Wsłuchiwał się w donośne wiwaty członków kultu, powtarzające w kółko imię jego córki, która oficjalnie stała się jednym z nich. Zasłużyła. Mroczna Gwiazda sam był zdziwiony, że do tego doszło - był niemal przekonany, że ta nie okaże się wystarczająco stabilna psychicznie. Że wróci do nich z płaczem, trzęsąc się, podchodząc do swojego ojca i powtarzając spazmatycznie, jak bardzo go zawiodła, prosząc o drugą szansę. Nie dostałaby jej. Zmarnował nad nią wystarczająco dużo swojego czasu.
Jednak teraz, stojąc w kręgu, mógł być z niej dumny. Nie zrobiła tego, rzecz jasna, tak dobrze, Jak Chłód czy Gęś, ale zrobiła. Nieidealnie. Byleby nie była powodem problemów. Widział też, jak kopnęła jęczącego samotnika wprost ku niemu. Bez litości.
Większość z tych zapchlonych samotników była tak niewdzięczna. Przecież to on, jak i reszta kultu, dawali im szansę umrzeć w godnym celu. Myśleli, że tak sobie ich mordują bez powodu?
Wiwaty zamieniły się w szmery, a potem całkowicie ucichły. Część kultystów usiadła na trawie. Nie szykowali się jeszcze do powrotu. On zaś podszedł do Chryzantemowej Krwi. I tak to szło - jeszcze niedawno musiał pilnować Chłoda, by ten odpowiednio wstąpił do kultu. Potem Bielik i Truciznę. Teraz przyszło czas na Chryzantemę. Jedno z najbardziej nieudanych dzieci.
— Dobrze ci dzisiaj poszło — powiedział spokojnym, adekwatnym do sytuacji głosem. — Sądziłem, że sobie nie poradzisz, jednak mogę uznać, że odpracowałaś swoje winy.
Chryzantema nie spojrzała mu w oczy. Dostrzegł, że jej mięśnie były napięte, a ona zesztywniała. Nie czuła się komfortowo w jego towarzystwie. I dobrze. Powinna dostrzegać w nim nie tylko ojca, ale przywódcę, którego rozkazy powinna wykonywać bez mrugnięcia okiem. Tylko wtedy mógłby być pewien, że uniknie zawodu i komplikacji w związku z chuchrem takim jak ona. Miał jednak do niej minimum uznania. Ona przynajmniej się starała, w przeciwieństwie do cholernej Kuniej Norki.
— Naprawd- — zaczęła wojowniczka, po czym ugryzła się w język. — Dziękuję, Mroczna Gwiazdo.
— Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że kult to nie jest coś, co możesz ignorować. Uważaj na swój język i nie zdradzaj nikomu szczegółów. Teraz poradziłaś sobie dobrze, ale nie chcę się na tobie zawieść, jasne? Musisz być twarda. Możesz jednak być z siebie dumna, że udało ci się zasłużyć na miejsce w sekcie. Masz o czym mówić twojej matce. Dobrze was wychowała.
Bez zbędnych słów, podniósł się tylko.
— Starzeję się, Chryzantemo. Tak jak Irgowy Nektar. Więc chcę odejść z tego świata wiedząc, że to, co stworzyłem, będzie w dobrych rękach. I to ty między innymi jesteś za to odpowiedzialna. Nie każ mi więc być wściekłym.
I odszedł, pozostawiając ją samą ze swoimi myślami.
<Chryzka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz