*dawno temu*
- To… źle - miauknął słabo wujek, po czym momentalnie się zreflektował. - Znaczy, nie mam nic przeciwko temu, znaczy mam, ale nie… nie przeciwko temu, żeby kochała kotkę, to jest mi obojętne tylko… Tylko dlaczego akurat Płomień? Jest tyle bardziej… spokojnych kandydatek. Na przykład Cis, albo Wiśnia… A-albo nawet Północny Mróz - zamilkł.
Widok wujka postawionego w tak niezręcznej sytuacji, był przezabawny. Oczywiście nie ukazał uśmiechu, musiał grać poważnego, aby ten nie domyślił się, że go wkręca. Chociaż ta niezdrowa obsesja jego siostry, jak i te wypieranie się, co do uczuć do kotki, ukazywały jedno. Że Skalna Łapa ma naprawdę pokręcony gust.
- Nie zrozum mnie źle, Jastrzębia Łapo. Po prostu… trochę się martwię o twoją siostrę. Płonąca Waśń jest dosyć… impulsywna, a ja naprawdę nie chcę, żeby Skale coś się stało. Czuję się za was trochę odpowiedzialny - uśmiechnął się - jako wasz wujko-ojciec - spróbował obrócić całą sytuację w żart.
- Wiem to. Raz mnie zaatakowała. - Machnął ogonem, widząc jak kocur wybausza ślepia. - Dawne dzieję - uciął temat. - Dlatego... mam nadzieję, że mój wujko-ojcze, zrobisz coś z nią. Mnie w ogóle nie słucha. Uważa, że kłamię. - Wykrzywił pysk.
No... czasami mu się zdarzało to robić, ale opinia o kotce była jak najbardziej prawdziwa.
- W sumie mógłbym z nią o tym porozmawiać... - w końcu wydukał.
No i wspaniale. Może jak nie on, to wujko-ojciec przemówi temu mysiemu móżdżkowi do rozumu.
***
Ledwo przeżył. Miał dość siedzienia w żłobku, słuchania marudzenia siostry, która postanowiła nie dać mu przez czas ich choroby spokoju i martwieniem się o swoje życie. Czerwony kaszel w końcu to nie przelewki. Słyszał, że już zebrał swoje żniwo. Nie chciał być następny. Więc kiedy krew z jego pyska zniknęła i udało mu się wyzdrowieć, jak najszybciej opuścił to wstrętne miejsce. Będzie teraz miał traumę... Ważne jednak, że żył, a kaszel nie dusił go tak, jakby zwiastował śmierć. Mógł teraz zabrać się za wykonywanie obowiązków. Zanim jednak cokolwiek zrobił, dostrzegł jak jego wujko-ojciec zbliża się ze zmartwionym wzrokiem.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Bywało lepiej, ale Potrójny Krok twierdzi, że jestem już zdrowy. Nie wiesz jaki to był koszmar. Czułem się tak jakbym zaraz miał przejść na drugą stronę - I to nie z powodu kaszlu, a trajkotania Skały. - Jak mama? I... mój ojciec? Zainteresowali się nami chociaż, kiedy wypluwaliśmy krew z płuc?
<Wróbel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz