– Złap się końcówki mojego ogona. – zwróciła się do czarnego kocurka, by już po chwili zwrócić się do drugiego syna. – A ty Echo złap ogonek Kruczka.
Kocięta podekscytowane zejściem do podziemi, posłusznie wykonały polecenie matki. Z ich pyszczków nie schodził ani na chwilę uśmiech. Wspólnie gęsiego weszli do tunelu, prowadzeni przez Czuwającą Salamandrę. Pochód zamykał Królicza Gwiazda, pilnując, aby żadne z ich kociąt pod wpływem radości nie zdecydowało się oddalić i skręcić nie w tę odnogę, co powinno. Jeszcze tego by brakowało, aby któryś z ich synów zabłądził w tunelach.
Zabranie kociąt do Groty Pamięci był strzałem w dziesiątkę. Maluchy na widok ogromnej ściany z odciskami członków klanu oraz malowidłami wykonanymi przez kronikarzy szeroko rozwarły pyszczki. Czarna szylkretka machnięciem ogona zaprosiła do siebie kocięta, pokrótce streszczając im historię Klanu Burzy, dostosowując ją oczywiście pod wersję dla młodszych słuchaczy.
– Czuwająca Salamandro. A czy to prawda, że koty z Klanu Wilka podczas walki zmieniają się w wilki?
– Głupiś! Nie zmieniają się w wilki. Pozostają kotami, tylko im się wydłużają łapy, kły i pazury. Stają się więksi pod wpływem fiu-fu-furii! Dlatego nazywa się ich Wilczakami! Bo są podobni do wilków, ale nimi nie są. Rozumiesz?
– C-czyli Kozi Przesmyk to Wilczak! Bo ma takie duże kły wystające z pyska!
– Cisza! Bo nie będzie niespodzianki... – spojrzała karcąco na kocięta, które co chwilę wtrącały się w jej opowieść. – I nie, koty z Klanu Wilka nie zamieniają się w wilki. – westchnęła, kręcąc łebkiem, a Margaretka nie mogła wyjść z podziwu, jak bujną wyobraźnie mają jej synowie.
– Kozi Przesmyk raczej się nie ucieszy na wieść, że został wzięty za Wilczaka przez naszego syna – podjął cicho rozbawiony kocur, zwracając się do partnerki.
– Lepiej mu tego nie mów, no, chyba że w tonie żartobliwym. Ostatnio wydaję się, jakby coś go trapiło. – zauważyła kotka. Nie była jakoś blisko ze srebrnym kocurem, tak jak Królicza Gwiazda, rzadko ze sobą rozmawiali, ale dostrzegła, że syn Kurzej Pogoni stracił w swych oczach swego rodzaju blask. Miała nadzieję, że ten stan nie będzie się zbyt długo utrzymywał.
Córka Obserwującej Gwiazdy kontynuowała opowieść. Poinformowała kocięta, że ściana z odciskami powstała za panowania Różanej Przełęczy, dlatego nie wszyscy liderzy rządzący klanem mieli okazję pozostawić po sobie ślad w postaci odcisku łapy, stąd też przy miejscu przeznaczonym dla liderów znajdowały się jak na razie trzy odciski.
– Dowiedziałam się kto jest moim ojcem. – wyznała cicho Margaretkowy Zmierzch, zerkając ukradkiem na pysk kocura, zaciekawiona jego reakcją na te wieści. – Jeśli wierzyć słowom mojego brata, był nim Czarna Łapa. – Dziwnie się czuła, wymawiając imię kocura. Dostrzegła drgnięcie ucha partnera, jak i zaskoczenie w jego oczach.
– Ten Czarna Łapa? – Przytaknęła. – Wierzysz mu?
– Tak. Myślę, że tak. – przyznała. – Jest, jaki jest, lecz po co miałby kłamać w tej sprawie. – Co prawda mógł, aby po prostu zdenerwować kotkę, jednak wszystkie rzeczy wskazywały na pokrewieństwo jej z martwym kotem. – Wcześniej przez ani chwilę mi nie przeszło, aby doszukiwać się podobieństw, jednak teraz, ilekroć spoglądam w swoje odbicie... – urwała wzdychając.
Królik przez dłuższą chwilę milczał. W międzyczasie kotka skinęła głową Salamandrze, gdy ta spytała się kociąt, czy są gotowi na niespodziankę. Słysząc głośne "TAK" zaprowadziła ich do dostosowanej dla kociąt strefy, która została nazwana Łapkowo. Zniknęli parze z oczu, ale podekscytowane piski ani na chwilę nie ucichły, wręcz przeciwnie, echo głosu kociąt odbijało się od kamiennych ścian. Szylkretowa kotka miała nadzieję, że Kwiecista Knieja nie znajduję się w żadnym z pobliskich tuneli.
– Jeśli faktycznie jest tak, jak mówi Nagietkowy Wschód, to powinienem Czarnej Łapie za coś podziękować. A raczej kogoś.
Cieszyła się, że partner spokojnie przyjął informację na temat domniemanego teścia. Widziała, że dużo kotów oceniało pozostałe koty przez ich więzy krwi z innymi kotami, niekiedy łatka nadana przez innych przylegała na dobre. Ona sama taka była. Jeszcze jako medyczka niechętnie chciała się zajmować kociętami mordercy jej matki, ciotki, mentora i byłej liderki, bo ilekroć spojrzała na ich piski, widziała w nich cząstkę potwora, nawet jeśli te kocięta niczym nie zawiniły i były osobnymi jednostkami. To od nich samych zależało jaką ścieżkę obiorą i pokrewieństwo z jakimś kotek nie powinno na nie wpływać. A już na pewno uprzedzenia innych kotów. Tak jak w przypadku królowej. Udało jej się częściowo wyrwać i obrać inną ścieżkę, niż jej przodkowie, nawet jeśli w oczach niektórych, co prawda zmarłych kotów, była spuścizną po Piaskowej Gwieździe.
Po rozmowie dołączyli do swoich kociąt, które to brykały po całym Łapkowie, chcąc przetestować każdą z rzeczy. Najbardziej okupowany okazał się "basen" wypełniony pierzem, w którym to kociaki na przemian nurkowały. Dało się słyszeć co jakiś czas padające z pyska kronikarki pytania, dotyczące tego, co myślą o aktywności, a nawet kotka już w tym momencie starała się przemycić nauki, co jakiś czas pytając się kociąt czy może potrafią rozpoznać i przypisać do otaczających ich piórek właścicieli.
Kruczek ostrożnie pochwycił czarne piórko i pomału podreptał w stronę rodziców, ostrożnie kładąc przed nimi prezent.
– Mamo! Tato! Czy to jest piórko kruka? To po tym ptaku otrzymałem imię?
Kotka nachyliła się, aby uważnie przyjrzeć się lotce.
– Tak. To piórko kiedyś należało do kruka, nim je zgubił. Tak jak i ty, jest cały czarny, a także jak twoja sierść pięknie się mieni w słońcu. – odmiauknęła. – Weź je, na szczęście. Podczas ceremonii uczniów pomogę ci je założyć, będziesz się z nim dobrze prezentować. – szepnęła, nachylając się do kocurka, mając nadzieję, że "jej ciocia" nie będzie miała za złe, że jeden z przedmiotów został zabrany, bo znalazł właściciela. Gdy wróci do funkcji wojownika, przyniesie takich piórek z dziesięć, a może i więcej i inne przydatne pomoce naukowe.
Gdy ponownie zerknęła na morze pierza, nie dostrzegła w nim Echo. Na ścieżce sensorycznej również ani przy innych aktywnościach. Za to na podłodze był ślad łapek, który prowadził z powrotem do centrum Groty Pamięci. Udała się ich śladem.
Kopia Króliczej Gwiazdy stała oparta o ścianę pamięci, dociskając dwie ze swych małych łapek do Ściany. Widząc to, kotka czym prędzej podbiegła do syna.
– Echo, co ty wyprawiasz. Tak nie wolno.
– Odbijam łapki. – odmiauknął z dumą przyglądając się swojemu dziełu. – Nim zostanę wojownikiem minie dużo czasu. A ja nie chcę czekać, chcę być już teraz na tej ścianie!
– Ta Ściana jest dla nas ważna, nie słuchałeś, co mówiła Czuwająca Salamandra? – skarciła syna. – Nie możesz ot tak odciskać na niej łapek. Musisz poczekać do ceremonii dorosłości. Wtedy, gdy zostaniesz oficjalnie wojownikiem, przewodnikiem, kronikarzem, bądź medykiem dostąpisz zaszczytu odcisku łapy. Wszystkie koty zbiorą się tutaj w Grocie, aby być świadkami tej chwili. Spójrz, kolor odcisków ma znaczenie, jest przypisany do roli, jaką pełni w klanie kot. – wytłumaczyła, czy właściwie powtórzyła to co mówiła mu czarna szylkretka. – Wiesz, że miałam tę przyjemność odcisnąć na ścianie dwa razy swoją łapę?
– Ale ty nie jesteś liderem. Czy jesteś? Byłaś? – przekrzywił łebek, na co kotka zaprzeczyła głową.
– Przed zostaniem wojowniczką, przez krótki czas szkoliłam się na medyka. O, tutaj jest. – wskazała łapką na odcisk znajdujący w sekcji medyków. – Po wytrenowaniu ucznia, swojej siostry, cioci Pajęczej Lilii, zmieniłam rolę.
– Dlaczego?
– Bo kodeks medyków zabrania posiadania takich słodkich łobuzów. – zażartowała. Echo nie musiał znać w tej chwili faktycznego powodu zmiany roli przez matkę. – Chodź, posprzątamy, nim Czuwająca Salamandra zauważy co zmalowałeś. Lepiej jej nie podpadać. Chyba nie chcesz, aby wasze zejście do podziemi było zarazem pierwszym, jak i ostatnim?
Kocięta podekscytowane zejściem do podziemi, posłusznie wykonały polecenie matki. Z ich pyszczków nie schodził ani na chwilę uśmiech. Wspólnie gęsiego weszli do tunelu, prowadzeni przez Czuwającą Salamandrę. Pochód zamykał Królicza Gwiazda, pilnując, aby żadne z ich kociąt pod wpływem radości nie zdecydowało się oddalić i skręcić nie w tę odnogę, co powinno. Jeszcze tego by brakowało, aby któryś z ich synów zabłądził w tunelach.
Zabranie kociąt do Groty Pamięci był strzałem w dziesiątkę. Maluchy na widok ogromnej ściany z odciskami członków klanu oraz malowidłami wykonanymi przez kronikarzy szeroko rozwarły pyszczki. Czarna szylkretka machnięciem ogona zaprosiła do siebie kocięta, pokrótce streszczając im historię Klanu Burzy, dostosowując ją oczywiście pod wersję dla młodszych słuchaczy.
– Czuwająca Salamandro. A czy to prawda, że koty z Klanu Wilka podczas walki zmieniają się w wilki?
– Głupiś! Nie zmieniają się w wilki. Pozostają kotami, tylko im się wydłużają łapy, kły i pazury. Stają się więksi pod wpływem fiu-fu-furii! Dlatego nazywa się ich Wilczakami! Bo są podobni do wilków, ale nimi nie są. Rozumiesz?
– C-czyli Kozi Przesmyk to Wilczak! Bo ma takie duże kły wystające z pyska!
– Cisza! Bo nie będzie niespodzianki... – spojrzała karcąco na kocięta, które co chwilę wtrącały się w jej opowieść. – I nie, koty z Klanu Wilka nie zamieniają się w wilki. – westchnęła, kręcąc łebkiem, a Margaretka nie mogła wyjść z podziwu, jak bujną wyobraźnie mają jej synowie.
– Kozi Przesmyk raczej się nie ucieszy na wieść, że został wzięty za Wilczaka przez naszego syna – podjął cicho rozbawiony kocur, zwracając się do partnerki.
– Lepiej mu tego nie mów, no, chyba że w tonie żartobliwym. Ostatnio wydaję się, jakby coś go trapiło. – zauważyła kotka. Nie była jakoś blisko ze srebrnym kocurem, tak jak Królicza Gwiazda, rzadko ze sobą rozmawiali, ale dostrzegła, że syn Kurzej Pogoni stracił w swych oczach swego rodzaju blask. Miała nadzieję, że ten stan nie będzie się zbyt długo utrzymywał.
Córka Obserwującej Gwiazdy kontynuowała opowieść. Poinformowała kocięta, że ściana z odciskami powstała za panowania Różanej Przełęczy, dlatego nie wszyscy liderzy rządzący klanem mieli okazję pozostawić po sobie ślad w postaci odcisku łapy, stąd też przy miejscu przeznaczonym dla liderów znajdowały się jak na razie trzy odciski.
– Dowiedziałam się kto jest moim ojcem. – wyznała cicho Margaretkowy Zmierzch, zerkając ukradkiem na pysk kocura, zaciekawiona jego reakcją na te wieści. – Jeśli wierzyć słowom mojego brata, był nim Czarna Łapa. – Dziwnie się czuła, wymawiając imię kocura. Dostrzegła drgnięcie ucha partnera, jak i zaskoczenie w jego oczach.
– Ten Czarna Łapa? – Przytaknęła. – Wierzysz mu?
– Tak. Myślę, że tak. – przyznała. – Jest, jaki jest, lecz po co miałby kłamać w tej sprawie. – Co prawda mógł, aby po prostu zdenerwować kotkę, jednak wszystkie rzeczy wskazywały na pokrewieństwo jej z martwym kotem. – Wcześniej przez ani chwilę mi nie przeszło, aby doszukiwać się podobieństw, jednak teraz, ilekroć spoglądam w swoje odbicie... – urwała wzdychając.
Królik przez dłuższą chwilę milczał. W międzyczasie kotka skinęła głową Salamandrze, gdy ta spytała się kociąt, czy są gotowi na niespodziankę. Słysząc głośne "TAK" zaprowadziła ich do dostosowanej dla kociąt strefy, która została nazwana Łapkowo. Zniknęli parze z oczu, ale podekscytowane piski ani na chwilę nie ucichły, wręcz przeciwnie, echo głosu kociąt odbijało się od kamiennych ścian. Szylkretowa kotka miała nadzieję, że Kwiecista Knieja nie znajduję się w żadnym z pobliskich tuneli.
– Jeśli faktycznie jest tak, jak mówi Nagietkowy Wschód, to powinienem Czarnej Łapie za coś podziękować. A raczej kogoś.
Cieszyła się, że partner spokojnie przyjął informację na temat domniemanego teścia. Widziała, że dużo kotów oceniało pozostałe koty przez ich więzy krwi z innymi kotami, niekiedy łatka nadana przez innych przylegała na dobre. Ona sama taka była. Jeszcze jako medyczka niechętnie chciała się zajmować kociętami mordercy jej matki, ciotki, mentora i byłej liderki, bo ilekroć spojrzała na ich piski, widziała w nich cząstkę potwora, nawet jeśli te kocięta niczym nie zawiniły i były osobnymi jednostkami. To od nich samych zależało jaką ścieżkę obiorą i pokrewieństwo z jakimś kotek nie powinno na nie wpływać. A już na pewno uprzedzenia innych kotów. Tak jak w przypadku królowej. Udało jej się częściowo wyrwać i obrać inną ścieżkę, niż jej przodkowie, nawet jeśli w oczach niektórych, co prawda zmarłych kotów, była spuścizną po Piaskowej Gwieździe.
Po rozmowie dołączyli do swoich kociąt, które to brykały po całym Łapkowie, chcąc przetestować każdą z rzeczy. Najbardziej okupowany okazał się "basen" wypełniony pierzem, w którym to kociaki na przemian nurkowały. Dało się słyszeć co jakiś czas padające z pyska kronikarki pytania, dotyczące tego, co myślą o aktywności, a nawet kotka już w tym momencie starała się przemycić nauki, co jakiś czas pytając się kociąt czy może potrafią rozpoznać i przypisać do otaczających ich piórek właścicieli.
Kruczek ostrożnie pochwycił czarne piórko i pomału podreptał w stronę rodziców, ostrożnie kładąc przed nimi prezent.
– Mamo! Tato! Czy to jest piórko kruka? To po tym ptaku otrzymałem imię?
Kotka nachyliła się, aby uważnie przyjrzeć się lotce.
– Tak. To piórko kiedyś należało do kruka, nim je zgubił. Tak jak i ty, jest cały czarny, a także jak twoja sierść pięknie się mieni w słońcu. – odmiauknęła. – Weź je, na szczęście. Podczas ceremonii uczniów pomogę ci je założyć, będziesz się z nim dobrze prezentować. – szepnęła, nachylając się do kocurka, mając nadzieję, że "jej ciocia" nie będzie miała za złe, że jeden z przedmiotów został zabrany, bo znalazł właściciela. Gdy wróci do funkcji wojownika, przyniesie takich piórek z dziesięć, a może i więcej i inne przydatne pomoce naukowe.
Gdy ponownie zerknęła na morze pierza, nie dostrzegła w nim Echo. Na ścieżce sensorycznej również ani przy innych aktywnościach. Za to na podłodze był ślad łapek, który prowadził z powrotem do centrum Groty Pamięci. Udała się ich śladem.
Kopia Króliczej Gwiazdy stała oparta o ścianę pamięci, dociskając dwie ze swych małych łapek do Ściany. Widząc to, kotka czym prędzej podbiegła do syna.
– Echo, co ty wyprawiasz. Tak nie wolno.
– Odbijam łapki. – odmiauknął z dumą przyglądając się swojemu dziełu. – Nim zostanę wojownikiem minie dużo czasu. A ja nie chcę czekać, chcę być już teraz na tej ścianie!
– Ta Ściana jest dla nas ważna, nie słuchałeś, co mówiła Czuwająca Salamandra? – skarciła syna. – Nie możesz ot tak odciskać na niej łapek. Musisz poczekać do ceremonii dorosłości. Wtedy, gdy zostaniesz oficjalnie wojownikiem, przewodnikiem, kronikarzem, bądź medykiem dostąpisz zaszczytu odcisku łapy. Wszystkie koty zbiorą się tutaj w Grocie, aby być świadkami tej chwili. Spójrz, kolor odcisków ma znaczenie, jest przypisany do roli, jaką pełni w klanie kot. – wytłumaczyła, czy właściwie powtórzyła to co mówiła mu czarna szylkretka. – Wiesz, że miałam tę przyjemność odcisnąć na ścianie dwa razy swoją łapę?
– Ale ty nie jesteś liderem. Czy jesteś? Byłaś? – przekrzywił łebek, na co kotka zaprzeczyła głową.
– Przed zostaniem wojowniczką, przez krótki czas szkoliłam się na medyka. O, tutaj jest. – wskazała łapką na odcisk znajdujący w sekcji medyków. – Po wytrenowaniu ucznia, swojej siostry, cioci Pajęczej Lilii, zmieniłam rolę.
– Dlaczego?
– Bo kodeks medyków zabrania posiadania takich słodkich łobuzów. – zażartowała. Echo nie musiał znać w tej chwili faktycznego powodu zmiany roli przez matkę. – Chodź, posprzątamy, nim Czuwająca Salamandra zauważy co zmalowałeś. Lepiej jej nie podpadać. Chyba nie chcesz, aby wasze zejście do podziemi było zarazem pierwszym, jak i ostatnim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz