- Nie bój się, nie chciałam ci zrobić krzywdy. No, chodźmy na to miejsce spotkania z Nocną Gwiazdą - miauknęła.
- W porządku... - odparła lekko niepewnie uczennica.
Kotki podążyły przez tereny Klanu Burzy raczej w milczeniu. Wojowniczka robiła to dość mozolnie. Nie rozumiała, dlaczego Nocna Gwiazda i Sztormowe Niebo wybrali do tego akurat ją. Miała ważniejsze rzeczy na głowie niż sprawdzanie umiejętności nie swojej uczennicy. Okej, miała tam z nią jakieś więzi, ale nadal podchodziła do dawnej samotniczki z dystansem, zresztą była wojowniczką bardzo młodą. Postanowiła jednak nie zawracać sobie tym łba i po prostu zaprowadzić pointkę na miejsce tego spotkania, a następnie wrócić do obozu. Po jakimś czasie doszły na miejsce. Zielonooki cętkowany kocur czekał na nich, mierząc wzrokiem. Westchnęła. Nie przepadała za jego obecnością, mimo to pochyliła łeb.
- Witaj Tulipanowa Łapo, witaj Migoczące Niebo - miauknął.
Nagle z cienia wyłonił się mentor terminatorki. Posłał przybyłym obojętne spojrzenie i usiadł przy ojcu. Długołapa jeszcze raz schyliła łeb, pożegnała innych machnięciem ogona i szybko ruszyła w stronę obozu. Nie miała pojęcia, skąd ten głupi pomysł, by przyprowadziła uczennicę Sztormowego Nieba? Jeszcze raz westchnęła. Zmarnowała na to trochę czasu, teraz... musiała jeszcze odwiedzić Pręgowane Piórko i Ciernistą Łodygę, zjeść coś i się ogarnąć, bo pewnie niedługo zostanie posłana na patrol lub ktoś zaproponuje jej wspólne polowanie. Albo ona komuś. Albo pójdzie sama. Gdy doszła do obozu, pierwszym, co zrobiła, były kroki do stosu świeżej zdobyczy. Wzięła pierwszą lepszą mysz i zjadła ją jak najszybciej. Potem na szybko umyła sierść. Już miała wyjść do żłobka, gdy podszedł do niej szary braciszek.
- Hej - zamruczała.
- Hej - odparł.
- Chciałeś czegoś? - spytała. Odkąd została wojowniczką, nie spędzali już razem tyle czasu, a kontakt nieco się urwał, więc podejście bicolora bardzo ją ucieszyło.
- Właściwie to... idziemy na polowanie? - mruknął, nie patrząc jej w oczy.
- Oczywiście - miauknęła. Podejrzewała, że to jakiś wojownik nakłonił Ziołową Łapę na to polowanie, choć mimo to bardzo cieszyła się z propozycji. Kociarnię może odwiedzić później. Podążyła za żółtookim ku wyjściu z obozu. Wyszli na polowanie.
- Jak tam ci idzie trening? - zagadnęła, lecz po chwili zrozumiała, że chyba nie powinna zadawać tego pytania.
- Dobrze - mruknął obojętnie, przyspieszył kroku, nie odwracając się.
Westchnęła cicho. Jego zachowanie ją niepokoiło. Będą musieli porządnie porozmawiać. Polowali po drodze, lecz raczej w milczeniu. Szli w stronę Czterech Sióstr, by odpocząć w ich cieniu przed drogą powrotną. Wojowniczka upolowała kilka królików i dwie nornice, łupy były naprawdę dobre. Terminatorowi też nieźle to wychodziło. Była naprawdę dumna ze swych ofiar, lecz ciągle wpatrywała drzew, by tam na chwile usiąść i poważnie pogadać z bicolorem. W końcu ujrzała je. Machnęła radośnie ogonem i natychmiast zaczęła biec przed siebie. Odwróciła się z uśmiechem, lecz ten zaraz zniknął i przystanęła. Ten jedyny z rodzeństwa, z którym miała wyjątkowo silną więź, teraz tak się zachowywał? Dreptał powoli ze schylonym łbem. Szylkretka nieco rozumiała złość kocurka. Ciernista Łodyga niedługo w ogóle nie będzie mogła go szkolić. Co on zrobi, gdy ona będzie zajmowała się kociętami przez całe 6 księżyców? Lider przyzna mu innego mentora, czy zawiesi trening? To drugie byłoby naprawdę ciężkie i zostałby wojownikiem wyjątkowo późno. A to jeszcze bardziej oziębiłoby ich relacje. Niebieskooka puszczała ciche modlitwy do Klanu Gwiazd, by Ziołowa Łapa jak najszybciej został wojownikiem, tak, jak ona, i żeby wszystko było tak jak dawniej. Podszedł do niej, obojętnie siadając obok. Westchnęła cicho i przebiegła mu przed nosem, zamazując widok rudym ogonem, który otarła o jego pyszczek. Otrząsnął się, patrząc na nią niechętnie. Zmierzyła go wzrokiem, ich spojrzenia spotkały się.
- Co ty robisz? - mruknął.
- Raczej co ty robisz? Ogarnij się! - walnęła prosto z mostu, a kocur tylko prychnął i odwrócił wzrok.
Syknęła, już poirytowana i przyskoczyła do niego, ogonem podnosząc łeb, by spojrzał się na nią.
- Mówię na poważnie. Nie jesteś sobą. Gdzie ten strachliwy Ziółko, z którym bawiłam się za kociaka? Gdzie mój kochany braciszek, który bawił się ze mną, pocieszał i rozmawiał, gdy obydwoje byliśmy uczniami? To, że zostałam wojowniczką, nic nie zmieniło. Jestem tą samą Migotką. I tęsknię za dawnym Ziółkiem -szepnęła, czując jak łzy, napływają jej do oczu. Opuściła ogon, odetchnęła i zaczęła kontynuować. - Nie chcę, byś się tak zmienił. Jesteś dla mnie bardzo ważny, wiesz? Nie chcę cię stracić! Żyjący brat bez serca jest o wiele gorszy od martwego brata! Proszę, nie zmieniaj się! Ja tylko chcę, byś wierzył w siebie i to, źle ty też niebawem zostaniesz wojownikiem. Obiecuję ci to. Jesteś dla mnie ważniejszy, niż myślisz. Bądź po prostu dawnym sobą. - Nie była w stanie wydusić z siebie więcej, więc tylko odwróciła się, a łzy spływały jej po pysku. Rzadko płakała, lecz teraz nie umiała tego powstrzymać. Przez chwilę czuła się zrozpaczona i odrzucona. Czy nie jest w stanie nic zmienić? Czy terminator zostanie już taki oschły? Szybko jednak poczuła delikatną sierść wtulającą się w nią. Odetchnęła, płacząc dalej, lecz teraz już bardziej że szczęścia. Czyli jednak jej nie odrzucił. Wreszcie. Wreszcie powrócił ten kochany Ziółko. Poczuła szorstki język zlizujący jej słone łzy.
- Wracajmy do obozu - szepnął tylko.
***
Był wieczór, zaraz miał wychodzić wieczorny patrol, lecz poza nim o tej porze raczej nikt nie opuszczał obozu. Szylkretowa siedziała na uboczu, sama. Nagle i niespodziewanie przybiegła do niej Tulipanowa Łapa.
- O, hej Migoczące Niebo! - zawołała.
- Witaj - odpowiedziała spokojnie kotka. Sytuacja z bratem, która na szczęście zakończyła się dobrze, mocno ją wyczerpana psychicznie i fizycznie.
- A co ty taka spokojna? - zagadnęła, jakby czytając wojowniczce w myślach.
- Po prostu jestem zmęczona - mruknęła.
Pokiwała głową i chciała coś powiedzieć, lecz nie zdążyła, gdyż Nocna Gwiazda wskoczył na podwyższenie terenu i zwołał Klan. Obydwie ruszyły. Starsza wiedziała, czego się spodziewać, tym bardziej po tym 'teście', lecz cynamonka chyba nie miała o niczym pojęcia. Może uczyła się krótko, lecz Klan potrzebował wojowników do szkolenia nowych uczniów. I to nieco ją bolało. Bała się, że gdy bicolor zobaczy, że kotka młodsza od niego, ucząca się znacznie krócej od niego i jeszcze nieurodzona w klanie zostanie mianowana szybciej od niego, znowu się załamie i wysiłek Migotki pójdzie na marne.
- Ja, Nocna Gwiazda, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Tulipanowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Terminatorka, która nie znała jeszcze tej ceremonii i nadal chyba nie wiedziała, o co chodzi, spojrzała niepewnie na długołapą, a ta tylko pokiwała łbem.
- Przysięgam.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Tulipanowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Tulipanowy Pąk. Klan Gwiazdy cieni twoją lojalność i odwagę oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy.
- Tulipanowy Pąk! Tulipanowy Pąk! - Koty zaczęły powtarzać jej imię.
Potem podchodziły do niej po kolei z gratulacjami. Migoczące Niebo również podeszła.
- Gratulacje. Witamy wśród wojowników! A i nie zapomnij, że tej nocy musisz odbyć ciche czuwanie.
<Tulipanowy Pąk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz