*przed pierwszym śniegiem*
Wstyd mu było, ale przez to wszystko… zapomniał, że ma ucznia. Walka o przetrwanie nie sprzyjała treningom, jego późniejszy stan… cóż, też nie. Było mu tak bardzo głupio… Ale obiecał sobie, że koniec z użalaniem nad sobą.
Oświecenie przyszło, gdy spotkał się z niebieskim przy stosie ze zwierzyną. Uśmiechnął się do niego na powitanie, na co kocurek zlustrował go zimnymi ślepiami, jak gdyby nigdy nic, zapytał, kiedy może liczyć na trening. Zupełnie zaskoczony wojownik zdołał wybąkać tylko, że przyjdzie po swojego ucznia po wschodzie słońca. Mroźna Łapa dojadł swoją piszczkę i zostawił osłupiałego mentora samego, dając mu czas na dojście do siebie.
Jak obiecał, tak Wróblowe Serce zrobił. Jakie było jego zaskoczenie, gdy przy wejściu do legowiska uczniów spotkał Hiacyntową Cętkę, od czasu interwencji Burzaków pełniącego rolę zastępcy wujka Igły. Czy buremu się to podobało? Coraz mniej. O ile na początku obecność wojowników obcego klanu zdawała się uzasadniona, teraz, gdy Wilczaki odzyskały siły, a funkcję zastępcy mógł przejąć ktoś inny, zdawała się tylko drażnić właściwych mieszkańców gawry. Wróbelek czuł, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta i miał nadzieję, że Burzaki same postanowią wrócić do domu. Albo nakaże im to Mokra Gwiazda. Lider zdawał się jednak zapomnieć o swoich pobratymcach. Bury mimo wszystko wierzył, że nie celowo.
- Wróblowe Serce? - zapytał niebieski kocur, chcąc się upewnić. Cętkowany skinął głową, nie wiedząc, czego się spodziewać. Zanim choćby zaczął się domyślać, o co może chodzić, kocur jak gdyby nigdy nic oświadczył:
- Możesz wracać do legowiska wojowników. Ja zajmę się treningiem Mroźnej Łapy.
Wróbelek spojrzał na niego zaskoczony. Czyżby Iglasta Gwiazda dowiedział się, że do tej pory nie zaczęli treningów? A nawet jeśli… Wujek nie odebrałby mu od razu ucznia! Tak… tak przynajmniej sądził… A jeśli… jeśli aż tak go zawiódł? Jeśli…
- Iglasta Gwiazda musi być na mnie wściekły… - miauknął bardziej do siebie. W ślepiach niebieskiego ma uderzenie serca błysnęła dezorientacja. Pewnym głosem stwierdził jednak szybko:
- Tak, dokładnie na takiego wyglądał. Na twoim miejscu nie pokazywałbym mu się przez jakiś czas na oczy. Tak na wszelki wypadek. - Zastępca uśmiechnął się ze współczuciem, ale coś w jego ślepiach…
- Kłamiesz - warknął bury.
Burzak tylko wzruszył ramionami.
- Może. Ale to bez znaczenia. Od teraz ja jestem mentorem Mroźnej Łapy. A tobie - przyjrzał mu się spod lekko przymrużonych powiek, uśmiechając się wrednie - nie radziłbym zawracać głowy Iglastej Gwieździe. Nie ma ostatnio humoru, a ty… zdajesz się mieć coś na sumieniu.
Bury wpatrywał się w zastępcę ze wściekłością, analizując jego słowa. Czy wujek Igła faktycznie byłby na niego zły? Warknął, mając coraz większą ochotę rzucić się na niebieskiego, bo czuł, że...tamten może mieć rację. Widząc jego wahanie, Hiacynt uśmiechnął się tryumfalnie.
- Ty… - Wróbelek mógł tylko przeklinać, gdy zastępca omijał go, żeby wejść do legowiska uczniów. A później wyprowadzał z niego Mroźną Łapę. Jego ucznia.
Uspokoił sierść dopiero, gdy kocury zniknęły mu z oczu.
- Głupi! - warknął do siebie, potrząsając łbem. Zachował się jak idiota, pozwalając im odejść. Wściekły czy nie, Iglasta Gwiazda na pewno przyznałby mu rację! Pająki chyba zasnuły mu mózg, że pozwolił się tak zrobić. Głupi, głupi, głupi!
Kiedy tylko odzyskał zdolność logicznego myślenia, ruszył do legowiska lidera.
*obecnie*
Drgnął, mimowolnie reagując na dochodzący z zewnątrz hałas. Jego serce zerwało się do szaleńczego biegu, pamiętając wydarzenia, które ostatnio poprzedziły podobne krzyki. Na drżących łapach podszedł do wyjścia z legowiska i wychylił łeb.
Bez większych trudności dostrzegł liliową sylwetkę medyka, który kuśtykając przez obóz, mamrotał pod nosem słowa nie nadające się do powtórzenia. Wojownik skrzywił się mimowolnie. O ile wcześniej jeszcze próbował być dla kocura miły, ostatnie wydarzenia pozbawiły go skrupułów. Owszem, szanował Potrójny Krok za jego szeroką wiedzę i umiejętności i był mu wdzięczny za wyleczenie Górskiego Szczytu (po paskudnej infekcji jego oka nie pozostał nawet ślad, co bury z radością zauważył podczas ich ostatniego spotkania), ale to w żaden sposób nie usprawiedliwiało zachowania tego fanatycznego buca. To, jak potraktował Fasolkę nie mieściło się Wróbelkowi w głowie. A w ogóle miał wrażenie, że liliowy uważa, że pacjenci tylko przeszkadzają mu w jego chwalebnej misji. Jakiej, skoro jako medyk gardził innymi? Tego wojownik nie wiedział.
Dlatego kiedy już musiał, prosił o pomoc Fasolkę, starał się też zaglądać do niej jak najczęściej, czasem tylko po to, żeby opowiedzieć jej żart, albo wspólnie ponarzekać.
- Co się dzieje? - miauknął, gdy liliowy podszedł wystarczająco blisko, żeby go usłyszeć. Zielone ślepia popatrzyły na niego z rozdrażnieniem.
- Nie mam na to czasu. Odsuń się, albo przez ciebie Mroźna Łapa umrze.
<Potrójny Kroku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz