Szli przez las w poszukiwaniu kolejnej i ostatniej na tę noc ofiary. Mroczna Gwiazda miał już zawracać pochód, gdy o obecności innego kota w pobliżu zaalarmowało ich żałosne zawodzenie kocięcia. A gdzie i kocię, tam prawdopodobnie i matka; pokierował koty w stronę dźwięku. Szli w odpowiednich odstępach, żeby nie dać potencjalnej ofierze uciec. Gdy ciemna sylwetka matki niosącej za kark ślepe i bezbronne jeszcze kocię ujawniła się kultystom, van skinął głową w kierunku Psiej Pokory.
— Zabij ją — wyszeptał do niej.
Nocniaczka wzdygnęła się, ale po krótkim bezruchu ruszyła do przodu. Skoczyła na samotniczkę, gładko ją mordując, nim zdążyła zorientować się co się stało czy odczuć lęk.
Nie wzruszył go ten widok. Jedynie popatrzył się na Błękitny Ogień.
— Weź dzieciaka, nie zabijaj. Idziemy do Puszka — miauknął, nie wyjaśniając nawet, kim owy Puszek jest.
*uwaga, brutalne opisy walki i przemocy*
* * *
Dotarli do dołu, w którym spoczywał rudzielec. Van taktycznie kopnął jakiś większy kamulec wprost na cętkowanego, żeby go zbudzić.
Sosnowa Igła jak żmija kręciła się wokół Psiej Pokory, jakby ta miała w jednej chwili uciec, chociaż nic w zachowaniu Nocniaczki nie świadczyło o tym, że miała to w planach.
— Twój pan ma dla ciebie jedzenie.
Puszek pisnął, gdy kamień go uderzył. Unisół wzrok na wilczaka, przygarbiając się i podnosząc na łapy. Rozejrzał się po zebranych, warcząc pod nosem, lecz słysząc słowa vana, jego wzrok od razu spoczął na nim w pełnym skupieniu. Ślina od razu zaczęła kapać mu z pyska, przez co musiał łapczywie ją łykać. Zbliżył się do krawędzi dołu, oczekując na jedzenie, przygotowując się do skoku, by jak najszybciej porwać posiłek w swoją paszczę.
Błękitny Ogień podał liderowi do pyska kwilące jeszcze, żywe kocię. Van wrzucił je do dołu przed nos cętkowanego.
— Patrz — zwrócił się do Nocniaczki, a Sosna popchnęła ją do przodu, by zbliżyła się do krawędzi dołu i obserwowała poczynania Jelenia. Rudy zacisnął szczęki na kocięciu, którego dostał. Tak jak wcześniej piszczał, tak teraz zamilkł, rozpołowiony na pół. Chrupnęły kości, a on zaczął łapczywie pochłaniać mięso, tak jak zaraz ktoś miałby mu je ukraść. Psia Pokora skrzywiła się nieznacznie, obserwując to z góry, tymczasem lider wymienił szybkie spojrzenie z Sosnową Iglą. Kotka zepchnęła Nocniaczkę do dołu, wprost w ręce zaślinionej kreatury, jaką stał się dawny wojownik Burzaków. Ten przełknął ostatni kęs posiłku, gdy nagle ujrzał jak do jego dołu wpada większa zwierzyna. Zasyczał wrogo w stronę kocicy, po czym rzucił się jej do gardła, zaślepiony zwierzęcym szałem. Zaskoczona upadkiem i nie spodziewając się ataku, Psia Pokora uskoczyła w bok, na razie nie atakując. Zęby Puszka kłapsnęły, nie zatrzaskując się na niczym. Wydał z siebie wrogi warkot, zwracając łeb w stronę zwierzyny. Nie miała gdzie uciec. Uśmiechnął się niczym szaleniec, a ślina zmieszana z krwią kociaka, zaczęła gęściej mu spływać po brodzie. Skoczył ponownie w kierunku kotki, chcąc zakończyć jej żywot. Kotka podobnie jak wcześniej zrobiła unik, tym razem machając przy tym łapą i uderzając o jego pysk. Wyciągnięte pazury zahaczyły o wypustkę. Pociągnęła go za oczodół za sobą.
Cętkowany wrzasnął, wbijając się zębami w łapę kocicy. Krew zaczęła wypływać z jego oczodołu, a ból niemal go paraliżował. Wypuścił łapę kocicy, odskakując od niej, łapiąc się za ranne miejsce, jak gdyby to miało ukoić jego cierpienie. Zasyczał na nią wrogo, strosząc swoją zaniedbaną sierść. Wojowniczka zaś fuknęła na niego równie głośno, nie spuszczając z niego spojrzenia. Wariat odfuknął jej, przylepiając się bokiem do ściany dołu. Łapał oddech, ponieważ ta akcja kosztowała go masę energii, po czym prychnął w jej stronę, szczerząc kły. Kopnął w jej stronę kamień, ale nie podszedł.
— Jeśli chcesz stąd wyjść, to go skrzywdź. Aż nie będzie w stanie się podnieść — rzucił lider spokojnie, jak przystało na pana losu tej żałosnej dwójki. Kotka zastrzygła uszami jakby w formie mówienia 'zrozumiano' i z najeżonym grzbietem skoczyła na Burzaka, który w odwecie wgryzł się w jej ciało, gdy złączyli się w uścisku. Drapiąc ją po boku łapą. Z bólu Psia Pokora zacisnęła szczęki na najbliższej części jego ciała którą mogła dopaść, ciągnąc do tyłu i pazurami wyrywając kawałki sierści.
Rudzielec wrzasnął, kopiąc ją w brzuch, a następnie umknął w odległy kąt dziury ku rosnącej panice. Położył po sobie uszy, szukając drogi ucieczki. Ta stęknęła, bo uderzył w siniaki pozostałe po poprzedniej bójce. Chwyciła w pysk rzucony wcześniej kamień i szybkim susem znalazła się na jego grzbiecie, uderzając. Jeleń wrzasnął, upadając pod ciężarem kocicy. Zaczął się wić, próbując wydostać spod jej cielska, jednak siły z każdą chwilą opuszczały go coraz bardziej. Z oka zaczęły cieknąć mu łzy, a oddech stał się bardziej urwany i świszczący. Wkrótce liliowa wypuściła kamień na jego łeb, pazurami utrzymując się na nim. Cętkowany zamarł przez ból w głowie. Jego oko zrobiło fikołka w głąb czaszki, a ciało rozluźniło, gdy stracił przytomność. Brązowooka chwilę czekała, wibrysami na łapach czuwając. Gdy miała pewność że nie czuje ruchu mięśni, oprócz unoszenia się klatki piersiowej, ostrożnie cofnęła się z niego na drżących łapach.
Przywódca chwilę jeszcze poczekał, wpatrując się uważnie w Nocniaczkę. Puszek jednak nie był w stanie już jej atakować, co ostatecznie przyczyniło się do tego, że van wysunął brodę, przekręcając łeb w kierunku Sosnowej Igły.
— Pomóż jej wyjść — rozkazał, by znów zwrócić swój wzrok na Psią Pokorę. Była ciekawą odskocznią od nieinteligentnego i naiwnego Puszka, który był jedynie żywą przynętą. Ona mogła być bardziej przydatna. Unikając patrzenia na kogokolwiek poza szybkim spojrzeniem na położenie wyznaczonej kotki, więźniarka podeszła pod nią i po chwili namysłu, czy nie da może rady sama i jak to zrobić, podskoczyła. Jej łapa została złapana przez boleśnie wbijające się zęby drugiej, i z drobną pomocą odpychania się od ścian udało jej się wyjść. Nie wyrobiła jednak i wpadła całym ciałem na Sosnową Igłę. Odskoczyła, otrzepała się i nieufnie zeszła z linii ewentualnego pchnięcia przez nią. Zerknęła w dół na kocura, powierzchownie oceniając jego stan, by mieć pewność, że nie ma kolejnej istoty na sumieniu. Van natomiast zagwizdał, zbierając koty. Musieli już stąd iść. Na moment tylko czarno-biały rzucił spojrzenie Gęsiemu Wrzaskowi.
— Spójrz, czy z Puszkiem wszystko w porządku. Jeśli nie przeżyje, nie zakopuj jego ciała — nie ukrywał się z tym, że życie rudzielca było dla niego co najmniej obojętne. Był tylko zakładnikiem, kartą przetargową, by trzymać Tygrysią Smugę na muszce. Był równie przydatny żywy, co martwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz