Kocur starał się zapamiętać jak najwięcej z rad dawanych mu przez Leszczynową Bryzę. Obserwował uważnie krzak, w którym prawdopodobnie ukrywała się mysz. Musiał tylko odpowiednio zaatakować, aby zdobyć swoja pierwszą prawdziwą zwierzynę. Jak najciszej potrafił. skradał się pod jeżynę, nasłuchując co chwilę źródła dźwięku. Gdy zauważył, że drobne stworzonko wyszła na chwilę z ukrycia, szybkim ruchem złapał ją swoimi łapkami, zatapiając w jej ciele ostre pazury. Istotka zaledwie przez kilka chwil starała się walczyć, nim opadła w bezruchu z braku sił. Liliowy na moment wytrzeszczył oczy z zaskoczenia, iż w ogóle mu się udało. Nie spodziewał się sukcesu.
- Udało mi się! Moja pierwsza własna zdobycz!- wyrzucił szczęśliwy kocur, a na jego pysku natychmiastowo zagościł uśmiech. Wzrok miał wbity w ofiarę, mrugając co chwilę, byleby upewnić się, że ta nie zniknie.
- Bardzo dobrze, Mleczowa Łapo - rudy pochwalił swojego ucznia z uznaniem – Nie spodziewałem się, że uda cię za pierwszym razem - dodał szczerze kocur z lekką dumą w głosie.
Słysząc te słowa, poczuł przyjemne ciepło w środku. Nie zawiódł swojego mentora ani samego siebie! Podskoczył z szczęścia do góry, obsypując przypadkiem śniegiem Leszczynową Bryzę.
- Przepraszam! - Pręgowany od razu odczuł wstyd tą sytuacją. A co jeśli zostanie za to upomniany? Zląkł się przez chwilę, ale widząc jak wojownik uśmiecha się szeroko do niego odczuł natychmiastową ulgę. Był naprawdę wdzięczny wobec losu za tak wspaniałego mentora, który mógł go tyle nauczyć.
-Spokojnie, młody! – zaśmiał się. -Teraz musimy wrócić do obozu i przynieść tam upolowaną zdobycz – wytłumaczył mu starszy kot, kierując się w stronę obozowiska. Kocurek wziął w pyszczek swoją piszczke i przepełniony dumą, podążył za nim. Nie mógł się doczekać kolejnych wspólnych treningów i możliwości nauczenia się wielu przydatnych umiejętności.
Gdy dotarli na miejsce, Mleczowa Łapa odłożył delikatnie ciało gryzonia na stos innych martwych zwierząt. Ucieszył się, że dzięki jego pomyślnemu polowaniu, będzie więcej pożywienia dla członków Klanu Wilka. W teorii był to posiłek dla tylko jednego kota, ale starał się myśleć optymistycznie.
Wydawało mu się, że pogoda pogarszała się coraz bardziej. Śnieg prószył mocniej, przykrywając cały obóz białą warstwą puchu oraz znacznie utrudniając widoczność. Pręgowany przybliżył się do swojego mentora, będąc ciekaw co jeszcze takiego dzisiaj razem poćwiczą.
- Co teraz, Leszczynowa Bryzo? – zapytał się kocurek nie mogąc ustać w jednym miejscu z ekscytacji.
- Idź zanieść jedzenie królowym. W takiej pogodzie i tak ciężko byłoby cokolwiek ci pokazać – mruknął rudzielec, patrząc na liliowego. – A trzeba dbać o innych – dodał.
Mleczyk tylko kiwnął głową na zgodę, a następnie szybkim biegiem pognał po pożywienie dla kotek, które opiekowały się w żłobku swoimi malcami. Wziął w pyszczek świeżą zdobycz ze stosu i udał się w stronę kociarni. Sam pamiętał, jak jeszcze nie tak dawno, uczniowie i wojownicy przynosili mu i jego rodzeństwu jedzenie. Podziwiał ich za każdym razem i pragnął kiedyś robić to samo. Dziś nadarzyła się ta okazja.
Wszedł do środka i ujrzał matki z swoimi młodymi. Od razu rozpromienił się i położył martwego ptaka u łap jednej z rodzicielek. Posłał w jej stronę przyjazny uśmiech i wdał się w krótką rozmowę, a następnie wyszedł z kociarni, szukając wzrokiem swojego rudego futra. Liczył, że czegoś się jeszcze dzisiaj nauczy, pomimo okropnego zimna. Lekko zadrżał, wytężając wzrok i skupiając go na pewnym punkcie. Widząc Leszczynową Bryzę popędził w jego stronę najszybciej jak umiał.
- Skoro już tu jesteś, to idź na razie odpocząć. Potem możemy pójść z innymi wojownikami na patrol – zaproponował starszy.
- Naprawdę?- wykrzyknął uradowany liliowy. Będzie to jego pierwszy patrol w życiu! – Już nie mogę się doczekać! – miauknął.
<Leszczynowa Bryzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz