*bardzo dawno temu, jak Wypłosz i Skaza byli jeszcze kociętami*
Stara kocica przemierzała tereny miasta. Lubiła sobie chodzić, zawsze była szansa na zobaczenie czegoś ciekawego, odkrycie nowej rośliny, zawarcie nowej znajomości, zdobycie cennej informacji, upolowanie piszczki…Szła akurat przez pewien skwer, kiedy to nagle ktoś na nią wpadł. Ów ktoś odsunął się od niej szybko.
Widząc kocura, którego prędko poznała, od razu na jej pysk wstąpił cwany uśmiech.
- Witaj, Anubisie – miauknęła. – dawno się nie widzieliśmy, nieprawdaż? – miauknęła do kocura, podchodząc do niego krok bliżej.
Anubis przełknął głośno ślinę, cofając się delikatnie.
- Nie musisz się mnie bać... jeszcze nie teraz. - powiedziała, przysuwając się bliżej kocura w odpowiedzi na jego ruch - A więc...opowiesz mi o bogach, o których dawno temu coś wspominałeś? - spytała, przypominając sobie ten temat.
Czarny nerwowo przestąpił z łapy na łapę. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak z jego pyska nie wydobył się żaden dźwięk.
- Hm? - mruknęła, widząc jego dziwne zachowanie. - co, głos straciłeś? - spytała, nie wiedząc, że trafia.
Pieszczoch pokiwał bardzo powoli głową, spuszczając wzrok.
- Oł... - mruknęła, grzebiąc łapą w ziemi - hm...cóż, pozostaje mi jedynie ci współczuć i żałować, że niestety nie miałeś okazji opowiedzieć mi o tym. - miauknęła. Anubis skrzywił się, jakby chciał powstrzymać samotniczkę przed litowaniem się nad nim. Po krótkiej chwili niepewności, kocur nieśmiało machnął ogonem, wydając się zapraszać kotkę do pójścia za nim. Widząc ten gest, srebrna posłusznie podążyła za czarnym, ciekawa, co ten chciał jej pokazać.
Anubis na początku strachliwie spoglądał przez bark na samotniczkę. Po dłuższej chwili jednak bardziej rozluźnił się, prowadząc srebrną ścieżką między legowiskami dwunożnym. Ta spokojnie podążała za nim. Nie miała pojęcia, gdzie czarny pieszczoch ją prowadził, ale musiała przyznać, że bardzo ją to zaintrygowało. Zastanawiała ją też kwestia...czemu stracił głos? Czyżby zachorował? Możliwe.
Gdy stanęli, stara kocica omiotła spojrzeniem intensywnie zielonych oczu miejsce, w którym się zatrzymali, po czym spytała pomarańczowookiego:
- Co to za miejsce? Czy to twój dom?
Czarny skinął głową na potwierdzenie.
- Jest… ładny. – miauknęła, uśmiechając się do niego przyjaźnie.
***
Teraz była tu. W nowym mieście, tak daleko od starych terenów. Mimo to Anubis pojawił się w jej głowie. Patrzyła na dwunoga, który ubrany był w dziwny strój. A na szyi miał medalion podobny do tego, co nosił Anubis. Pamiętała dalej kocura. Nawet trochę za nim może tęskniła? Liczyła na to, że może kiedyś, jakimś cudem odzyska głos, choć wiedziała, iż było to nieomal niemożliwe.
Dwunożny wsiadł do pobliskiego samochodu, który już po chwili ruszył.
- Hm… czym jest ten symbol… - mruknęła do samej siebie, idąc dalej w miasto.
Zastanawiała się, co robił teraz Anubis. Jak się miewał. Jeśli żył, był już pewnie stary… choć młodszy niż ona. Miała nadzieję, że wygrzewał się w domu, a nie siedział na zewnątrz, jeśli mieli tam taką pogodę, jak tutaj. Breja i to wszystko… nie lubiła tego.
Wskoczyła na płot, po czym usiadła by obserwować, jak samochód z dziwnym dwunogiem znika na horyzoncie.
- Dowidzenia, Anubisie.
Żegnaj, Anubis, Bylica o tobie pamięta [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz