocy tego metalowego ustrojstwa. Będzie musiała z nim o tym ponownie porozmawiać.
- Oczywiście - miauknęła, po czym odsunęła kratę by ten mógł się wydostać. Maluch wyszedł zadowolony z uniesionym wysoko, łysym ogonkiem. Zdaniem Bylicy był naprawdę słodką istotką, nie zasługującą na to, co wyprawiał jej syn. Szczurek podszedł bliżej kocicy, zachowując ostrożność i przyjrzał się świecidełku na jej szyi.
- Ale śmieszne! - Trącił je łapką. Miał dzieciak gust - Też jesteś zwierzątkiem?
- Ja? Jestem kotem. Ale umiem rozmawiać kamieniami – odpowiedziała, na co pyszczek kocurka otworzył się w szoku.
- I co one takiego mówią? Mogę też? Ja też chcę nauczyć się kamieniowego języka. Proszę! - zapiszczał, robiąc wielkie oczka.
Nie chciała stłamsić zapału malucha… ale musiała mu powiedzieć prawdę.
- Jak dotąd tylko mnie i mojemu zmarłemu synowi... Fiołkowi się to udawało. - powiedziała - Ale chyba najważniejszym jest to, by pamiętać o tym, że kamienie mimo, iż się nie ruszają, są i mają własne odczucia, zawierając przyjaźnie między sobą... to jest pierwszy krok, pojęcie tego, że są żywe i zdolne do komunikacji.
- O rany! Nie widziałem! Mogę mieć przyjaciela kamienia? Proszę! Zamieszka u mnie w pudle i będę o niego dbał! - zapewnił.
Na słowa kocurka w jej sercu zapaliła się iskierka. O rety, o rety, o rety! Może zacznie wierzyć w kamienie, tak jak oni? Może nawet uda mu się kiedyś z nimi skomunikować? Już chciał mieć przyjaciela kamienia, to był bardzo dobry znak!
- Oczywiście! Jeśli chcesz możemy nawet teraz wyjść i poszukać twojego nowego przyjaciela - powiedziała, uśmiechając się.
Szary pokiwał głową. Pobiegł koślawo do pudła Bałwanka, po czym wyciągnął sznurek, który podał zdziwionej Bylicy.
- Pani owinie wokół mojej szyi i wyjdziemy na spacerek szukać kamyczka! - zamiauczał zadowolony. Mocno zaskoczona spojrzała na sznurek, po czym przeniosła wzrok na kociaka, a następnie znowu na sznurek.
- Czemu... mam ci to założyć? - spytała - I... skąd w ogóle wziąłeś ten pomysł? I jak zawiązuje się sznurki?
- Ja z tatą wychodzę tylko na sznurku - wytłumaczył. - Wtedy się nie zgubie, a on jest spokojny. Ja trzymam ten koniec w pyszczku, a pani robi kółka dookoła mnie i potem mocniej ciągnie i sznurek jest na szyi. - wytłumaczył jej to dokładnie, jak zawiązać sznurek.
- A... na pewno nie chcesz chodzić... bez sznurka? – spytała, bo nie wydawało jej się, by ktokolwiek pragnął takiego pozbawienia wolności. Maluch jednak zrobił wielkie oczka, po czym pokręcił szybko głową.
- Lepiej nie. Tata mówił, że muszę na sznurku. Tak jest bezpieczniej. Nie chcę się zgubić.
- Więc... niech będzie - mruknęła, choć nie popierała tego i nie była zbytnio przekonana do pomysłu… ale cóż, jeśli kociak miałby być przez to wystraszony, że się zgubi, to niech już będzie. Zaczęła wykonywać instrukcje Szczurka, najlepiej jak umiała - Tfak to się pofinno robić? – spytała nieco niewyraźnie przez trzymany obiekt. Maluch trzymający drugi koniec sznurka pokiwał łebkiem.
- Teraz pani pociągnie mocniej, by się zacisnął i możemy iść na spacerek! - pisnął uradowany.
Pociągnęła tak jak kazał, jednak martwiła się, że zaboli to kociaka.
- Tak dobrze? – dopytała, czy aby na pewno nic mu nie uwierał, ten jednak ponownie wyraził aprobatę skinięciem głowy, po czym wypluł końcówkę, którą trzymał w pyszczku.
- Możemy iść po kamyczka! Będziemy pytać każdego czy zechcę być moim przyjacielem? Pani zna ich język to będzie tłumaczem.
Skinęła głową na potwierdzenie, po czym wzięła z powrotem sznurek w zęby, a następnie wyszli z Drewnianego Gniazda.
- Najwięcej kamieni jest przy jeziorze, ale można je znaleźć też bliżej – wyjaśniła młodemu, który radośnie dreptał obok niej, rozglądając się po otoczeniu. Naprawdę było z niego bardzo słodziutkie dziecko…
- Pani się zna, to ja zaufam. One mają imiona czy będę mógł mu je nadać? – dopytywał, co tylko sprawiało, iż Bylica była bardziej zadowolona. W końcu kociak wyrażał ogromny entuzjazm!
- Możesz mu je nadać – stwierdziła. Na jej słowa Szczurek podskoczył radośnie, kierując się w stronę jeziora wraz z srebrną.
- Mogę mówić ci babciu? Bo tata mówił, że jesteś jego mamą.
Czuła aż, jakby serce jej się roztapiało na słowa kociaka. Ach, dzieci naprawdę były takie słodziutkie…
- Jak najbardziej, jestem i możesz mnie tak nazywać. – czyli teraz miała piątego wnuka, który po jej potwierdzeniu otarł się o jej łapki, mrucząc zadowolony. Po jakimś czasie dotarli na miejsce, a ich oczom ukazało się zbiorowisko kamieni. Maluch obserwował je uważnie, robiąc wielkie oczy.
- Cześć - szepnął na powitanie. - Przychodzimy w pokoju.
Przywitała się cicho z kamieniami, po czym usiadła.
- Witajcie, mali przyjaciele.
Skupiła się na nich, aby na pewno usłyszeć i zobaczyć to, co skrywały i co tylko ona z żywych znanych jej kotów była w stanie dostrzec jako Kamienna Szamanka. Od razu usłyszała ich głosy powitania (wariatka).
Szczurek usiadł obok niej, pochylając się nad głazikami.
- Tak. Witajcie przyjaciele. Ja szukam jednego z was, który chcę mi pomóc nauczyć się waszego języka i by był moim przyjacielem. - powiadomił ich młody mający zadatki na porządnego wyznawcę.
Uważnie przyjrzała się kamieniom, nadstawiając uszu aby nie umknął jej żaden z ich głosów.
- Są zaintrygowane - stwierdziła.
- Naprawdę?! - Aż nie mógł w to uwierzyć. Spojrzał na kamienie, dreptając łapkami w miejscu. - I który się zgłosił?
- Hm... ten jest szczególnie entuzjastyczny - wskazała na ciemno szary kamyczek.
Słyszała jego słowa w głowie, widziała podekscytowanie wymalowane na powierzchni skały. Jej wnuczek podskoczył natychmiast do wskazanego kamienia, uśmiechając się szeroko.
- Cześć! Zabiorę cię do domu. Nazwę cię... - zamyślił się. - Głazik. Pasuje do ciebie. - Polizał go po główce. Bylica uśmiechnęła się, widząc to. Każda przyjaźń zawarta z kamieniami była przyjaźnią na wieki i cieszyła się, iż Szczurkowi tak szybko udało się znaleźć przyjaciela. Widziała, że kamień też był bardzo uradowany.
- Jest szczęśliwy - powiedziała - No to weź go delikatnie i możemy wracać – powiedziała, w myślach szybko zapewniając kamień, że tam gdzie idą będzie ciepło, choć wiedziała, iż skałą aż tak bardzo nie przeszkadzała zimna temperatura. Szczurek ostrożnie wziął w pyszczek ciemno szary kamyczek, aby go nie uszkodzić, po czym pokiwał kotce, że jest gotowy do powrotu. Wtedy właśnie zrobili w tył zwrot i skierowali się w stronę Złotych Traw, których terytoria obecnie przykryte były białym puchem. Gdy tylko wrócili do domu, Szczurek odłożył Głazika ostrożnie na ziemi, po czym pomógł Bylicy się rozwiązać ze sznurka. Otrzepał się i zadowolony pokazał karton kamieniowi.
- Tu mieszkam. Wiem. Śmierdzi trochę, ale szczury tak mają.
Tak… na to też będzie trzeba coś zaradzić. Niedługo chyba sama wymieni mu te gazety które dał Bałwanek jako ściółkę w kartonie… na coś świeższego. Gdy tylko usłyszała odpowiedź kamienia, przekazała ją Szczurkowi.
- Kamień nie ma nic przeciwko.
Maluch przytulił kamyk do siebie, uśmiechając się.
- Ja nie słyszę jak mówi... - zauważył smutno. - Nauczysz mnie tego języka? Proszę. Chcę go kochać i dbać o niego tak, jak tata dba o mnie.
- Niestety, ta umiejętność przychodzi z czasem, mogę tylko dawać ci pewne wskazówki co do podejścia. – wyjaśniła. Sama nie wiedziała, czemu jedno jej dziecko, które już niestety… odeszło na tamten świat, miało taką moc, a reszta po niej jej nie odziedziczyła. Jej wnuczek na jej słowa zwiesił smętnie uszka.
- No dobrze... a jakie są to wskazówki? Jak należy dbać o kamienie? - wypytywał ją, szybko przystąpiła więc do tłumaczenia.
- Po pierwsze, spędzać z nimi czas. Mówić do nich, głaskać je... czasami lubią zjeść trochę liści, choć nie za bardzo widać gdy te zostaną nadgryzione, kamienie mało jedzą jeśli w ogóle. Lubią towarzystwo.
Szary od razu pogłaskał kamyk, gdy o tym usłyszał, co tylko zmiękczyło serce staruszki jeszcze bardziej.
- A lubią jak się im daje buzi?
- Też – odparła, na co maluch dał buziaka uradowanemu kamyczkowi, uśmiechając się radośnie.
- Kocham Głazika! Mocno, mocno, mocno! - Pocmokał go. - Dziękuje babciu, że pozwoliłaś mi go zaadoptować.
- Nie ma za co. – odparła, nie dodając już, iż to kamień wybiera, czy może zostać adoptowany. Maluszek wziął kamyka do pyska, po czym zaniósł go do kartonu. Położył go na jakiejś suchej gazecie i go przytulił.
- Może mnie babcia zamknąć. Ja zajmę się przyjacielem do powrotu taty.
Zgodnie z wolą młodzieńca przykryła karton kratką, po czym usiadła sobie na swoim miejscu, aby ukradkiem podczas mycia futra obserwować, jak maluch gada do kamienia, co tylko coraz bardziej przekonywało ją do tego, że mimo, iż nie miał sobie jej krwi, był jej potomkiem nie bez powiązania.
- Psze pani! Mogę wyjść?
Słysząc pisk kociaka od razu podeszła. Oczywiście... Bałwanek znowu go zamknął w kartonie przy pomocy tego metalowego ustrojstwa. Będzie musiała z nim o tym ponownie porozmawiać.
- Oczywiście - miauknęła, po czym odsunęła kratę by ten mógł się wydostać. Maluch wyszedł zadowolony z uniesionym wysoko, łysym ogonkiem. Zdaniem Bylicy był naprawdę słodką istotką, nie zasługującą na to, co wyprawiał jej syn. Szczurek podszedł bliżej kocicy, zachowując ostrożność i przyjrzał się świecidełku na jej szyi.
- Ale śmieszne! - Trącił je łapką. Miał dzieciak gust - Też jesteś zwierzątkiem?
- Ja? Jestem kotem. Ale umiem rozmawiać kamieniami – odpowiedziała, na co pyszczek kocurka otworzył się w szoku.
- I co one takiego mówią? Mogę też? Ja też chcę nauczyć się kamieniowego języka. Proszę! - zapiszczał, robiąc wielkie oczka.
Nie chciała stłamsić zapału malucha… ale musiała mu powiedzieć prawdę.
- Jak dotąd tylko mnie i mojemu zmarłemu synowi... Fiołkowi się to udawało. - powiedziała - Ale chyba najważniejszym jest to, by pamiętać o tym, że kamienie mimo, iż się nie ruszają, są i mają własne odczucia, zawierając przyjaźnie między sobą... to jest pierwszy krok, pojęcie tego, że są żywe i zdolne do komunikacji.
- O rany! Nie widziałem! Mogę mieć przyjaciela kamienia? Proszę! Zamieszka u mnie w pudle i będę o niego dbał! - zapewnił.
Na słowa kocurka w jej sercu zapaliła się iskierka. O rety, o rety, o rety! Może zacznie wierzyć w kamienie, tak jak oni? Może nawet uda mu się kiedyś z nimi skomunikować? Już chciał mieć przyjaciela kamienia, to był bardzo dobry znak!
- Oczywiście! Jeśli chcesz możemy nawet teraz wyjść i poszukać twojego nowego przyjaciela - powiedziała, uśmiechając się.
Szary pokiwał głową. Pobiegł koślawo do pudła Bałwanka, po czym wyciągnął sznurek, który podał zdziwionej Bylicy.
- Pani owinie wokół mojej szyi i wyjdziemy na spacerek szukać kamyczka! - zamiauczał zadowolony. Mocno zaskoczona spojrzała na sznurek, po czym przeniosła wzrok na kociaka, a następnie znowu na sznurek.
- Czemu... mam ci to założyć? - spytała - I... skąd w ogóle wziąłeś ten pomysł? I jak zawiązuje się sznurki?
- Ja z tatą wychodzę tylko na sznurku - wytłumaczył. - Wtedy się nie zgubie, a on jest spokojny. Ja trzymam ten koniec w pyszczku, a pani robi kółka dookoła mnie i potem mocniej ciągnie i sznurek jest na szyi. - wytłumaczył jej to dokładnie, jak zawiązać sznurek.
- A... na pewno nie chcesz chodzić... bez sznurka? – spytała, bo nie wydawało jej się, by ktokolwiek pragnął takiego pozbawienia wolności. Maluch jednak zrobił wielkie oczka, po czym pokręcił szybko głową.
- Lepiej nie. Tata mówił, że muszę na sznurku. Tak jest bezpieczniej. Nie chcę się zgubić.
- Więc... niech będzie - mruknęła, choć nie popierała tego i nie była zbytnio przekonana do pomysłu… ale cóż, jeśli kociak miałby być przez to wystraszony, że się zgubi, to niech już będzie. Zaczęła wykonywać instrukcje Szczurka, najlepiej jak umiała - Tfak to się pofinno robić? – spytała nieco niewyraźnie przez trzymany obiekt. Maluch trzymający drugi koniec sznurka pokiwał łebkiem.
- Teraz pani pociągnie mocniej, by się zacisnął i możemy iść na spacerek! - pisnął uradowany.
Pociągnęła tak jak kazał, jednak martwiła się, że zaboli to kociaka.
- Tak dobrze? – dopytała, czy aby na pewno nic mu nie uwierał, ten jednak ponownie wyraził aprobatę skinięciem głowy, po czym wypluł końcówkę, którą trzymał w pyszczku.
- Możemy iść po kamyczka! Będziemy pytać każdego czy zechcę być moim przyjacielem? Pani zna ich język to będzie tłumaczem.
Skinęła głową na potwierdzenie, po czym wzięła z powrotem sznurek w zęby, a następnie wyszli z Drewnianego Gniazda.
- Najwięcej kamieni jest przy jeziorze, ale można je znaleźć też bliżej – wyjaśniła młodemu, który radośnie dreptał obok niej, rozglądając się po otoczeniu. Naprawdę było z niego bardzo słodziutkie dziecko…
- Pani się zna, to ja zaufam. One mają imiona czy będę mógł mu je nadać? – dopytywał, co tylko sprawiało, iż Bylica była bardziej zadowolona. W końcu kociak wyrażał ogromny entuzjazm!
- Możesz mu je nadać – stwierdziła. Na jej słowa Szczurek podskoczył radośnie, kierując się w stronę jeziora wraz z srebrną.
- Mogę mówić ci babciu? Bo tata mówił, że jesteś jego mamą.
Czuła aż, jakby serce jej się roztapiało na słowa kociaka. Ach, dzieci naprawdę były takie słodziutkie…
- Jak najbardziej, jestem i możesz mnie tak nazywać. – czyli teraz miała piątego wnuka, który po jej potwierdzeniu otarł się o jej łapki, mrucząc zadowolony. Po jakimś czasie dotarli na miejsce, a ich oczom ukazało się zbiorowisko kamieni. Maluch obserwował je uważnie, robiąc wielkie oczy.
- Cześć - szepnął na powitanie. - Przychodzimy w pokoju.
Przywitała się cicho z kamieniami, po czym usiadła.
- Witajcie, mali przyjaciele.
Skupiła się na nich, aby na pewno usłyszeć i zobaczyć to, co skrywały i co tylko ona z żywych znanych jej kotów była w stanie dostrzec jako Kamienna Szamanka. Od razu usłyszała ich głosy powitania (wariatka).
Szczurek usiadł obok niej, pochylając się nad głazikami.
- Tak. Witajcie przyjaciele. Ja szukam jednego z was, który chcę mi pomóc nauczyć się waszego języka i by był moim przyjacielem. - powiadomił ich młody mający zadatki na porządnego wyznawcę.
Uważnie przyjrzała się kamieniom, nadstawiając uszu aby nie umknął jej żaden z ich głosów.
- Są zaintrygowane - stwierdziła.
- Naprawdę?! - Aż nie mógł w to uwierzyć. Spojrzał na kamienie, dreptając łapkami w miejscu. - I który się zgłosił?
- Hm... ten jest szczególnie entuzjastyczny - wskazała na ciemno szary kamyczek.
Słyszała jego słowa w głowie, widziała podekscytowanie wymalowane na powierzchni skały. Jej wnuczek podskoczył natychmiast do wskazanego kamienia, uśmiechając się szeroko.
- Cześć! Zabiorę cię do domu. Nazwę cię... - zamyślił się. - Głazik. Pasuje do ciebie. - Polizał go po główce. Bylica uśmiechnęła się, widząc to. Każda przyjaźń zawarta z kamieniami była przyjaźnią na wieki i cieszyła się, iż Szczurkowi tak szybko udało się znaleźć przyjaciela. Widziała, że kamień też był bardzo uradowany.
- Jest szczęśliwy - powiedziała - No to weź go delikatnie i możemy wracać – powiedziała, w myślach szybko zapewniając kamień, że tam gdzie idą będzie ciepło, choć wiedziała, iż skałą aż tak bardzo nie przeszkadzała zimna temperatura. Szczurek ostrożnie wziął w pyszczek ciemno szary kamyczek, aby go nie uszkodzić, po czym pokiwał kotce, że jest gotowy do powrotu. Wtedy właśnie zrobili w tył zwrot i skierowali się w stronę Złotych Traw, których terytoria obecnie przykryte były białym puchem. Gdy tylko wrócili do domu, Szczurek odłożył Głazika ostrożnie na ziemi, po czym pomógł Bylicy się rozwiązać ze sznurka. Otrzepał się i zadowolony pokazał karton kamieniowi.
- Tu mieszkam. Wiem. Śmierdzi trochę, ale szczury tak mają.
Tak… na to też będzie trzeba coś zaradzić. Niedługo chyba sama wymieni mu te gazety które dał Bałwanek jako ściółkę w kartonie… na coś świeższego. Gdy tylko usłyszała odpowiedź kamienia, przekazała ją Szczurkowi.
- Kamień nie ma nic przeciwko.
Maluch przytulił kamyk do siebie, uśmiechając się.
- Ja nie słyszę jak mówi... - zauważył smutno. - Nauczysz mnie tego języka? Proszę. Chcę go kochać i dbać o niego tak, jak tata dba o mnie.
- Niestety, ta umiejętność przychodzi z czasem, mogę tylko dawać ci pewne wskazówki co do podejścia. – wyjaśniła. Sama nie wiedziała, czemu jedno jej dziecko, które już niestety… odeszło na tamten świat, miało taką moc, a reszta po niej jej nie odziedziczyła. Jej wnuczek na jej słowa zwiesił smętnie uszka.
- No dobrze... a jakie są to wskazówki? Jak należy dbać o kamienie? - wypytywał ją, szybko przystąpiła więc do tłumaczenia.
- Po pierwsze, spędzać z nimi czas. Mówić do nich, głaskać je... czasami lubią zjeść trochę liści, choć nie za bardzo widać gdy te zostaną nadgryzione, kamienie mało jedzą jeśli w ogóle. Lubią towarzystwo.
Szary od razu pogłaskał kamyk, gdy o tym usłyszał, co tylko zmiękczyło serce staruszki jeszcze bardziej.
- A lubią jak się im daje buzi?
- Też – odparła, na co maluch dał buziaka uradowanemu kamyczkowi, uśmiechając się radośnie.
- Kocham Głazika! Mocno, mocno, mocno! - Pocmokał go. - Dziękuje babciu, że pozwoliłaś mi go zaadoptować.
- Nie ma za co. – odparła, nie dodając już, iż to kamień wybiera, czy może zostać adoptowany. Maluszek wziął kamyka do pyska, po czym zaniósł go do kartonu. Położył go na jakiejś suchej gazecie i go przytulił.
- Może mnie babcia zamknąć. Ja zajmę się przyjacielem do powrotu taty.
Zgodnie z wolą młodzieńca przykryła karton kratką, po czym usiadła sobie na swoim miejscu, aby ukradkiem podczas mycia futra obserwować, jak maluch gada do kamienia, co tylko coraz bardziej przekonywało ją do tego, że mimo, iż nie miał sobie jej krwi, był jej potomkiem nie bez powiązania.
< Szczurku, mój wnuczku? <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz