To nie było trudne, by zauważyć, że Lwia Grzywa był przygaszony. Czy to śmierć Mysikróliczego Śladu nadal go trzymała, wpędzając w długą żałobę? A już zdawało się burej, że chociaż on się z tego wylizał. Od kilku dni Kuna widziała jedynie maskę pogodnego kocura, którą tak nieumiejętnie Lwia Grzywa próbował nosić. Nie wiedziała jednak, co się wydarzyło.
— Wszystko w porządku? — zapytała, gdy szylkretowa, utykająca kotka weszła do jej legowiska. Również wbijała smętny wzrok w ziemię.
— Na patrolu musiałam skręcić sobie łapę — oznajmiła Płonąca Dusza, trzymając ranną nogę w górze. Kunia Norka złapała potrzebne zioło i podeszła bliżej wojowniczki.
— Połóż się — rozkazała, a kotka spełniła jej polecenie. Bura przeżuła korzeń żywokostu, tworząc maść na zwichnięcie. Rozsmarowała ją językiem po miejscu skaleczenia i momentalnie poczuła ulgę u swojej pacjentki. Coś jednak zdawało się być dziwnego. Kocica nie potrafiła jednak wytłumaczyć, co. — Spędź jeszcze trochę czasu tutaj, nie nadwyrężaj kończyny.
Przerwały ją odgłosy kroków, kierujące się w stronę jej legowiska. Czarny kocur wszedł, a za nim mentor. Żaden z nich nie musiał tłumaczyć, co się wydarzyło, ponieważ na przedniej łapie kocura dobrze widoczne było czerwone, świeże ugryzienie. Kotka westchnęła, szybko kierując się po niedawno zebrane pędy czosnku. Cóż, kiedyś trzeba to wszystko wykorzystać, pomyślała.
— Spotkaliście szczury? Lepiej zgłoście to Stokrotkowej Polanie — powiedziała, opatrując ranę starszego ucznia, do Błękitnego Ognia.
— Oczywiście — odmruknął, czekając już w ciszy, aż Kuna skończy nakładanie ziół i pajęczyn na zranienie. Prędko opuścili legowisko.
Wyleczeni: Płonąca Dusza, Koszmarna Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz