- A teraz opowiadaj, jak idzie twój trening? Brzoskwinka cię nie zamęcza? - poruszyła lekko wąsami.
Poziomka owinęła łapy ogonem, wygodnie rozsiadając się obok przywódczyni.
- No... W miarę dobrze, moja ciocia jest dosyć wyrozumiała... - przyzwyczaiła się już do mówienia o mentorce jako o swojej cioci, a jak widać większości to nie przeszkadzało - Ale nadal nie umiem wielu rzeczy, niezbyt umiem walczyć, Brzoskwinka wygrywa częściej ode mnie. Polować za to umiem już bardzo dobrze, to lubię chyba w treningach najbardziej!
Szyszka posłała jej ciepłe spojrzenie, a na ostatnie słowa drgnęła lekko z rozbawieniem.
- Cieszę się, że ci się podoba. I nie martw się, z czasem niektóre umiejętności przyjdą ci łatwiej. - miauknęła czarna, spoglądając przyjaźnie na wnuczkę medyka.
- Dziękuję, ale teraz już muszę iść - odparła niebieska, powolnym truchtem ruszając w stronę legowiska uczniów.
*skip do teraz*
Czemu to wszystko było takie niezrozumiałe. Sama nie wiedziała czemu zgodziła się na związek z Księżycem, czemu nie rozpaczała zbytnio nad śmiercią matki, dlaczego nie cieszyła się zbytnio wizją przyszłego mianowania. Opuściła legowisko uczniów, biorąc do pyska niewielką nornicę. Nie była głodna, nie spała dobrze, ale chciała sprawiać wrażenie takiej jak przedtem. Niechętnie wgryzła się w piszczkę, przełykając kilka jej kęsów. Obok siedziała Szyszka, a Poziomka znowu miała ochotę zadać jej pytanie.
- Szys-szko? - zwróciła uwagę przywódczyni, która powitała ją skinieniem głowy.
- Witaj Poziomko, co u ciebie? - odparła czarna, wbijając w uczennicę łagodne spojrzenie swych żółtych ślepi.
- Dobrze, po prostu chciałam zapytać... Czy zawsze jest tak, że gdy jeden kot kocha drugiego, to ten drugi też musi go k-kochać?
<Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz