- W...w.. w. - zakłopotany Wąsik, chciał wykorzystać okazje - W chowanego! - Burasek zaczął się zastanawiać. Obstawiam, że się z nami nie pobawi, ale nie byłam tego pewna, więc z cierpliwością czekałam na odpowiedź.
- Mogę się pobawić, jeśli wam zależy, ale niedługo - odpowiedział. Czy on robi nam łaskę? Wielki pan pobawi się z nami, żeby nas zadowolić. Wydaje mi się, że Wąs spytał go, żeby on się ucieszył, a nie żeby sprawić mu przyjemność. Moje rodzeństwo widocznie nie rozważało jego odpowiedzi, bo Noc zamknęła oczy, a Wąs i jaśnie pan, poszli się chować. Ja czym prędzej pobiegłam do siedliska medyczki, by schować się w ciemnościach jej legowiska. Zobaczyłam czarno-rude ciałko mojej siostry, przemykające obok nory, a potem krzyki rudzielca, że podglądała. Zaraz potem razem wparowali do mnie. Przez następne trzy godziny szukaliśmy Krzewika. To był dla niego idealny moment, by uciec przed nami i posiedzieć samemu w pokoju. W końcu zrezygnowaliśmy i wróciliśmy do żłobka. Tam zastaliśmy buraska, leżącego w kącie, który widząc nas, zrobił zdenerwowaną minę. Słońce zaszło, a my zasnęliśmy przy bokach swojej mamy.
*time skip po mianowaniu Popiołka*
Byłam już uczennicą. Krzewik ciągle chodził naburmuszony, że to on nie został mianowany. Zaciekawiło mnie to. A on nie chciał uciec? Co takiego się zdarzyło, że chciał zostać uczniem. Wraz z moim rodzeństwem, poszliśmy na patrol myśliwski. Wąs upolował dwie myszy, ja królika, a Noc drozda. Wróciwszy do obozu, od razu pobiegliśmy do żłobka, a naszą zdobycz przekazaliśmy siostrzeńcom i znajdce. Nasza siostra, każdego dnia chwaliła nas. Robiliśmy dość duże postępy. Nie mogłam się doczekać zostania wojownikiem. Ciągle się zastanawiałam, jakie będę mieć imię. Nie dawało mi to spokoju. Jedynak bycie uczniem nie było aż tak świetne, nasze rozmaite zabawy skończyły się. Wstawaliśmy strasznie wcześnie. I nie mogliśmy wychodzić sami z obozu! Przecież nie jesteśmy już kociętami, więc jak tak można. Podeszłam do jak zawsze naburmuszonego kociaka i podsunęłam mu królika. Był znacznie większy od reszty. Na widok mojej zdobyczy, podsunął ją mi.
- Zjedz to - powiedziałam, lekko zdenerwowana. Nie może być zły na każdego kota. Takie nastawienie do niczego nie prowadzi. Spojrzałam się w jego pomarańczowe oczy i czekałam na odpowiedź.
- Zjedz to - powiedziałam, lekko zdenerwowana. Nie może być zły na każdego kota. Takie nastawienie do niczego nie prowadzi. Spojrzałam się w jego pomarańczowe oczy i czekałam na odpowiedź.
<Ostrokrzew? Nie miałam pomysłu na te opowiadanie ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz