Schylił się, dotykając brzuchem wilgotnego podłoża i uchylił lekko pysk, do którego prawie natychmiast dopłynęły kuszące zapachy ptaka. Po piskliwych odgłosach dobiegających z gąszczów przed nim, mógł stwierdzić, że ma do czynienia z wróblem. Zazwyczaj nie polował na ptaki, ale czy jego wspaniali przodkowie mogliby zamienić się w tego małego, szarego ptaszka? Prędzej w jakiegoś kolorowego ptaka, jak dziwonię! Wysuwając pazury, uczeń zaczął powoli się skradać, stawiając wysoko łapy, aby nie zostać usłyszanym. Z każdym krokiem jego serce biło coraz szybciej, a oddech spłycał się. Czuł, jak w jego ciele buzuje adrenalina, dodając mu sił i szybkości. W pewnej chwili zatrzymał się gwałtownie i w ułamku sekundy odbił się swoimi tylnymi łapami od ziemi, lądując przy wróblu i łapiąc go, jednocześnie nabijając na ostre, białe pazury. Z racji, że był ptakiem, schylił się lekko, dziękując za pokarm, po czym chwycił go swoimi silnymi szczękami i powoli udał się do obozu, rozkoszując samotnością. Ostatnio coraz bardziej zaczął ją doceniać, z resztą tak samo jak las, który w końcu go karmił. Zbliżając się do celu wędrówki, otrzepał futro z mchu i wkroczył do obozu. Przez chwilę wydawało mu się, jakby na środku jego ukochanego miejsca znalazły się zakrwawione ciała Bławatka i Iskry, a wokół nich ziemia przesiąkła czerwoną substancją, na zawsze łącząc martwe koty z Wszechmatką. Czernidłak stanął jak wryty. Poczuł się tak, jakby borsuk nadepnął mu na klatkę piersiową pozbawiając tchu. Zaczął rozpaczliwie łapać powietrze, dusząc się, jednak, gdy tylko przymknął oczy, koty zniknęły. Wszystko wyglądało normalnie. Niebieskooki zamrugał kilka razy “chyba mam zwidy... to na pewno z przemęczenia” - pomyślał, ruszając do stosu zwierzyny. Czuł lodowate dreszcze, rozchodzące się po całym jego ciele, ale starając się to zignorować odłożył zdobycz i ruszył w kierunku legowiska uczniów, odpocząć. Nagle drogę przecięła mu czerwona smuga na ziemi. Przerażony kocur nie miał nawet okazji przyjrzeć się jej, gdyż z podłoża wypełzły ciemne, niewyraźne ciała martwych kotów, które powoli zaczęły ruszać ku niemu, wyciągając w jego kierunku błyszczące złowrogo szpony. Uczeń zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył, po zmorach nie było ani śladu. Trzęsąc się, próbował się jakoś uspokoić. “Muszę odpocząć! Na pewno jestem zmęczony i tyle” - myślał, gorączkowo starając się wymyślić jakieś logiczne wyjaśnienie tego wszystkiego. I rzeczywiście, ostatnio mocno się przemęczał. Ćwiczył prawie codziennie, parę razy, w każdej wolnej chwili. Chciał być jak najszybciej mianowany, ale nie tylko to go tak pchało. Choć nie wiedział tego, kierowała nim chęć udowodnienia, że mimo iż jest znajdką, potrafi przynieść dumę Owocowemu Lasowi i stać się wybitnym zwiadowcą, pokazując tym, że należy do społeczności w takim samym stopniu co koty urodzone w niej. Wbijając wzrok w ziemię, Czernidłak ruszył dalej, jednak nagle uderzył w kogoś, przewracając się i turlając do tyłu. Gdy tylko uniósł głowę ujrzał kotkę, spoglądającą na niego ze zdziwieniem i zmartwieniem w swoich zielonych oczach.
-Wszystko w porządku? - zapytała, marszcząc brwi
-T-tak - wyjąkał kocur, wstając z ziemi i otrzepując swoje ciemne futro
-Na pewno? Wyglądałeś na przestraszonego - miauknęła zwiadowczyni z powątpiewaniem w głosie
-Tak, tylko... zobaczyłem coś.
-Niech będzie, że ci wierzę... A jak się nazywasz?
-Czernidłak - miauknął, ciesząc się, że zmienili temat – a ty?
-Mirabelka.
Niebieskooki uśmiechnął się delikatnie. Wiele razy słyszał o córce byłego lidera. Była zwiadowczynią!
-Jesteś zwiadowcą, tak? Mogłabyś mi coś opowiedzieć o tym, jak to jest? Ja również nim zostanę! I dlaczego zniknęłaś?
<Mirabelko? Już żałujesz, że do niego zagadałaś, czyż nie?>
[547 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz