Kaczorka? Spojrzał na kępkę mchu. Czyli o to chodziło. Najwidoczniej syn już ustalił co jest jego, a mała bała się, że bawiąc się jego zabawkami może go zezłościć. No nic. Odturlał więc mech z powrotem na miejsce, po czym usiadł obok malutkiej.
- W takim razie co ty na to, aby znaleźć inną zabawkę? Taką... twoją?
Kocię spojrzało na niego wielkimi oczkami. Chyba nie sądziła nigdy, że mogła mieć coś swojego. Jesionowy Wicher chciał to zmienić. No bo jak to? Każdy kociak marzył o czymś fajnym do zabawy.
- Zaraz wracam. Przyniosę ci coś fajnego.
Biedna mała. Ta tylko zrobiła jeszcze większe oczka, jakby nie wierzyła w to co słyszy. A może bała się, że Kaczorek jej to wykradnie? Szybkim krokiem udał się na poszukiwanie czegoś, co zainteresuje siostrzenicę, a przy okazji będzie należało tylko do niej. Ale co mogło się nadawać? Wyszedł poza obóz, wkraczając do lasu. Pora opadających liści, zakrywała wszystkie potencjalne zabawki. No właśnie! A może liście? Królicza Łapa lubił je zbierać, to może i malutkiej by się spodobały? Złapał w pysk dwa pomarańczowe liście dębu i na dokładkę odnalazł szyszkę. Wrócił szybko do obozu, majstrując zabawkę dla Zarazy. Listki włożył w łuski szyszki, przez co nadał jej kształt myszy z dużymi uszami, a może porożem? Powoli skierował kroki do żłobka, ale widząc, że jego dzieci wraz z Brzoskwiniową Bryzą nie ma, wszedł pewniej i zbliżył się do Zarazy pilnowanej przez Białego Kła.
- Cześć - przywitał się z dawnym mentorem, a następnie zwrócił się do koteczki. - Proszę to dla ciebie - Położył przed nią zabawkę. - Nie martw się o moje dzieci. Pokaże ci jak możesz ją ukryć przed nimi, aby ci jej nie zniszczyli. - I na potwierdzenie swoich słów, wskazał jej tajną skrytkę, którą odkrył kiedyś, będąc kocięciem. - Wystarczy, że włożysz do tego wgłębienia zabawkę i zakryjesz mchem. Na nim często leżą karmicielki, więc dodatkowo królowa będzie pilnować, aby nic jej się nie stało. No... A teraz... Liczę na uśmiech - miauknął uśmiechając się.
***
Nie wiedział jak to się mogło stać! Lodowy Szpon... Ona... Ona chciała zabić własne dziecko?! Był wściekły! Nie dość, że poprosiła, aby się zajął jej kociakami, to teraz cofała swoje słowa? O nie, nie, nie. Nawet do niego nie przyszła! Nic! Wolała zabić swoje szkraby, bo... bo co? Przecież on i Brzoskwiniowa Bryza się starali! Jak można być takim zimnym i nieczułym?! Po całej tej aferze nie mógł przepędzić gniewu. W głowie miał masę pytań, na które nie mógł zdobyć odpowiedzi. Co teraz stanie się z jego siostrą? Nieważne... Ktoś taki nie zasługuję na wybaczenie. W końcu kocięta niczym nie zawiniły!
Wziął oddech i skierował swoje łapy do leża medyków, gdzie przebywała malutka. Ciągle miał opory przed nazywaniem siostrzenicy tym paskudnym imieniem, które nadała jej wyrodna matka. Miał nadzieję, że Pstrągowa Gwiazda zmieni je na jakieś lepsze. Ale oczywiście na to musiał czekać do mianowania na ucznia. Jednak jeśli... jeśli tego ta stara jędza nie zrobi... Niech sobie nie myśli, że będzie zwracał się do niewinnego kociaka tym paskudnym imieniem!
Dobrze. Teraz musiał odetchnąć i być spokojny. Nie mógł przestraszyć kruszynki. Powoli wszedł do leża medyków, dostrzegając kocię leżące na jednym z mchów.
- Cześć - miauknął siadając obok niej. Nie mógł sobie wyobrazić jak teraz się czuła. To było dla niej ciężkie przeżycie. W końcu... Niecodziennie się zdarza, że matka chcę twojej śmierci. - W porządku?
<Zarazo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz