Jadł karmę, krzywiąc się za każdym razem. Yh... Obrzydliwa była. Co ten Wyprostowany im serwował? Widząc tą saszetkę z białym kotem, miał ochotę tylko zwymiotować. Kiedyś dawno im inną, jego zdaniem smaczniejszą. Smak ryby nie był tym, co chciałby poczuć już z samego rana. Dziwił się jak Mimir mógł to wcinać z takim entuzjazmem.
- Uważał, bo ci zaraz uszy odpadną od tego - rzucił do brata, obserwując jak brudzi pysk.
- Mrwrrrwwwww - coś mu chyba chciał zakomunikować, ale stwierdził, że posiłek ważniejszy od Lokiego.
Jak coś mogło być ważniejsze od niego? Skrzywił się z niesmakiem, kierując wzrok na Heimdala, który oglądał coś w magicznym pudełku. Ich życie zaczynało wracać do normalności. Cała trójka już się zadomowiła w nowym miejscu. On oczywiście lepiej to zniósł niż czekoladowy, który miauczał całą noc jakieś modły.
- Heimdall! Przestań się tak lampić w te obrazki, bo oślepniesz! - zażartował, aby ta kwaśna mina zeszła z jego pyska.
Dostał oczywiście srogi wzrok jako odpowiedź. Jego sprawa, nie to nie.
- No to nic... idę. Wrócę wieczorem - zakomunikował i skierował kroki w stronę dziury w wielkich wrotach.
Kiedy tylko za nimi zniknął, najstarszy z braci od razu wskoczył na parapet, aby przez szklaną barierę obserwować, gdzie to też wybiera się cały chaos.
***
Szwędał się po ulicy z nadzieją, że uda mu się spotkać jakieś koteczki. Okolica była ładna, więc miał nadzieję na równie interesujące sąsiedztwo. Omijał potwory stojące na uboczu, wcale nie zdenerwowany ich obecnością. Taki mu by podskoczył, a skończyłby w zadku Odyna. Jak na zawołanie usłyszał czyjeś miauknięcie. Sprawnie przeskoczył przez płot i dojrzał czarną piękność. Ta by się odnalazła pewnie w mrocznych zakamarkach Helheimu. Raz tam był, Wyprostowany jak nigdy nic wrzucił go w ciemność pełną ognia i strasznych rzeczy, a jakieś "duże oko" chodziło za nim krok w krok. Czuł się przez to obserwowany. Nigdy nie lubił tych oczu, były wielkie, czarne, a Wyprostowany ciągle podtykał mu to pod pysk. Oczywiście nie stchórzył. Przebrnął przez to dziwne pustkowie, spotkał kilka kotów i na tym się skończyła przygoda. W sumie... To nie dokońca, bo gdy przeszedł raz, zawrócono go i znów musiał iść, tak jakby Wyprostowanym nie spodobało się jego wykonanie. Pfff... dziwacy. Ale musiał teraz wrócić na ziemię.
Podszedł do sąsiadki, mając nadzieję, że ta go nie przegoni od tak. Już mu się zdarzały takie przypadki. Ale musiał zaryzykować. Kto nie ryzykuje ten nic nie dostaję.
- No witam, witam. Czyżby same podziemia cię zesłały pod moje łapy? - Nie ma to jak gadka na podryw, podczas pierwszej rozmowy.
<Hagrid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz