- No dobra, miałeś rację, tutaj jest super- wymruczała rozweselona Gardeniowa Łapa, uśmiechając się szerzej, pokazując lekko białe kiełki - powiedzmy, że ci wybaczę.
- ...szyszka - odpowiedział kocur, a jego wyraz pyska był tak niezwykle neutralny, że kotka wlepiła w niego zdumiony wzrok. Nie miała pojęcia o co chodzi Wąsikowi, ale samo słowo rozbawiło ją, jednak zdziwienie wygrało, więc wstrzymała śmiech i czekała na przez chwile na słowa rudaska - to znaczy, nie wpadłaś na żadną szyszkę? Czasem tutaj spadają, no wiesz, z tych dużych sosen.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziała liliowa i wstała z wilgotnej trawy. Otrzepała kolejno tylne nogi i rozejrzała się, szukając lepszego miejsca na oglądanie zachodu słońca, który już powoli się zaczynał. Zauważyła sporą, wysoką górkę porośnięta wysoką trawą na której środku rósł wielki, a wręcz ogromny dąb. Stała się ona teraz jej największym pragnieniem, musi stamtąd obejrzeć zachód, po prostu musi - Idziemy tam o tam? O, no na ten pagórek, wygląda świetnie! Chodź!
Kotka od razu zerwała się biegiem w tamtą stronę. Czuła kującą trawę pod łapami, ale nie przeszkadzało jej to w tym momencie, tak jak zwykle. Była szczęśliwa, bo mogła spędzić cały wieczór sam na sam z Wąsatą Łapą, który od jakiegoś czasu często pojawiał się w jej głowie, jako ktoś więcej niż tylko najlepszy przyjaciel. Gardeniowa Łapa próbowała to ignorować, jednak motylki w brzuchu, które czuła kiedy przebywała blisko kocurka nie dawały jej zapomnieć o tym jakie uczucie powoli rodzi się w jej mały ciałku. Kiedy była już w połowie drogi, która dzieliła ją od górki, odwróciła się żeby sprawdzić gdzie podział się jej kolega. Wąsik stał jak sparaliżowany w prawie tym samym miejscu skąd odbiegła. Uczennica wlepiła w niego zaciekawiony wzrok. Przez chwilę nawet nie drgnął, wydawał się nie oddychać, po prostu stał i wpatrywał się w las.
- Wąsata Łapo!- wykrzyczała kotka, a rudasek od razu odwrócił w jej stronę łepek i wlepił w nią swoje ślepka. Starsza uśmiechnęła się radośnie i przeskoczyła z nogi na nogę, jakby bała się, że zachód słońca gdzieś jej ucieknie - chodź tutaj ślimaczku!
Po tych słowach znowu zaczęła pędzić. Przez moment miała problem z wdrapaniem się na pagórek, ale szybko sobie poradziła. Stanęła pod rozłożystym drzewem i westchnęła na widok kolegi, który dopiero zaczął kierować się w jej stronę. Z braku chwilowego zajęcia zaczęła ostrzyć swoje pazurki na pniu dębu. Kiedy usłyszała ciche dyszenie pręgowanego odwróciła się i obdarzyła go uroczym uśmiechem.
- Co tak długo? Zazwyczaj szybko biegasz - zaśmiała się pod noskiem i odwróciła się w stronę lekko fioletowego nieba. Była zachwycona tymi barwami, uwielbiała zachody słońca, a ten wydawał jej się jeszcze piękniejszy niż zazwyczaj.
- Wybacz, coś mi się przewidziało, musiałem to sprawdzić - odburknął kocurek, który co chwile odwracał się w stronę lasu, nawet jeśli wszędzie panowała całkowita cisza, którą przerywały rzadkie kumkanie żab, które mieszkały w pobliskim stawie. Po chwili usiadł obok koleżanki i również chciał oddać się chwili, ale każdy najcichszy dźwięk rozpraszał go. Cisza zdawała mu się być zadziwiająco denerwująca, więc postanowił ciągnąć rozmowę - To jak podoba ci się polanka?
- Jest przecudownie Wąsata Łapo, nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że mnie zabrałeś - powiedziała cicho kotka, jej głos był tak delikatny i przyjemny, że kocur na sam jego dźwięk poczuł ciepło i miał ochotę mruczeć. Wzrok mniejszej był wlepiony w kolorowe niebo, była nim tak oczarowana, że nie umiała oderwać wzroku. Za to rudasek nie umiał oderwać oczu od spokojnego wyrazu pyszczka Gardenii. Na początku uczennic na prawdę tego nie zauważyła, ale kiedy częściej zaczęła prawie niezauważalnie zerkać w jego stronę, po prostu nie wytrzymała i zaśmiała się wesoło - Mam coś na pyszczku, że się tak patrzysz? - zapytała, śmiejąc się głośno. Wąsik jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że cały czas patrzył tylko na nią. Wydał się na początku dość poddenerwowany i zażenowany samym sobą. Było mu zwyczajnie głupio. Jego ogon uderzał o ziemie, tworząc szelest. Uczennica uśmiechnęła się szerzej i zatrzepotała rzęsami. Kocurek spłoszył się jeszcze bardziej, na co jego koleżanka bardzo się zdziwiła, bo przecież zawsze był takim wyniosłym i odważnym kotem, zawsze wszystko wiedział lepiej i nic nie potrafiło zamknąć jego pyszczka.
- Nie, wyglądasz bardzo dobrze, po prostu... No wiesz... Nie zwracaj na mnie uwagi - powiedział odwracając wzrok. Spojrzał na niebo, a jego oczka lekko się rozszerzyły - Gardenijko! Patrz! Zachód się zaczyna!
Kotka momentalnie przestała zajmować się kolegą i wlepiła znów wzrok w pomarańczową tarcze słońca. Uczeń w głębi duszy był bardzo zadowolony, że udało mu się zająć ją czymś.
Jednak Gardeniowa Łapa wcale nie poświęciła pięknym barwom całej swojej uwagi. Jej myśli wciąż krążyły obok rudego przyjaciela. Była pewna, że nie może być dla niej kimś więcej, bo przecież tak często wspominał o tym jaka piękna jest Miodowa Łapa. Było to najprawdziwszą prawdą. Miała piękne, pozłocone, trzy kolorowe futerko, które nosiła bardzo dumnie. Zawsze było idealnie ułożone i czyste, za to Gardenia w tym momencie musiała wyglądać jak obszarpaniec po skakaniu w trawie. Do tego starsza była zdolna, a ona nawet nie potrafi złapać zająca, bo ten ucieka jej już po paru chwilach, a ona o mało co nie pluje płucami, nigdy nie udało jej się pokonać swojego mentora w walce no i w dodatku była spoza klanu. Nawet jeśli została tutaj w pewnym sensie wychowana, zawsze będzie budziła mniejsze zaufanie, będzie pod jakimś względem "tą obcą". No a Wąsik był synem Borsuczej Gwiazdy - lidera, na pewno będzie wolał piękną, utalentowaną i do tego urodzoną w Klanie Wilka kotkę. Na samą myśl liliową przeszła fala smutku. Nie potrafiła tego opisać, ale cały urok tego wieczoru wyparował w dosłownie parę sekund. Nie potrafiła tego opanować, po prostu to było zbyt silne. na początku zaczęła się lekko trząść i szybko mrugać. Nie chciała płakać, bo co powie kocurowi, który siedzi po jej lewej? Przecież nie przyzna się, że czuje zauroczenie, bo ten ją wyśmieje i straci najlepszego przyjaciela. Tylko on i jego siostry ją na prawdę tolerują. Starsze uczennice nawet nie zwracają na nią uwagi, bo jest tą "młodszą". Nie wybaczyłaby sobie tego, gdyby coś poszło nie tak, wolała zachować to co już miała, zamiast brać udział w loterii żeby tylko mieć więcej, bo szansa na stracenie wszystkiego była zbyt duża. Sama myśl o tym sprawiła, że nadeszła kolejna fala smutku i żalu. Tym razem nie wytrzymała i zacisnęła zęby, jednocześnie wbijając pazurki w ziemię, drżała coraz bardziej, a jej wzrok nie był już wlepiony w zachód, teraz patrzyła na swoje trzęsące się łapy. Poczuła jak pojedyncza łza skapuje na trawę przed nią. Po chwili wręcz zalała się nimi, a kiedy Wąsik zobaczył co się dzieje o mało nie krzyknął. Był przestraszony, zdenerwowany i było mu przykro, że jego wiecznie uśmiechnięta koleżanka teraz cała drży i płaczę. To miał być wesoły spacer, a teraz kocurek tak bardzo nie wiedział co ma zrobić.
< Wąsata Łapo?>
- Wybacz, coś mi się przewidziało, musiałem to sprawdzić - odburknął kocurek, który co chwile odwracał się w stronę lasu, nawet jeśli wszędzie panowała całkowita cisza, którą przerywały rzadkie kumkanie żab, które mieszkały w pobliskim stawie. Po chwili usiadł obok koleżanki i również chciał oddać się chwili, ale każdy najcichszy dźwięk rozpraszał go. Cisza zdawała mu się być zadziwiająco denerwująca, więc postanowił ciągnąć rozmowę - To jak podoba ci się polanka?
- Jest przecudownie Wąsata Łapo, nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że mnie zabrałeś - powiedziała cicho kotka, jej głos był tak delikatny i przyjemny, że kocur na sam jego dźwięk poczuł ciepło i miał ochotę mruczeć. Wzrok mniejszej był wlepiony w kolorowe niebo, była nim tak oczarowana, że nie umiała oderwać wzroku. Za to rudasek nie umiał oderwać oczu od spokojnego wyrazu pyszczka Gardenii. Na początku uczennic na prawdę tego nie zauważyła, ale kiedy częściej zaczęła prawie niezauważalnie zerkać w jego stronę, po prostu nie wytrzymała i zaśmiała się wesoło - Mam coś na pyszczku, że się tak patrzysz? - zapytała, śmiejąc się głośno. Wąsik jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że cały czas patrzył tylko na nią. Wydał się na początku dość poddenerwowany i zażenowany samym sobą. Było mu zwyczajnie głupio. Jego ogon uderzał o ziemie, tworząc szelest. Uczennica uśmiechnęła się szerzej i zatrzepotała rzęsami. Kocurek spłoszył się jeszcze bardziej, na co jego koleżanka bardzo się zdziwiła, bo przecież zawsze był takim wyniosłym i odważnym kotem, zawsze wszystko wiedział lepiej i nic nie potrafiło zamknąć jego pyszczka.
- Nie, wyglądasz bardzo dobrze, po prostu... No wiesz... Nie zwracaj na mnie uwagi - powiedział odwracając wzrok. Spojrzał na niebo, a jego oczka lekko się rozszerzyły - Gardenijko! Patrz! Zachód się zaczyna!
Kotka momentalnie przestała zajmować się kolegą i wlepiła znów wzrok w pomarańczową tarcze słońca. Uczeń w głębi duszy był bardzo zadowolony, że udało mu się zająć ją czymś.
Jednak Gardeniowa Łapa wcale nie poświęciła pięknym barwom całej swojej uwagi. Jej myśli wciąż krążyły obok rudego przyjaciela. Była pewna, że nie może być dla niej kimś więcej, bo przecież tak często wspominał o tym jaka piękna jest Miodowa Łapa. Było to najprawdziwszą prawdą. Miała piękne, pozłocone, trzy kolorowe futerko, które nosiła bardzo dumnie. Zawsze było idealnie ułożone i czyste, za to Gardenia w tym momencie musiała wyglądać jak obszarpaniec po skakaniu w trawie. Do tego starsza była zdolna, a ona nawet nie potrafi złapać zająca, bo ten ucieka jej już po paru chwilach, a ona o mało co nie pluje płucami, nigdy nie udało jej się pokonać swojego mentora w walce no i w dodatku była spoza klanu. Nawet jeśli została tutaj w pewnym sensie wychowana, zawsze będzie budziła mniejsze zaufanie, będzie pod jakimś względem "tą obcą". No a Wąsik był synem Borsuczej Gwiazdy - lidera, na pewno będzie wolał piękną, utalentowaną i do tego urodzoną w Klanie Wilka kotkę. Na samą myśl liliową przeszła fala smutku. Nie potrafiła tego opisać, ale cały urok tego wieczoru wyparował w dosłownie parę sekund. Nie potrafiła tego opanować, po prostu to było zbyt silne. na początku zaczęła się lekko trząść i szybko mrugać. Nie chciała płakać, bo co powie kocurowi, który siedzi po jej lewej? Przecież nie przyzna się, że czuje zauroczenie, bo ten ją wyśmieje i straci najlepszego przyjaciela. Tylko on i jego siostry ją na prawdę tolerują. Starsze uczennice nawet nie zwracają na nią uwagi, bo jest tą "młodszą". Nie wybaczyłaby sobie tego, gdyby coś poszło nie tak, wolała zachować to co już miała, zamiast brać udział w loterii żeby tylko mieć więcej, bo szansa na stracenie wszystkiego była zbyt duża. Sama myśl o tym sprawiła, że nadeszła kolejna fala smutku i żalu. Tym razem nie wytrzymała i zacisnęła zęby, jednocześnie wbijając pazurki w ziemię, drżała coraz bardziej, a jej wzrok nie był już wlepiony w zachód, teraz patrzyła na swoje trzęsące się łapy. Poczuła jak pojedyncza łza skapuje na trawę przed nią. Po chwili wręcz zalała się nimi, a kiedy Wąsik zobaczył co się dzieje o mało nie krzyknął. Był przestraszony, zdenerwowany i było mu przykro, że jego wiecznie uśmiechnięta koleżanka teraz cała drży i płaczę. To miał być wesoły spacer, a teraz kocurek tak bardzo nie wiedział co ma zrobić.
< Wąsata Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz