*jakiś czas później po akcji z opowiadania Kruka*
Jakiś czas temu rozmawiał ze swoją wnuczką. Irytujący bachor, ale być może powinien dać jej czas na dojrzałość. Sam fakt jednak, że kotka usiłowała nieudolnie go pouczać, był dość niedorzeczny. Rozumiał jednak, że to dziecko. Niektóre jej poglądy były w porządku, ale nie wszystkie.
— Witaj, Upadły Kruku — miauknął na widok czekoladowego. Zmrużył oczy, a na jego pysk wstąpił charakterystyczny dwulicowy uśmiech.
Łasica spojrzał na niego spode łba, a potem najeżył się, strzepując uchem.
— Witaj, Mroczna Gwiazdo — przywitał się, nie dopowiadając nic więcej.
Wyglądał na dość zmęczonego i poirytowanego. Lider doskonale wiedział, że jego obecność nie służyła wojownikowi. Dlatego tak chętnie zawracał mu dupę. Nie po to jednak tu przyszedł.
— Nie rozmawiałeś przypadkiem z moją wnuczką? — spytał, strzygąc uszami. — Z jakiegoś powodu w rozmowie ze mną nagminnie używała określenia "pieski", na moich sojuszników. Domyślasz się chyba, kto jest pierwszy na mojej liście podejrzeń, kto mógł ją tego nauczyć.
Zniewieściały samiec położył po sobie uszy, krzywiąc pysk.
— Ah, tak? To dziwne... Mnie też... tak niepochlebnie nazywa. A jakoś nie jestem twoim sojusznikiem. — burknął, wbijając pazury w ziemię. — Wybacz Mroczna Gwiazdo, ale ostatnie o czym myślę, to demoralizować bachora, który swoją inteligencją dorównuje Sosnowej Igle.
— Nie wątpię, że jest to denerwujące i niezbyt inteligentne dziecko, Kruku, też za nim nie przepadam — miauknął zgodnie z prawdą, wbijając w niego ślepia. — Jej sposób wypowiadania się do mnie również nie był zbyt przychylny, nawet jeśli nie otwarcie wrogi.
Czekoladowy parsknął i uniósł brew, patrząc na niego dość cwaniackowato.
— Naprawdę? Jesteś... pewny? — miauknął sugestywnie. — Mi mówiła o tobie... ciekawe rzeczy — mruknął, nie ujawniając tak łatwo wszystkiego.
— Zechcesz mi zdradzić, co do ciebie gadała? — prychnął, nastawiając się na to, że będzie musiał bawić się w te giereczki, żeby coś z niego wyciągnąć. — A może pomyślę o jakiejś naganie dla niej za ujmowanie twojej godności, nazywając cię pieskiem? — miauknął, uśmiechając się chytrze, by na pewno go przekonać.
Jego ucho drgnęło.
— Dodaj do tego zakaz zbliżania się do mnie na kilka króliczych skoków, nazywanie mnie psem, wydawanie rozkazów, które ujmują mojej godności, klepanie mnie po głowie czy łapie i zmuszanie do aportowania, a zdradzę ci wszystko co wiem. — Kruk spojrzał mu w oczy, oczekując na jego decyzję.
Van przez moment wsłuchiwał się w jego słowa, a po chwili skinął głową.
— Dobrze. Masz moje słowo.
Nie umknęło uwadze lidera, że Łasica na jego słowa znacznie się rozluźnił.
— Dość wrogo się o tobie wysławiała. Uważa cię za oszołoma, wariata i chętnie widziałaby cię w starszyźnie. Nie podoba jej się to, że liderujesz. Zauważyłem z obserwacji, że zachowuje się jak pseudo feministka. Dokładnie taka sama jak Bezzębny Robal. Nie jest tolerancyjna. Strasznie ma zawyżone ego i sądzi, że wie wszystko lepiej. Zaprzyjaźniła się z Sosnową Igła, więc... To doprawdy najniższy poziom z możliwych. — prychnął, trzepiąc ogonem. — Nie zdziwię się jeżeli będzie się wszystkiego zapierać, dlatego wiedz iż Stokrotkowa Polana nas podsłuchiwała i może potwierdzić moje słowa. To najgorszy z twoich pomiotów. Gorszy od Łasiczego Skowytu.
Wbił pazury w glębę, a na jego pysku pojawiło się zniesmaczenie. Wojownik miał rację. Niżej nie dało się upaść. Kolejna zwariowana feministka? Tego mu brakowało w jego rodzinie. Musiał poczekać, czy dojrzeje i zmieni decyzję - jeśli nie, nie miał absolutnie żadnych przeciwwskazań, by zakończyć jej marny żywot, jak gdyby nigdy nie istniała. Nie miał zamiaru się wstydzić za swoją krew.
— Co za idiotka... Chwalić się swoimi poglądami na prawo i lewo. Chociaż, czego ja się spodziewam po durnym dzieciaku. Jeszcze tego mi brakowało, by z mojej krwi narodziła się feminazistka rodem jak Bezzębny Robal... — mamrotał bardziej do siebie, niż do kocura, po czym bez żadnych słów pożegnania odwrócił się i poszedł prosto w kierunku swojego legowiska.
<Kruk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz