*po zgromadzeniu*
Obudził się przy znanym mu kocurze, którego futro wciąż było posklejane od krwi. Z początku Rudzik był pewien, że śni. To znowu jego przepełniony negatywnymi myślami mózg wytwarza mu jakieś paskudne wizje skrzywdzonych bliskich. Pociemniało mu przed oczami, a na łapach poczuł tę przeklętą, czerwoną ciecz. Nieprzyjemna substancja niemalże paliła mu sierść. Zadrżał, kuląc się i kryjąc łebek między przednimi łapami, gotowy na wszystko, bo przecież i tak nie był w stanie się przed czymkolwiek obronić. Przełknął głośno ślinę i zastygł w bezruchu, czekając na dalsze wydarzenia, które zapewnią mu tylko większej dawki stresu.
Nic takiego jednak nie miało miejsca. Po dłuższej chwili ciszy, do jego uszu doszedł dźwięk spokojnego oddechu wujka. Uczucie krwi na ciele minęło i rudy zdał sobie sprawę, że to jedynie jego własna wyobraźnia sobie z niego żartuje. Uczeń niepewnie podniósł wzrok ku górze, zatrzymując go na niewyspanym pysku Niezapominajkowego Snu. Van wpatrywał się w niego ze zdumieniem, dopóki prawdopodobnie nie przypomniał sobie poprzedniego wieczoru. Młodszego jakby od razu uderzyła fala wspomnień.
Wypuścił z płuc powietrze, czując z jednej strony ulgę. Teraz jest niby bezpieczny, choć prawdopodobnie nie powinno go być w legowisku wojowników. Wciąż jednak przeżywał chaos ze zgromadzenia, przez co wmawiał sobie, że na zewnątrz czai się jeszcze większa ilość niebezpieczeństwa niż zwykle.
Nie chciał tyle drążyć tego tematu, ale nie potrafił go wyrzucić ze swojej głowy. Wszystkie myśli zbiegały do jednego tematu. Z każdą chwilą nakręcał się coraz bardziej, a jego drobne ciałko ponownie zadrżało. Nieświadomie przysunął się w stronę zielonookiego i wtulił w jego futro. Do nozdrzy cętkowanego doszedł nieprzyjemny zapach, przywodzący mu na myśl jeszcze więcej traumatycznych widoków. Zacisnął mocno powieki, licząc, że w ten sposób jedyne co będzie widział, to czerń.
- Hej, wszystko w porządku? - Kojący głos wyrwał go z panicznego stanu.
- N-n-nie w-wiem - wydukał w odpowiedzi, wciąż z nosem przyciśniętym do boku.
Rudzikowa Łapa był pewien jednej rzeczy. Kochał swoją rodzinę, niezależnie od tego, co inni myśleli o jego matce czy ojcu. Byli dla niego głównym źródłem wsparcia, a po wczorajszym zebraniu klanów doszedł do wniosku, że aktualnie leżący przy nim jegomość jest równie ważny. O Echo i Rzeczce także mógł powiedzieć wiele dobrego. Zbyt bardzo uwielbiał ich wszystkich, by z jego pyska miała kiedykolwiek paść jakaś obelga.
Obudził się przy znanym mu kocurze, którego futro wciąż było posklejane od krwi. Z początku Rudzik był pewien, że śni. To znowu jego przepełniony negatywnymi myślami mózg wytwarza mu jakieś paskudne wizje skrzywdzonych bliskich. Pociemniało mu przed oczami, a na łapach poczuł tę przeklętą, czerwoną ciecz. Nieprzyjemna substancja niemalże paliła mu sierść. Zadrżał, kuląc się i kryjąc łebek między przednimi łapami, gotowy na wszystko, bo przecież i tak nie był w stanie się przed czymkolwiek obronić. Przełknął głośno ślinę i zastygł w bezruchu, czekając na dalsze wydarzenia, które zapewnią mu tylko większej dawki stresu.
Nic takiego jednak nie miało miejsca. Po dłuższej chwili ciszy, do jego uszu doszedł dźwięk spokojnego oddechu wujka. Uczucie krwi na ciele minęło i rudy zdał sobie sprawę, że to jedynie jego własna wyobraźnia sobie z niego żartuje. Uczeń niepewnie podniósł wzrok ku górze, zatrzymując go na niewyspanym pysku Niezapominajkowego Snu. Van wpatrywał się w niego ze zdumieniem, dopóki prawdopodobnie nie przypomniał sobie poprzedniego wieczoru. Młodszego jakby od razu uderzyła fala wspomnień.
Wypuścił z płuc powietrze, czując z jednej strony ulgę. Teraz jest niby bezpieczny, choć prawdopodobnie nie powinno go być w legowisku wojowników. Wciąż jednak przeżywał chaos ze zgromadzenia, przez co wmawiał sobie, że na zewnątrz czai się jeszcze większa ilość niebezpieczeństwa niż zwykle.
Nie chciał tyle drążyć tego tematu, ale nie potrafił go wyrzucić ze swojej głowy. Wszystkie myśli zbiegały do jednego tematu. Z każdą chwilą nakręcał się coraz bardziej, a jego drobne ciałko ponownie zadrżało. Nieświadomie przysunął się w stronę zielonookiego i wtulił w jego futro. Do nozdrzy cętkowanego doszedł nieprzyjemny zapach, przywodzący mu na myśl jeszcze więcej traumatycznych widoków. Zacisnął mocno powieki, licząc, że w ten sposób jedyne co będzie widział, to czerń.
- Hej, wszystko w porządku? - Kojący głos wyrwał go z panicznego stanu.
- N-n-nie w-wiem - wydukał w odpowiedzi, wciąż z nosem przyciśniętym do boku.
Rudzikowa Łapa był pewien jednej rzeczy. Kochał swoją rodzinę, niezależnie od tego, co inni myśleli o jego matce czy ojcu. Byli dla niego głównym źródłem wsparcia, a po wczorajszym zebraniu klanów doszedł do wniosku, że aktualnie leżący przy nim jegomość jest równie ważny. O Echo i Rzeczce także mógł powiedzieć wiele dobrego. Zbyt bardzo uwielbiał ich wszystkich, by z jego pyska miała kiedykolwiek paść jakaś obelga.
Zresztą, nawet na tych, którzy sprawiali mu wiele przykrości, nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek złego. Bał się, że jakimś cudem ktoś to usłyszy i uzna go za paskudnego. Sama myśl o kimś w sposób negatywny powodowała u niego wyrzuty sumienia.
- Jesteśmy w obozie, tu naprawdę nie stanie ci się nic złego - miauknął van, rozglądając się jednocześnie po budzących się wojownikach. Mało kto wydawał się zainteresowany obecnością ucznia w ich legowisku. Prawdopodobnie większość z nich była zbyt przejęta wczorajszym zgromadzeniem, by przejmować się pewnym rudzielcem między ich posłaniami. Na wszelki wypadek Rudzik mocniej skulił się przy Niezapominajkowym Śnie, licząc, że w pełni się za nim schowa.
- T-t-tobie tobie też, p-prawda? - spojrzał na niego niemalże błagalnym wzrokiem. - I mamie i tacie i Echo i Rzeczce też? - wyrzucił wszystko na jednym wydechu, dzięki czemu nawet się nie zająknął. - M-my w-wszyscy j-jesteśmy t-tu b-bezpieczni?
- Jesteśmy w obozie, tu naprawdę nie stanie ci się nic złego - miauknął van, rozglądając się jednocześnie po budzących się wojownikach. Mało kto wydawał się zainteresowany obecnością ucznia w ich legowisku. Prawdopodobnie większość z nich była zbyt przejęta wczorajszym zgromadzeniem, by przejmować się pewnym rudzielcem między ich posłaniami. Na wszelki wypadek Rudzik mocniej skulił się przy Niezapominajkowym Śnie, licząc, że w pełni się za nim schowa.
- T-t-tobie tobie też, p-prawda? - spojrzał na niego niemalże błagalnym wzrokiem. - I mamie i tacie i Echo i Rzeczce też? - wyrzucił wszystko na jednym wydechu, dzięki czemu nawet się nie zająknął. - M-my w-wszyscy j-jesteśmy t-tu b-bezpieczni?
<Wujkuuu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz