Przyglądała się wracającym kotą z Klanu Wilka i... martwym ciałom poległych wojowników, którzy oddali życie za uratowanie Klanu Wilka. Widząc zdrowego Jeżowego Ścieżkę i Orlikowego Szepta uśmiech zagościł na jej twarzy, lecz po chwili znikł. Psiankowa Szyja, siostra czekoladowego zmarła. Widziała łzy w oczach medyka. Tak bardzo mu współczuła. Podbiegła od razu do niego. Może zdoła go jakoś pocieszyć?
- Tak bardzo mi przykro... - miauknęła szeptem. Spojrzała się troskliwie w niebieskie oczy, po chwili spuściła wzrok na trupa. - Umarła honorowo, uratowała pewnie kogoś istnienie, być może Tygrysiej Pręgi czy Drzemilkowego Dzwonka. - dodała, przypominając sobie o swoim rodzeństwu, które też najpewniej brało udział w bitwie.
Kocur pokręcił głową.
- Tygrys nie ż-żyje. - odrzekł ze smutkiem. - Drzemlik też...
Konwaliowe Serce opuściła głowę, nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Zmarszczyła brwi.
- Nie prawda! To kłamstwo...! - krzyknęła. - Klan Gwiazdy nie mógł na to pozwolić!
- W-widziałem ich ciała. - mruknął Jeżyk, patrząc się pustymi na swoją odeszłom już z tego świata siostrę.
- Pomyliłeś się...!
Syn Brzozowego Szeptu nie odpowiedział. Leżał przy już zesztywniałym ciałem Psianki.
Jej brat nie żył. Jej siostra nie żyła. Oboje nie żyli. Jak? Jak...? Czy to wszystko przez nią? Ona mogła trafić do Klanu Wilka i to ona mogła umrzeć. Tak, to wszystko było jej winą. Mogła obronić swojego ukochanego braciszka czy siostrzyczkę przed tym losem. A nawet nie zdążyła powiedzieć Drzemlik, jak bardzo ją kochała. Pokłóciły się, rozstały się w żałobie. To niesprawiedliwe! Jest głupia, głupia, głupia i tak jak mówiła jej matka b e z u ż y t e c z n a.
Pobiegła prosto przed siebie, kłócąc się ze swoimi myślami.
Zatrzymała się przy kałuży. Spojrzała w odpicie w niej. Korony drzew, a na ich tle ona. Czuła jak niszczy ją ból istnienia. Rozchlapała wodę. Czuła jak wszystko na raz w niej się rodzi. Smutek, złość na siebie. Potrzebowała znów wyładować na czymś emocję, ale nie tym razem na schowku medyka. Na sobie, należało jej się kilka ran i świeżych blizn. Gdyby jej nie było wszystko byłoby ok, prawda?
Wysunęła pazury z prawej łapy i wbiła ją w przednią kończynę. Pociągnęła ostrze dalej. Było więcej krwi, metalicznego zapachu..., bólu. Tak, tak. Więcej ran. Odciągnęło ją to od innych myśli, tak ból ją odciągał od całego świata, a zapach był... Chwilowo idealny.
Była przekonana, że jest tym najgorszym stworzeniem na świecie. Złamała święty kodeks, przez nią nie żyje jej brat oraz siostra, okłamuje wszystkich, że jest ciotką swoich dzieci i Gwiezdni się do niej już nie odzywają co oznacza, że jest bezużyteczna, do tego jej własna matka ją nienawidzi.
Czy należy jej się to? TAK, nawet śmierć!
Zrobiła sobie jeszcze kilka nowych szram. Ochłonęła. Padła na ziemię. Nie wiedziała czy już z barku sił, czy też z bólu lub ze smutku. Jednak... Wiedziała, że to wszystko jej wina. Rozpłakała się jeszcze bardziej, jej łzy zmieszały się z krwią, która już po chwili zasychała na trawie. Na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Może któreś z nich to jej siostra lub brat...? Co by powiedzieli na to co zrobiła kilkanaście uderzeń serca temu? Zganiliby ją czy pochwalili bo należy jej się to?
Tak szybko straciła łapę, a po kilku więcej dniach trójkę członków rodziny. Dopiero teraz zrozumiała ile sensu mają słowa ''Życie jest piękne'', znaczy... wcale. To, co mówiła kiedyś i to, co było jej mottem życiowym było kłamstwem. Życie to udręka, która się przez cały czas ciągnie, do tego nie ma ani grama sensu.
Lol
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuń