Słuchał z niezadowoleniem jak Jastrzębi Podmuch jedzie po jego matce, nie zostawiając na niej suchej nitki. Jak nic poczuł się urażony. Nie miał przecież imienia po tej kotce. Był to tylko zbieg okoliczności. A skoro matka dała go pod jej skrzydła, to powinna być zadowolona, że jej ufała w tej kwestii. Naprawdę jego dawna mentorka miała poważny problem.
Dalsze jej wyznanie go zaskoczyło. Zabiła kota dla jego matki? To było... szalone i niepokojące. Wiedział, że Borsuczy Krok jest twarda i mało co zdradza, więc nie zrobiło na nim wrażenia to, że ta zajęta była trupem, a nie kotką. Kto normalny, pewnie będąc w szoku, skupia się na mordercy? No... On by pewnie spojrzał to na trupa, to na kotkę, ale jego matka musiała mieć dobry powód, aby tak postąpić. Nie robiła przecież nic bez przyczyny.
Kiedy ta skończyła swój łańcuszek nieprzyjemnych zwrotów, nadal stał tam, nie dając po sobie poznać, że to go ruszyło. No... na początku był wściekły, to jasne, lecz teraz, gdy znał sekret kotki i zobaczył ją tak rozchwianą, nie czuł już nic. Tylko chłodną kalkulację.
- Skoro ci tak się nie podoba w klanie, to mogłaś go opuścić - zauważył. - A co do przygłupów i krzaków, to moja matka już to przerobiła. - W końcu tak właśnie powstał. Jego ojciec był naprawdę mysim móżdżkiem i nie zasługiwał na jego szacunek. Sam fakt, że po tym wszystkim zostawił jego matkę i udał się w krzaki z jego wujkiem, nie pomagał.
- Ale dzięki za szczerość. - Uśmiechnął się zagadkowo. - Miłego dnia ci życzę - pożegnał się i wyszedł na zewnątrz. Coś czuł, że kotka musi ochłonąć.
***
Był już zdrowy i naprawdę cieszył się, że odzyskał wolność. Siedzenie całe dnie w jednym miejscu, pełnym chorych, zapachu śmierci i krwi, było naprawdę męczące. Na dodatek sam fakt, że siostra nie dawała mu spokoju nie pomagał.
Świeże powietrze było czymś przyjemnym. Uwielbiał je, jak i tą ciszę. Czerwony kaszel niedawno zabrał Puszczykowy Krzyk i Bystrą Wodę. Znał kocury z widzenia, leżeli tuż obok niego. Aż zadrżał na to wspomnienie. To on mógł być na ich miejscu. Jak dobrze, że miał dobrą odporność. Wizja siebie w piachu była tym, czego najbardziej się obawiał.
Kątem oka dostrzegł jak Jastrzębi Podmuch wychodzi na poranne polowanie. Podszedł do niej bezszelestnie, dopiero odzywając się, gdy ta go dostrzegła tuż obok.
- Witaj, mentorko. Pomyślałem, że możemy trochę zapolować razem. Jak za dawnych czasów.
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz