Następny nudny dzień. Ciągłe bimbanie na kanapie, drapanie właścicieli, to było to co dzisiaj robił. Nudyy...To samo co zawsze. No może oprócz wyprawy hen daleko, może tam gdzie ta sosna z piosenki dla dzieci, którą kiedyś ta średnia śpiewała. Słuchał, choć takie wygłupy uważał za tragedię. Zresztą, tu takie miaukliwe odgłosy słyszał codziennie, nie jak z ust młodszych Dwunożnych, to z szarego pudła, które pobrzękiwało kiedy drugi osobnik tej samej płci co on, stukał w kwadraciki przed jaśniejącym ekranem. Robiły to też Dwunożne, odliczając najmłodszą, która zazwyczaj jedynie czymś w rodzaju małego kija, robiła dziwne ruchy na szarej podkładce. Nie żeby wykluczać, ale jej starsza siostra też to potrafiła. Nie potrafił ocenić która lepiej, niech tym się zajmie ktoś, kto się na tym zna. Czasem jedynie tej młodszej przyrząd drżał, a przynajmniej tak łagodnie można by to określić. Gdyby chciał brzydziej jej to wytknąć, powiedziałby “pizdo, panuj nad ręką”. Posłuchałaby?...Raczej nie, zawsze kiedy im coś wytykał, na przykład “ubrałaś brzydkie ubranie”, “powinnaś się umyć”, “załóż te patrzałki panie”, to oni olewali go. No czasem zaczęli mówić do niego równie piskliwie co on.
Był na dworze, zaprzeczyć nie mógł. Wygrzewał się na szarym kamieniu obok domu jakiegoś innego Dwunożnego. Nie znał, ale wiedział, że mają KOTA. Zawsze ta wieść była niezwykle ciekawa, jeszcze zważając na małą ilość płci żeńskiej w tych strefach. Chciał poznać jak najwięcej takich panienek i złamać ich serca a teraz? Teraz to w okolicy wprowadzali się tylko z samcami, więc mógł liczyć jedynie na przyjaciela czy jak to tam się nazywa. Inaczej mówiąc, kicha. Towarzystwo prostaków było niezbyt ciekawe, jeszcze zważając na jego wysokie standardy. Koty z którymi spędzał czas, nie mogły się ślinić, mieć na potęgę pcheł, posiadać o nim złe zdanie. Dlatego odpadały koty bezdomne, obdarte sierściuchy głównie przebywające na polu. Z takimi niewychodzącymi to był kłopot, bo nie mógł nawiązać większej znajomości przez szybę. Oh, jakby to mogło być prostsze! Znaleźć sobie kogoś odpowiedniego, kogoś, z kim chce się żyć! Był taki młody, atrakcyjny, a jednak. Sam jak palec w tym śmierdzącym suchą karmą świecie. Nawet teraz nie wiedział co zrobić! Za oknem widział kota, a nie wiedział jak zwrócić na siebie uwagę! On w końcu uwielbiał pokazywać swoją obecność, uśmiechać się przez szkło, wystawiać jęzor brzydkim. Tak, na wygląd też miał wzgląd. Gardził tymi, którzy skopiowali jego wizerunek, czyli byli rudzi. Innych jakoś przepuszczał, ale czarne oraz szare koty ubóstwiał! Byli idealni prawie tacy jak on. Lecz prawie robi różnicę…
Prychnął dostojnie i wstał. Dość tego. Musiał zakończyć swoje dalsze, durne, zwykłe spanie. Energii miał na tyle. Nie mógł narzekać. Przeciągnął się i ziewnął kilka razy, odsłaniając białe kiełki oraz różowy jęzor. Oh jak jego obroża w słońcu błyskała. Była cudowna… Podbiegł do okna i wskoczył na parapet, by spojrzeć co się dzieje w środku. Kilka pudeł. Meble. To co zawsze. Kilka obrazków z wizerunkiem pewnego starszego, dostojnie wyglądającego typa. Zamruczał lekko. No takich to rozumiał, w końcu nawet stąd było czuć, jaki jest ważny. Dbał o swój inicz. Oni mieli u siebie też kilka, lecz zazwyczaj z kim innym. Puknął lekko w szybę, chcąc zwrócić uwagę kota w środku. Jeszcze raz. W końcu szary obejrzał się, a na jego szyi widać było coś metalowego. Zamyślił się. Takie coś nosili jego Dwunożni. Zwędził swoim?
- Jest tam ktooo???- zaczął się drzeć głośno, lecz zero reakcji. Wystawił język. Skur...czybyk. Nie ładnie tak olewać gości.
Był na dworze, zaprzeczyć nie mógł. Wygrzewał się na szarym kamieniu obok domu jakiegoś innego Dwunożnego. Nie znał, ale wiedział, że mają KOTA. Zawsze ta wieść była niezwykle ciekawa, jeszcze zważając na małą ilość płci żeńskiej w tych strefach. Chciał poznać jak najwięcej takich panienek i złamać ich serca a teraz? Teraz to w okolicy wprowadzali się tylko z samcami, więc mógł liczyć jedynie na przyjaciela czy jak to tam się nazywa. Inaczej mówiąc, kicha. Towarzystwo prostaków było niezbyt ciekawe, jeszcze zważając na jego wysokie standardy. Koty z którymi spędzał czas, nie mogły się ślinić, mieć na potęgę pcheł, posiadać o nim złe zdanie. Dlatego odpadały koty bezdomne, obdarte sierściuchy głównie przebywające na polu. Z takimi niewychodzącymi to był kłopot, bo nie mógł nawiązać większej znajomości przez szybę. Oh, jakby to mogło być prostsze! Znaleźć sobie kogoś odpowiedniego, kogoś, z kim chce się żyć! Był taki młody, atrakcyjny, a jednak. Sam jak palec w tym śmierdzącym suchą karmą świecie. Nawet teraz nie wiedział co zrobić! Za oknem widział kota, a nie wiedział jak zwrócić na siebie uwagę! On w końcu uwielbiał pokazywać swoją obecność, uśmiechać się przez szkło, wystawiać jęzor brzydkim. Tak, na wygląd też miał wzgląd. Gardził tymi, którzy skopiowali jego wizerunek, czyli byli rudzi. Innych jakoś przepuszczał, ale czarne oraz szare koty ubóstwiał! Byli idealni prawie tacy jak on. Lecz prawie robi różnicę…
Prychnął dostojnie i wstał. Dość tego. Musiał zakończyć swoje dalsze, durne, zwykłe spanie. Energii miał na tyle. Nie mógł narzekać. Przeciągnął się i ziewnął kilka razy, odsłaniając białe kiełki oraz różowy jęzor. Oh jak jego obroża w słońcu błyskała. Była cudowna… Podbiegł do okna i wskoczył na parapet, by spojrzeć co się dzieje w środku. Kilka pudeł. Meble. To co zawsze. Kilka obrazków z wizerunkiem pewnego starszego, dostojnie wyglądającego typa. Zamruczał lekko. No takich to rozumiał, w końcu nawet stąd było czuć, jaki jest ważny. Dbał o swój inicz. Oni mieli u siebie też kilka, lecz zazwyczaj z kim innym. Puknął lekko w szybę, chcąc zwrócić uwagę kota w środku. Jeszcze raz. W końcu szary obejrzał się, a na jego szyi widać było coś metalowego. Zamyślił się. Takie coś nosili jego Dwunożni. Zwędził swoim?
- Jest tam ktooo???- zaczął się drzeć głośno, lecz zero reakcji. Wystawił język. Skur...czybyk. Nie ładnie tak olewać gości.
<Papież?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz