Bursztynowa Łapa gadał znajomemu sobie kocurowi dużo różnych pierdółek. Naprawdę dużo, a leczony tylko nakręcał kremowego ucznia medyka do ciągnięcia jednego, wielkiego, ogromnego, potężnego monologu...
teraz
Obudził się pewnego letniego dnia z ogromną ilością wewnętrznej energii. Zajął się edukowaniem Bluszczowej Łapy, robiącego coraz to większe postępy. Malec jeszcze nie tak dawno zaczynał naukę na medycznej stronie mocy, a teraz wymienia wszystkie zioła, niemal alfabetycznie, po kolei, odruchowo, jakby umiał to już w brzuchu matki. Był dumny ze swojego podopiecznego. Tyle kotów pokazywało mu środkowy pazur, pokazując, że niewiele w życiu osiągnie przez własne gadulstwo i małe ADHD w mówieniu. A tu proszę - wychowywał kolejnego medyka!
Całą wiedzę otrzymał od Firletkowego Płatka i Sokolego Skrzydła, bez nich nie osiągnąłby nic. Potencjał zauważyła w nim Rumiankowa Pręga i później Berberysowa Gwiazda.
Wyszedł z legowiska i od razu zauważył uśmiechniętego Zimorodkowy Blask.
- WUJKU! MORDUCHNO TY MOJA! - krzyknął na cały obóz, mając głęboko w nosie otaczających go ziomków. Podbiegł do wojownika, skacząc na niego. poturlali się kilka żabich skoków. Kremowy leżał na puszystym ciele wujka, co się porobiło! - Jak się za tobą stęskniłem! Mam ci tyle do opowiedzenia!
- Bursztynowy Pył! - miauknął ochoczo Zimorodek. - Daj pyska! - powiedział, następnie zderzając się z medykiem głowami (tak, by nie połamać sobie czaszek, chociaż te wydawały się mocne przez ilość optymistycznych i niekoniecznie mądrych pomysłów.
- Słuchaj. Miałem dziwny sen! Za obozem, blisko rzeki, znajduje się jama pełna słodkości! Rozumiesz to? Słodkie mięso - mówił kuszącym tonem Bursztynowy Pył. - Potrzebuję mężnego wojownika, który będzie w stanie mnie bronić przed niebezpieczeństwem ze strony innych zwierząt.. Nawinąłeś mi się jako pierwszy, więc... piszesz się na przygodę życia?
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz