Czapla Łapa przez chwilę patrzył na swoją siostrę zdziwiony, po czym zaśmiał się cicho i wcisnął nos w futerko na policzku kotki.
– Wiesz co, ja też nie żałuję, że ją wtedy wepchnęliśmy do rzeki. Wiesz, ty tego nie widziałaś, bo byłaś z tyłu, ale ja mógłbym dostać mchem po mordzie jeszcze z tysiąc razy, byle tylko jeszcze raz zobaczyć jej minę, kiedy spychałaś ją do strumienia – zamruczał kocur.
* * *
Minęły już trzy księżyce odkąd kocięta Białej Sadzawki zostały uczniami.
Minęły również trzy księżyce odkąd Błękitna Łapa i Czapla Łapa dostali karę za wykazanie się niesłychanym brakiem szacunku do wojowniczki, która ich skromnym zdaniem na ten szacunek nie zasługiwała.
No cóż, przynajmniej Żmijowej Łusce w końcu znudziło się bicie uczniów po pysku mokrym mchem.
Czaplą Łapę obudziło bardzo nieprzyjemne uczucie. Kocur otworzył oczy rozdrażniony i po kilku uderzeniach serca dotarło do niego, że ma mokry cały bok. Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, sierść nastroszyła i w sumie to sam nie wiedział czemu i kiedy odskoczył z głośnym piskiem w tył, lądując na głowie śpiącej sobie spokojnie Konwaliowej Łapy.
Bo oczywiście życie Czaplej Łapy musiało być jednym wielkim przypałem.
Gdy tylko szylkretowa kotka poczuła ciężar drugiego kota na swoim łbie obudziła się, lecz kiedy nie zobaczyła niczego poza ciemnym futrem Czapli, zaczęła w panice rzucać się i drapać na oślep. Czapla Łapa nie wiedział co miał robić do momentu, w którym pazury Konwaliowej Łapy wbiły się głęboko w jego nieliche poślady. Czekoladowy kocur zaskowytał z bólu i najszybciej jak potrafił uciekł z Konwaliowej Łapy. Stanął za Błękitną Łapą, którą już zdążyły obudzić odgłosy wydawane przez dwójkę.
– Ty, ty... zboczeńcu! – zapiszczała Konwaliowa Łapa robiąc dramatyczną, przerażoną minę. – Tak, zboczeniec! Dewiant! Degenerat! Gwałciciel, oprawca! – wykrzykiwała kotka. – Na Gwiezdny Klan, czuję się teraz tak... nieczysto! Wstydź się!
– O co ci chodzi?! – ryknął na siostrę Spleciona Łapa, zapewne wkurzony głośnym jazgotaniem siostry, którym pewnie obudziła przynajmniej połowę obozu.
Konwaliowa Łapa wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.
– Gdy ja sobie słodko spałam, Czapla Łapa wpakował mi się z zadem na mój śliczny pyszczek! – oznajmiła głośno oburzona.
Czekoladowego kocura zamurowało. Zaczął na przemian otwierać i zamykać pyszczek, próbując się wytłumaczyć, ale był tak zszokowany oskarżeniami rzuconymi przez Konwaliową Łapę, że do głowy nie przychodziło mu żadne sensownie brzmiące słowo.
– Upadłaś na łeb? – warknął w końcu marszcząc brwi. – Na zewnątrz tak lało, że woda napłynęła nam do legowiska i zmoczyła mi futro! Tak się wystraszyłem, że nie patrzyłem gdzie skaczę, ale następnym razem postaram się nie wylądować na twoim zacnym pyszczydle! – fuknął Czapla Łapa.
Konwalia prychnęła jedynie, po czym odwróciła się tyłem do czekoladowego ucznia i zaczęła z gracją wylizywać futerko. Natomiast naburmuszony Czapla usiadł przed wyjściem z legowiska i z pewnego rodzaju zgrozą obserwował pogodę. A naprawdę, było co obserwować.
Woda lała się z nieba strumieniami, a ryk deszczu w połączeniu z szumem wiejącego mocno wiatru był naprawdę głośny. Czapla Łapa miał nadzieję, że mentorzy odpuszczą sobie dzisiaj trening. Nagle poczuł jak coś ciepłego przyciska się do jego boku, a do jego nosa dotarł zapach Błękitnej Łapy.
– Wiesz co, nie wiem, czy zrobiłeś to celowo czy to naprawdę był tylko przypadek, ale zasłużyła sobie za te wyśmiewanie nas – zachichotała jego siostra, trącając go nosem w ucho.
<Błękitna Łapo? :3>
Bo oczywiście życie Czaplej Łapy musiało być jednym wielkim przypałem.
Gdy tylko szylkretowa kotka poczuła ciężar drugiego kota na swoim łbie obudziła się, lecz kiedy nie zobaczyła niczego poza ciemnym futrem Czapli, zaczęła w panice rzucać się i drapać na oślep. Czapla Łapa nie wiedział co miał robić do momentu, w którym pazury Konwaliowej Łapy wbiły się głęboko w jego nieliche poślady. Czekoladowy kocur zaskowytał z bólu i najszybciej jak potrafił uciekł z Konwaliowej Łapy. Stanął za Błękitną Łapą, którą już zdążyły obudzić odgłosy wydawane przez dwójkę.
– Ty, ty... zboczeńcu! – zapiszczała Konwaliowa Łapa robiąc dramatyczną, przerażoną minę. – Tak, zboczeniec! Dewiant! Degenerat! Gwałciciel, oprawca! – wykrzykiwała kotka. – Na Gwiezdny Klan, czuję się teraz tak... nieczysto! Wstydź się!
– O co ci chodzi?! – ryknął na siostrę Spleciona Łapa, zapewne wkurzony głośnym jazgotaniem siostry, którym pewnie obudziła przynajmniej połowę obozu.
Konwaliowa Łapa wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.
– Gdy ja sobie słodko spałam, Czapla Łapa wpakował mi się z zadem na mój śliczny pyszczek! – oznajmiła głośno oburzona.
Czekoladowego kocura zamurowało. Zaczął na przemian otwierać i zamykać pyszczek, próbując się wytłumaczyć, ale był tak zszokowany oskarżeniami rzuconymi przez Konwaliową Łapę, że do głowy nie przychodziło mu żadne sensownie brzmiące słowo.
– Upadłaś na łeb? – warknął w końcu marszcząc brwi. – Na zewnątrz tak lało, że woda napłynęła nam do legowiska i zmoczyła mi futro! Tak się wystraszyłem, że nie patrzyłem gdzie skaczę, ale następnym razem postaram się nie wylądować na twoim zacnym pyszczydle! – fuknął Czapla Łapa.
Konwalia prychnęła jedynie, po czym odwróciła się tyłem do czekoladowego ucznia i zaczęła z gracją wylizywać futerko. Natomiast naburmuszony Czapla usiadł przed wyjściem z legowiska i z pewnego rodzaju zgrozą obserwował pogodę. A naprawdę, było co obserwować.
Woda lała się z nieba strumieniami, a ryk deszczu w połączeniu z szumem wiejącego mocno wiatru był naprawdę głośny. Czapla Łapa miał nadzieję, że mentorzy odpuszczą sobie dzisiaj trening. Nagle poczuł jak coś ciepłego przyciska się do jego boku, a do jego nosa dotarł zapach Błękitnej Łapy.
– Wiesz co, nie wiem, czy zrobiłeś to celowo czy to naprawdę był tylko przypadek, ale zasłużyła sobie za te wyśmiewanie nas – zachichotała jego siostra, trącając go nosem w ucho.
<Błękitna Łapo? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz