*niedługo przed wojną*
Szła właśnie poboczem drogi grzmotu, gdy mimo smrodu spalin, do którego już się przyzwyczaiła, wyczuła coś jeszcze. Zaczęła więc kluczyć po krzewach, zastanawiając się, co robią tu nocniaki. Gdyby w końcu szli do Klanu Burzy z jakąś delegacją, chyba nie wybraliby takiej drogi.Miała ich jeszcze jakiś czas obserwować, a potem zmyć się jakby nigdy jej tu nie było, ale krzew zatrząsł się, co skupiło uwagę kotów, które już zauważyła.
— Miło cię widzieć, Bylico — wymiauczała serdecznym tonem jedna z obcych, która uśmiechała się nieco cynicznie. Słysząc, iż owa kotka, która wydawała się przewodzić obecnymi tu nocniakami wypowiada jej imię, zawahała się. No ale cóż, raz kozie śmierć, i tak już wiedzieli, że tu jest, a szansa na ucieczkę była już teraz niewielka.
Po chwili jej stary łeb wychylił z krzewów, a potem cała sylwetka wysokiej, chudej kotki wyglądającej na tak starą, że już aż dziwnym było, że jeszcze żyła i że miała tyle sił, by podróżować.
- Hm, to niecodzienne widzieć nocniaka tak daleko od jego domu. Jednego. Nie mówiąc o kilku - wymruczała melodyjnym, acz zachrypłym głosem, uważnie taksując wzrokiem wszystkich obecnych, zatrzymując spojrzenie na szylkretowej kotce. W większości burej, na której futrze można było znaleźć plamy rudości a także bieli.
— To prawda — przyznała rozmówczyni oblizując pysk — Widzę, że się dobrze trzymasz jak na te lata.
Widziała, że kotka jej słodzi. Starała się jej nie obrazić. Doceniała to, chodź wiedziała, że to była czysta taktyka. Czuła na sobie czujne spojrzenia dwóch pozostałych kotek, jednej liliowej, a drugiej tak jak ona srebrnej. Również bacznie je obserwowała, choć skupiała większość uwagi na tej, która stała najbliżej i która z nią rozmawiała.
— To fakt, choć wyglądam już trochę jak chodząca kupa kości — wymruczała — co sprawiło, że aż tyle Nocniaków telepało się aż tutaj?
— Nie będziemy cię oszukiwać, informacje, które posiadasz na pewno przydadzą się naszemu klanowi i przechylą szalę zwycięstwa na naszą stronę — wymruczała nocniaczka prężąc się dumnie.
Ah… chcieli informacji. Jakby już dużo nie powiedziała czarnemu. Ale dobrze, niech będzie jak chcą, nie miała nic przeciwko… jej kooperacja mogła ich zachęcić do zrobienia czegoś z tym, co wyprawiał Mroczna Gwiazda. A podejrzewała też iż ostatni nocniak, którego spotkała… nie był na tyle gadatliwy, by mówić wszystkie infromacje, które mu podała.
— Czyli jak widzę, nie tylko ten czarny młodzieniec jest na tyle zdeterminowany by coś zrobić z tym, co wyprawia Klan Wilka. — miauknęła, a w jej oczach błysnęło lekkie ożywienie — Jeśli jednak chcemy rozmawiać, może zmienimy... grunt, na którym stoimy? — zasugerowała, wskazując pazurem na ziemię. — Jesteśmy na terytoriach Klanu Burzy, mi zazwyczaj udaje się tędy przejść niezauważoną, ale duża grupa kotów budzi uwagę.
Dziwiła się, iż nocniaki były tak odważne na nie swoich terenach. Jeden, zrozumiałe, tamten wydawał się bardzo zdeterminowany… ale fakt, że zachowywała się tak grupa kotek jednocześnie i to ona musiała im przypominać, że są na terenach innego klanu, był co najmniej dziwny.
— Jeśli to sprawi, że poczujesz się bardziej komfortowo niech tak będzie — jej słowa wskazywały na to, iż nie przejmowała się zbytnio tym, gdzie byli, co zdawało się dziko pręgowanej jeszcze dziwniejsze po tym, jak zostało to przez nią zauważone. Musiało być coś, o czym nie wiedziała. Przemieścili się w takie miejsce, które nie należało do Klanu Burzy. Nie byli tak daleko miejsca, gdzie kończyły się tereny królikojadów, więc nie zajęło im to dużo czasu. — Co wiesz na temat Wilczaków? — wtrąciła się niespodziewanie jednolita liliowa kotka, jak dotąd milcząca. Najmłodsza z kotek, najwyraźniej bardziej opanowana, położyła łapę na ramieniu swej współklanowiczki.
— Dość dużo rzeczy, których nie wiedziała na pewno większość klanów. Choć podejrzewam, że wasz czarnofutry pobratymiec mógł wam powiedzieć co ja mówiłam jemu. — odpowiedziała liliowej kotce, siadając na trawie. — Wiem na pewno, że przetrzymują... Kminek. Albo Dzwonek, jak zwał ją wasz przyjaciel. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, pytajcie o co chcecie. Lecz najpierw, przedstawcie się, proszę, lubię poznawać nowe koty.
Rozpoczęła od Dzwonka, bo wiedziała, iż pewnie to najbardziej ich interesowało. W końcu to ona musiała być powodem, dla którego jej szukali i chcieli z nią rozmawiać.
— Od jakiegoś czasu nazywam się Daliowa Gwiazda, po mojej prawej stronie siedzi zaś Wzburzony Potok, a po lewej najmłodsza z nas - Mglista Zatoka.
Niebieska wojowniczka skrzywiła się w lekkim uśmiechu.
— Czy mogłabyś powiedzieć nam coś więcej? Coś co pomoże w bitwie? Znasz ich lidera? — zapytała owa srebrna rybojadka.
A więc miała do czynienia… z nowym liderem. Ostatnim jakiego pamiętała był czarno biały kocur, ale ów nocniak był tylko trochę młodszy od niej, więc mogła się spodziewać, iż już nie rządził klanem, o ile jeszcze żył.
— Jak najbardziej, poznałam go gdy pewnego dnia jeszcze na starych terenach przechadzałam się niedaleko terytoriów Klanu Wilka. Zaatakował mnie i próbował zabić, ale po chwili, z nieznanych mi powodów zainicjował rozmowę. Muszę powiedzieć iż nie spodziewałabym się, że ktoś taki będzie otwarcie mówił mi o swoich zbrodniach, ale mi to było na łapę, bo ostrzegałam później innych — wymruczała, rozpoczynając rozgadywanie się które wraz z wiekiem weszło jej w krew — W tamtym czasie Mroczny Omen, już wtedy lubił mordować. Z tego co mi mówił i z tego, co wiem również z innych źródeł, ale także jak już mówiłam, własnego doświadczenia, morduje on masowo samotników wraz ze swą świtą. Nie jakichś, którzy mu podpadli. Każdego, jakiego tylko spotka na terenach niczyich gdzie raz na jakiś czas po nocach, wybiera się ze swoimi pachołkami i urządza sobie polowanie na nas — wyjaśniła — Więc cóż, ja mam z nim na pieńku, i nie tylko ja. Cała masa samotników na starych terenach go nienawidziła. Tutaj też już sobie wrogów narobił, nie ma co. Nie mogę nie wspomnieć o tym, iż ma jakieś zaginione dzieci w Klanie Klifu, które podobno w jakiś sposób trafiły do nich jeszcze gdy były kociakami. Jest to rodzeństwo jego syna, Chłoda, którego tak prawem skosu nasłał później by mnie zabić. I to się nie raz już zdarzyło, jeśli liczymy to, jak się z nim poznałam, to łącznie trzy razy doświadczyłam zamachów na swoje życie. Cóż, za dużo wiem, jak widać. Z tego, co widziałam, porwał Kminek i najpewniej przetrzymuje ją gdzieś na swoich terytoriach, nie wiem, czy w obozie czy nie, bo nie jestem jeszcze na tyle walnięta w głowę, by tam pójść i to sprawdzić, bo to by było czyste samobójstwo. A jeśli mówimy na temat dzieci, to ma ich więcej, jeszcze przynajmniej dwie córki, niejaką Bielik i jeszcze jedną duszę, której miana nie poznałam. Widzę także, że żywi niechęć w stronę Klanu Burzy i jego liderki, Kamiennej Gwiazdy, z powodu swego mentora z którym miała na pieńku, on też był liderem. Sądzę więc, że jeśli któryś klan poza wami ma z nim również gorsze stosunki, to będzie to Klan Burzy. I, skoro jesteś liderką to przypuszczam, iż pragniesz z nim walczyć. Jeśli tak, to muszę ci coś doradzić - jego poplecznicy to krwiożercze bestie, więc trzeba również nie mieć skrupułów, jeśli o nich chodzi. Nie wiem jak bardzo reszta klanu zna jego występki, ale nie sądzę, by przynajmniej te o masowych mordach były tak wiadome z pewnych źródeł z samego Klanu Wilka. Dodam jeszcze, że wasza... wojowniczka raczej nie jest przez niego dobrze traktowana, bo gdy ją ostatnio widziałam, była wychudzona i słaba.
Dostrzegła podczas wywodu znużone spojrzenie liderki nocniaków, a także reakcję liliowej. Cóż… nie korzystała z jej wiedzy. Z tego, że podawała jej na tacy, na komu Mrocznej Gwieździe mogło zależeć. A to było cenne w trakcie konfliktu. Można porwać taką osobę, torturować ją i źle traktować jak on to robił, a potem zażądać wymiany.
Można go przechytrzyć. Zwieść. Ale najwyraźniej rybojady były za głupie, no trudno, najwyraźniej nic się nie zmienili.
Dostrzegła jednak, iż informacja o Kminek ożywiła młodą liderkę. Rozmówczyni zesztywniała, a sierść na jej karku widocznie się podniosła.
— Dziękuję za tak... szczegółowe informacje — zaczęła z ledwo wyczuwalną ironią, która jednak nie umknęła starej Bylicy — Gwarantuję, że Mroczna Gwiazda odpowie za wszystko co zrobił naszym, już nie wspominając o jego wątpliwych posunięciach odnośnie samotników. Ten kocur, nie jest tylko wrogiem Klanu Nocy, zagraża dobremu imieniu Klanu Gwiazdy i reszcie lasu — wymiauczała podniosłym tonem, na co towarzyszące jej wojowniczki stanęły dumnie u jej boku. Ah, tak, Klan Gwiazdy. Że też myślały, że ją cokolwiek obchodził honor duszków na niebie, innych niż jej rodzina, o której istnieniu i wierze liderka wiedzieć raczej nie mogła — Właściwie to mam dla ciebie propozycję — dodała po chwili.
— Jaką, moja droga? — spytała stara samotniczka — Czekaj, coś jeszcze mi się przypomniało. W Klanie Wilka niejaka Zakrzywiona Ość miała kocięta które wychowała w nienawiści do Mrocznej Gwiazdy. Jednego z nich poznałam, około trzydziestu księżyców, czekoladowy w cętki, biała plama na pysku ogonie i łapie, jeśli spotkacie jego potencjalne rodzeństwo to mogą być skłonni do zdrady.
Dodała to dla samego dodania, bo spodziewała się reakcji, jaką otrzymała. Ignorantka. Widać było, że nie miała głowy do takich planów, jakie w zwyczaju miała tworzyć Bylica. Skomplikowanych intryg, powolnych posunięć, jakie robiła w mieście, pozbywania się wrogów jeden po drugim…
— Wracając, widzę, że Mroczna Gwiazda sprawił wiele bólu tobie i wielu innym samotnikom. Nie można tego pozostawić. Jeśli ktoś z was pragnie zemsty, może stanąć ku naszemu boku w walce z tym tyranem. Czasem jedna para łap potrafi odmienić przebieg bitwy. Szczególnie, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo naszych najbliższych. A szczególnie naszych dzieci.
Mglista Zatoka skierowała wzrok na liderkę, co ledwie zarejestrowała staruszka.
— O ile dalej żywisz do niej uczucia, na pewno będziesz chciała ujrzeć ją wolną — dodała liliowa. Szylkretka rzuciła w stronę starszej pomocne spojrzenie.
Ah, grały na jej uczuciach. Chciały ją… przekonywać. Było to jednak aż nazbyt widoczne jak dla Bylicy. Liderka była… specyficzna. Na pewno miała wysokie ego.
— Jeśli znasz kogoś kto pragnąłby do nas dołączyć skieruj go do mnie. Niech powoła się na twoje imię przy najbliższym patrolu jaki spotka — zaproponowała szylkretowa przywódczyni.
Samotniczka zaśmiała się lekko. Mimo tego lekceważenia, które widziała w niektórych zachowaniach kotek, nie miała zamiaru odrzucać tej jakże kuszącej oferty.
— Moja droga, odkąd Mroczna Gwiazda całkiem niedawno przelał czarę goryczy, zabijając partnerkę bliskiego mi przyjaciela, rozpuściłam swe wici na całe pobliskie tereny, a nawet sama zabiłam mu jedną wojowniczkę mimo wieku. Samotnicy już są podburzeni i nawet trochę ich za oferowaną nagrodą, a także z zemsty, atakowało jego wojowników. Jeśli tylko będziesz potrzebowała... moich kontaktów, chętnie wyślę ci również kogoś z mojej pokaźnej grupy, która nie równa się klanom, ale jak na samotników to jest liczna, a część równie dobrze wyszkolona, co ty i reszta klanowych kotów. Chętnie zatrzymam się w okolicy twoich terytoriów, jeśli tylko będziesz chciała nas do walki, jak już się zbierzemy i osiądziemy będziesz mogła nas powiadomić. Chętnie przeoramy pyski tym szumowinom. A w wypadku ran część z nas jest uzdrowicielami, w tym ja i będziemy mogli pomóc rannym.
Mówiła o sobie tak wiele, mimo, iż w sumie nie powinna. Ale podejrzewała, iż było to bezpieczne, bo i tak ta kotka nie wykorzysta tych informacji porządnie przeciwko niej.
— W takim razie jesteśmy w kontakcie. Nie będziesz musiała długo czekać na tę odpowiedź. Jesteśmy prawie pewne, że w lesie już niedługo zawrze konflikt — rozmówczyni strzepnęła uchem spoglądając w dal, kierując swe oczy na Drogę Grzmotu.
— Dziękujemy za to wszystko — mruknęła niepewnie Mglista Zatoka.
Stara kocica zwróciła pysk w stronę młodej wojowniczki z uśmiechem. Młode pokolenie… widać było, że ta jedna kotka nie miała takiego tupetu jak dwie pozostałe, które choć starały się jej nie obrazić… cóż, pokątnie to robiły, myśląc, iż ona tego nie dostrzeże. Ale ta trzecia, najmłodsza… zdawała się inna. I tym sprawiła, iż Bylica uznała ją za jednego z tych porządnych nocniaków, tak jak czarnego młodzieńca, choć ani jednego ani drugiego znać porządnie nie mogła.
— Moja droga, to dla mnie jest przyjemność mieć wreszcie za sojusznika w walce z tym plugastwem jakiś klan. Gdy tylko osiądziemy wyślę kogoś aby powiedział wam, gdzie dokładnie będziemy — miauknęła jeszcze do Daliowej Gwiazdy.
Pomarańczowooka skinęła łbem by następnie posłać sugestywne spojrzenie w stronę swoich towarzyszek.
— Dobrze, jeszcze raz dziękujemy ci za tę skarbnicę wiedzy — dodała jeszcze na koniec uroczyście — My będziemy się zbierać, a ty dbaj o siebie, w końcu musisz dożyć tej wojny!
Miała ochotę zaśmiać się na tą sugestię, mimo tego, iż czuła, że mógł to nie być tylko humor, jakiego sama użyła na początku ich rozmowy.
Wzburzony Potok pokręciła z zażenowaniem łbem, a Mglista Zatoka uśmiechnęła się pod nosem.
— Bywaj Bylico — mruknęła niebieska. Cała czwórka wymieniła się ostatecznie spojrzeniami by następnie pójść w swoje strony.
Odchodząc w przeciwną stronę, niż pozostałe kotki, czuła w sobie przypływ nagłej energii, powoli ogarniającej jej ciało.
Zemści się. Zemści się na parszywym draniu.
***
Gdy tylko wróciła do domu, kazała Skowronek i Deszcz przyprowadzić Śmiecia, swego nowego pracownika. Wykazał się niezłą determinacją, więc postanowiła, iż i jemu wyjaśni sprawę dokładniej. Gdy tylko koty zebrały się pod drzewem, na którego najniższej gałęzi stała Bylica, rozpoczęła przemowę:- Moi drodzy. Dzisiaj spotkałam trójkę kotów, których kompletnie się nie spodziewałam. Byli to bowiem członkowie Klanu Nocy.
Widząc zaniepokojenie w oczach grupy, kremowy kocur również zaczął być zaniepokojony. Postanowiła więc mu wyjaśnić.
- Klan Nocy, jak większość z nas wie, to jeden z czterech klanów, a pięciu dużych grup kotów żyjących w dziczy. Klany nie są jednym bytem, a osobnymi grupami, tak jak gangi nie muszą się ze sobą zgadzać i prowadzą duże konflikty między sobą, gdy sytuacja stanie się między nimi napięta. Spotkałam więc Daliową Gwiazdę z dwoma wojowniczkami, zwącymi się Wzburzony Potok i Mglista Zatoka. Okazało się, iż szukały właśnie mnie, by uzyskać informacje o Klanie Wilka. Nocniaki również mają z nimi na pieńku, ponieważ Mroczna Gwiazda porwał Kminek. – na imię Krokus położyła po sobie uszy, a reszta również zdawała się być jeszcze bardziej spięta, na wspomnienie siostry – Mimo tego, iż obecna liderka… zdaje się mieć co najmniej duże ego i lekceważyć nieco pokątnie moją osobę, powiedziałam jej większość tego, co sama wiem. Mimo tego, iż zignorowała większość przydatnych informacji, jakich jej udzieliłam i widocznie ją one nie interesowały, to zaprosiła nas do współudziału w wojnie, która niedługo wybuchnie między Klanem Nocy a Wilka, i może nie tylko między nimi. Dlatego ci z nas, którzy chcą i są w stanie, pójdą na tę bitwę. Czas zemścić się za to, co Mroczna Gwiazda wyprawia. Musi poznać, że zadzieranie z samotnikami, jak i klanami, nie jest dobrym pomysłem i poczuć to na własnej parszywej skórze. Śmieciu – zwróciła się do kocura, który natychmiast wbił w nią oczekujące spojrzenie – Jeśli ktoś zgłosił się w ostatnim czasie, spróbuj znaleźć te koty i namówić do walki wraz z nami. Wyruszymy jak tylko pozbieramy zioła, będziemy ich potrzebować by leczyć rany które powstaną podczas bitwy. Po zebraniu wszystkich wyruszymy i dotrzemy w pobliże terytoriów Klanu Nocy, a tam poinformujemy rybojady o swoim przybyciu. Na dniach będzie konflikt, więc nie można zwlekać, musimy się zebrać jak najszybciej.
Kremowy skinął głową, a reszta kotów zabrała się do pracy. Skowronek i Deszcz wyruszyły wraz z nim na poszukiwania chętnych samotników, a ona i reszta zabrali się za zioła.
***
- PRZEKLĘTE BLASZAKI! – wrzasnęła na całe gardło. Stali już tu jakiś czas, a te potwory jak stały im na jedynej drodze, tak stały! A do tego cały czas trąbiły, że aż uszy ją od tego piekielnie bolały. Nie mogli wejść między nie, bo w każdej chwili mogły wystartować i wtedy staliby się kocimi plackami, mimo tego, że teraz jeśli już się poruszały, to o niewielkie odległości. Dalej mogły ich zadeptać, nawet z taką prędkością, a i tak już mieli opóźnienie. Daliowa Gwiazda mówiła, że wojna wybuchnie NA DNIACH. A oni zamiast tam już być stali tutaj, nie mogąc przedostać się na drugą stronę.
- AAAAAAAAAAAAAA – wydarła się, po czym pazurami przejechała po boku jednego z potworów.
Dwunożny widząc to otworzył z impetem drzwi, na co kotka natychmiast odwróciła się i zaczęła biec. Wszystkie koty rozpierzchły się, odbiegając od drogi grzmotu najszybciej jak mogły.
Gdy tylko znaleźli się odpowiednio daleko, a dwunożny z powrotem wszedł do swego pojazdu, przeklęła siarczyście.
- Wojna najpewniej rozpocznie się zanim te głupie stwory utorują nam drogę. Będziemy mieli teraz nie tylko wilczaki za wrogów! – wrzasnęła poirytowana. – Jeśli się spóźnimy, to nie mamy nawet po co jej się pokazywać!
- A co, jeśli zaatakujemy od drugiej strony? Wrócimy się, okrążymy jezioro i wejdziemy na terytorium wilczaków stamtąd. Albo weźmiemy tylko tych co umieją pływać i przepłyniemy na ich teren od lasu. – zasugerowała Skowronek.
- To nie zadziała. Jeśli przyjdziemy za wcześnie, wilczaki szybko nas pozabijają albo wezmą w niewolę. Jeśli za późno, również. Musielibyśmy mieć idealne wyczucie czasu, by nam się udało. Już i tak zwlekaliśmy z wybraniem się kilka dni, żeby zebrać dodatkowe koty spoza naszej grupy! – warknęła, nie spoglądając nawet na trójkę obcych kotów, znalezionych przez Śmiecia, które przyszły tu razem z nimi. - Nie mamy już po co się tam nawet pokazywać. – syknęła przez zęby – Cholera jasna! – wykrzyknęła znów przekleństwo w niebo, sfrustrowana. – Do tego Dalia może wiedzieć dzięki temu czarnemu nocniakowi, że kręcimy się po tamtym lesie.
- To co teraz zrobimy?
- No właśnie, to akcja jest odwołana? – spytał jeden z nie za dobrze znanych im ochotników.
- Niestety tak, bo nie damy rady inaczej przejść niż tym mostem, na którym jest teraz masa potworów dwunogów.
Usłyszała zawiedzione warknięcia samotników.
- Musicie się ukryć. – dodała do odchodzących wściekłych kotów.
- My również – zwróciła się do członków jej grupy oraz Śmiecia, gdy ci oddalili się odpowiednio, aby nie mogli słyszeć tego, co miała zamiar powiedzieć. – Dalia może chcieć zemsty. Jest typem takiej osoby. Musimy odejść z lasu. Jeśli natomiast przeniesiemy się w tereny zbyt blisko Złotych Traw, Klan Wilka będzie miał nas jak na tacy. Pobliże Klanu Klifu jest bardziej bezpieczne, ale z tego, co słyszałam, ostatnio zaczęli przeganiać samotników z większym uporem ze swych terenów, co oznacza, że mogą być za wilczakami.
- T-to… gdzie pójdziemy? – spytała Deszcz.
- Do jedynego miejsca, w którym większa grupa kotów nie przypuści ataku.
Spojrzenie staruszki spotkało się z tym należącym do jej kremowego pracownika.
- Do miasta.
- AAAAAAAAAAAAAA – wydarła się, po czym pazurami przejechała po boku jednego z potworów.
Dwunożny widząc to otworzył z impetem drzwi, na co kotka natychmiast odwróciła się i zaczęła biec. Wszystkie koty rozpierzchły się, odbiegając od drogi grzmotu najszybciej jak mogły.
Gdy tylko znaleźli się odpowiednio daleko, a dwunożny z powrotem wszedł do swego pojazdu, przeklęła siarczyście.
- Wojna najpewniej rozpocznie się zanim te głupie stwory utorują nam drogę. Będziemy mieli teraz nie tylko wilczaki za wrogów! – wrzasnęła poirytowana. – Jeśli się spóźnimy, to nie mamy nawet po co jej się pokazywać!
- A co, jeśli zaatakujemy od drugiej strony? Wrócimy się, okrążymy jezioro i wejdziemy na terytorium wilczaków stamtąd. Albo weźmiemy tylko tych co umieją pływać i przepłyniemy na ich teren od lasu. – zasugerowała Skowronek.
- To nie zadziała. Jeśli przyjdziemy za wcześnie, wilczaki szybko nas pozabijają albo wezmą w niewolę. Jeśli za późno, również. Musielibyśmy mieć idealne wyczucie czasu, by nam się udało. Już i tak zwlekaliśmy z wybraniem się kilka dni, żeby zebrać dodatkowe koty spoza naszej grupy! – warknęła, nie spoglądając nawet na trójkę obcych kotów, znalezionych przez Śmiecia, które przyszły tu razem z nimi. - Nie mamy już po co się tam nawet pokazywać. – syknęła przez zęby – Cholera jasna! – wykrzyknęła znów przekleństwo w niebo, sfrustrowana. – Do tego Dalia może wiedzieć dzięki temu czarnemu nocniakowi, że kręcimy się po tamtym lesie.
- To co teraz zrobimy?
- No właśnie, to akcja jest odwołana? – spytał jeden z nie za dobrze znanych im ochotników.
- Niestety tak, bo nie damy rady inaczej przejść niż tym mostem, na którym jest teraz masa potworów dwunogów.
Usłyszała zawiedzione warknięcia samotników.
- Musicie się ukryć. – dodała do odchodzących wściekłych kotów.
- My również – zwróciła się do członków jej grupy oraz Śmiecia, gdy ci oddalili się odpowiednio, aby nie mogli słyszeć tego, co miała zamiar powiedzieć. – Dalia może chcieć zemsty. Jest typem takiej osoby. Musimy odejść z lasu. Jeśli natomiast przeniesiemy się w tereny zbyt blisko Złotych Traw, Klan Wilka będzie miał nas jak na tacy. Pobliże Klanu Klifu jest bardziej bezpieczne, ale z tego, co słyszałam, ostatnio zaczęli przeganiać samotników z większym uporem ze swych terenów, co oznacza, że mogą być za wilczakami.
- T-to… gdzie pójdziemy? – spytała Deszcz.
- Do jedynego miejsca, w którym większa grupa kotów nie przypuści ataku.
Spojrzenie staruszki spotkało się z tym należącym do jej kremowego pracownika.
- Do miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz