Wyszli z obozu, ponieważ niebo przysłoniła masa chmur. Dzięki temu było lżej trenować, a co najważniejsze, upał nie palił futra i łap. Może i nazywał się Rozżarzona Łapa, ale pieczenie łap nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem i wcale mu się ono nie podobało.
- Dobrze, dzisiaj popracujemy nad twoim polowaniem - zadecydowała liderka.
Pokiwał z entuzjazmem głową. Teraz uda mu się z łatwością upolować jakąś zdobycz. Całkiem sporo już umiał. A jeśli pogoda dopiszę, to wróci do obozu z soczystym królikiem w pysku.
Pomknął na wrzosowiska, wyłapując nosem zapach zdobyczy. Zerwał się większy wiatr, ale na szczęście wiał mu w pysk, dzięki czemu od razu wyczuł przyszły posiłek. Oby tylko podmuchy nie zdradziły jego położenia, bo nici z pochwalenia się przed mentorką.
Zaczął się cicho skradać. Nie mógł pozwolić na najdrobniejszy hałas. Trawa i tak szeleściła przez wiatr, więc miał szansę na to, aby pozostać niewykrytym. Kilka króliczych skoków później, rzucił się na zdobycz, nie pozwalając jej uciec. Jego atak był bezwględny, ale i skuteczny. Chwilę czekał, aż królik znieruchomieje i z zadowoloną miną, ruszył do Piaskowej Gwiazdy. Ta widząc, że mu się udało, uśmiechnęła się, gratulując mu z dumą.
Uwielbiał ją. Naprawdę. Czuł się przy niej tak, jakby była częścią jego rodziny. Ułożył zdobycz pod jej łapy i zabrał głos.
- Coraz lepiej mi wychodzi! - ucieszył się.
- Owszem. Mimo, że mamy koty od polowań, to na wszelki wypadek warto umieć coś samemu.
Zgadzał się z tym. Polowanie było w końcu fajną umiejętnością. Nie zniósłby myśli, że taki nie rudy kot umie polować, a on nie! Wtedy byłby gorszy! A tego nie mógł znieść!
Nagle cały jego dobry nastrój uleciał, kiedy na liderkę rzucił się jakiś kot. Nie pachniał żadnym klanem, a ich zapachy dobrze kojarzył. Widząc jak się szarpię z kotką, rzucił się jej na pomoc. Nie bał się zaatakować obcego samotnika. To były ich tereny, a wierzył, że sobie poradzi. Umiał walczyć, szlifował te umiejętności niemal codziennie. A bycie w przyszłości wojownikiem zobowiązywało do bycia w tym fachu najlepszym. Żaden samotnik nie mógł się równać z potęgą klanowych kotów!
Wgryzł się intruzowi w łapę. Ten chyba nie spodziewał się ataku z jego strony. No nic... najwidoczniej nie wiedział, że nie należy ignorować wroga. Nawet jeśli ten wygląda niepozornie.
Jego atak się powiódł, bo ten odczepił się od Piaskowej Gwiazdy i skupił na nim. Dostał w pysk i oszołomiony poturlał się kawałek. Tego się nie spodziewał! Jednak taka prawdziwa walka, była cięższa niż ta na treningach!
Samotnik chwycił w pysk królika i miał zamiar uciec, kiedy liderka rozorała mu grzbiet pazurami. Wydał z siebie straszny wrzask, który zaalarmował patrol. Widząc więcej wrogów, kocur uciekł. Rozżarzona Łapa stał, dysząc ciężko i obserwując uważnie miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu odbywała się walka.
- Nic ci nie jest? - zapytała kremowa kotka, na co pokiwał głową. Chyba miał szczęście, że nie oberwał bardziej. Bolał go tylko grzbiet od przeturlania się po kamykach jak i pysk, ale tak to żył. Piaskowa Gwiazda miała kilka zadrapań, ale nie wyglądały one zbyt poważnie. Najwidoczniej samotnik chciał ich nastraszyć i ukraść zdobycz...
Kotka rzuciła do patrolu kilka ostrych słów. No... nie dziwił jej się. Tak patrolowali te granicę, że wpuścili wrogiego kota.
- Chodź, Rozżarzona Łapo. - Mentorka machnęła na niego ogonem, wskazując na królika na ziemi. Szybko go podniósł i udał się z nią do obozu. Tak czy siak, powinni zostać obejrzeni przez medyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz